Dwa zwycięstwa nad Rosją - w taki sposób polscy siatkarze rozpoczęli tegoroczne rozgrywki Ligi Światowej.
[ad=rectangle]
- Trudno wyciągać konkretne wnioski po pierwszych dwóch meczach, ale wyglądamy bardzo dobrze, zadziwiająco dobrze - mówił na antenie Polsatu Sport, Wojciech Drzyzga.
Inni fachowcy podkreślali, że nie pamiętają tak dobrego początku LŚ w wykonaniu biało-czerwonych. Sprawdziliśmy. Rzeczywiście od dawna nasi siatkarze tak mocno nie weszli w rozgrywki. W ostatnich latach było wręcz kiepsko, mamy na myśli dwie porażki z Brazylią w 2009 i 2013 roku, czy również dwukrotne uznanie wyższości w pojedynkach z Niemcami (2010).
Po raz ostatni wygraliśmy dwa pojedynki na inaugurację LŚ aż osiem lat temu. 25 i 26 maja 2007 roku - w Łodzi - pokonaliśmy Chińczyków, co ciekawe również 3:0 i 3:2. Czyli dokładnie w takim samym wymiarze, jak teraz Rosję. Przypomnijmy, że edycja 2007 była wyjątkowa. Wykorzystaliśmy, że mamy przeciętną grupę (oprócz Chińczyków grali z nami Argentyńczycy i Bułgarzy) i wygraliśmy wszystkie dwanaście (!) spotkań w fazie interkontynentalnej.
W tym roku, biorąc pod uwagę naszych rywali (Iran i USA) będzie zapewne ciężko o powtórzenie tego rekordu. - To na pewno nasz wielki sukces - mówił po meczach w Trójmieście, Grzegorz Łomacz, który wrócił do kadry po pięciu latach przerwy. - Cieszy nas to tym bardziej, że jesteśmy jeszcze na różnych etapach przygotowań.
Dziennikarze Polsatu dodawali, że sukces nad Rosją pokazuje jedno: nasza kadra jest bardzo szeroka: - możemy tak naprawdę inną kadrą grać LŚ, inną mistrzostwa Europy, a jeszcze inną Puchar Świata. Rzeczywiście, przykład Mateusza Bieńka idealnie to pokazuje.
Co dalej? W najbliższy piątek i sobotę gramy z Iranem. Jeżeli dwukrotnie wygramy, to zostanie nam już "tylko" osiem zwycięstw do wyrównania rekordu z 2007 roku.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)