To nie tak, że Rosjanie odpuścili mecze w Polsce - rozmowa z Robertem Pryglem

Asystent Raula Lozano w Cerradzie Radom gwarantuje, że "Sborna" zagrała w Trójmieście na 110 procent aktualnych możliwości. Skąd ta pewność? Opowiada o tym w rozmowie z naszym serwisem.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Mało kto zna rosyjską siatkówkę tak dobrze, jak Robert Prygiel. Aktualny asystent Raula Lozano w Cerradzie Radom, spędził w Superlidze aż cztery lata. W Gazpromie Surgut był gwiazdą pierwszego formatu, został nawet wyróżniony (miejsce w pierwszej "10") w klasyfikacji najlepszych zawodników ligi rosyjskiej publikowanej przez "Sport-Ekspress". Z tym większą uwagą Prygiel obserwował mecze Polska-Rosja podczas inauguracji Ligi Światowej 2015. Mecze, które przyniosły naszej kadrze aż pięć punktów.

Marek Bobakowski: Czy spodziewał się pan dwóch zwycięstw ekipy Stephane’a Antigi?

Robert Prygiel: Pierwsze mecze w sezonie mają to do siebie, że tak naprawdę trudno czegokolwiek oczekiwać. Co prawda na parkiecie mieliśmy aktualnych mistrzów świata i mistrzów olimpijskich, ale nie da się ukryć, że w obu ekipach zabrakło wielu podstawowych zawodników.

Wygraliśmy, bo…

- Bo pokazaliśmy wyższe umiejętności techniczne i zagraliśmy o wiele lepiej w obronie. To moim zdaniem dwa główne elementy, które zadecydowały o naszych zwycięstwach.

Złośliwi twierdzą, że Rosjanie nie zagrali na 100 procent zaangażowania.

- To nie tak, że rosyjscy siatkarze odpuścili mecze w Polsce. Wręcz przeciwnie. W "Sbornej" zaprezentowało się kilku zawodników, którzy dobijają się do pierwszego składu reprezentacji. Idiotyzmem z ich strony byłoby więc zagranie na pół gwizdka. Przecież chcieli pokazać się z jak najlepszej strony.

U nas też zaprezentowali się nominalni zmiennicy: Mateusz Bieniek czy Grzegorz Łomacz. Też nie graliśmy w optymalnym składzie. Czy to oznacza, że mamy szerszą kadrę niż Rosjanie?

- Coś w tym jest. Nie na darmo fachowcy mówią, że PlusLiga jest jedną z trzech najlepszych lig na świecie. Nie ma większego znaczenia, czy jest na pierwszym, czy na trzeciej pozycji. Najważniejsze, że każdy sezon przynosi kilka nazwisk zawodników, którzy pukają do reprezentacji. Jeżeli chodzi o zaplecze, to Antiga ma doskonałą sytuację. Może tak naprawdę wystawić dwie bardzo mocne reprezentacje.

A to powinno procentować w obecnym, długim sezonie. W Lidze Światowej powinniśmy ogrywać tych młodszych zawodników?

- Dokładnie tak i widzę, że właśnie taki jest pomysł selekcjonera. Przecież takie mecze, jak z Rosją budują np. u Bieńka pewność siebie. Kiedy jesienią, podczas mistrzostw Europy, będzie musiał wejść na parkiet i spojrzeć prosto w oczy gigantom siatkówki, to z pewnością nie pęknie. Liga Światowa daje ogromne doświadczenie. Warto to wykorzystać. Chciałbym zwrócić jeszcze na jedną sprawę szczególną uwagę: Mateusz Mika stał się perfekcyjnym siatkarzem. On zaskoczył nas wszystkich podczas zeszłorocznych mistrzostw świata. Grał na kosmicznym poziomie. Teraz? Gra jeszcze lepiej. Brawo!

Czy w Rosji porażki z Polską odbiły się jakimkolwiek echem?

- Zakończyło się za pewno na suchych informacjach prasowych. W Rosji liczy się piłka nożna, hokej na lodzie i koszykówka. Siatkówka jest dyscypliną "drugiej kategorii". Nie ma takiego zainteresowania, jak w Polsce. A jak jeszcze mamy do czynienia z Ligą Światową, czyli imprezą komercyjną, to tym bardziej daleko do medialnego szaleństwa.

Po dwóch wygranych z Rosją, zagramy z Iranem. Kolejny piekielnie mocny rywal. Ciśnienie rośnie?

- Rolą kibiców i mediów jest tworzenie presji. Tak było, jest i będzie. Nie można się na to obrażać, przecież bez tych emocji siatkówka nie byłaby tak wspaniałą dyscypliną sportową. Jednak nie przesadzajmy w tej kwestii. Przed nami w tym sezonie Puchar Świata, z którego można sobie zapewnić awans na igrzyska olimpijskie oraz mistrzostwa Europy. Liga Światowa jest oczywiście ważna, ale głównie ze względów szkoleniowych i wprowadzenia "młodych" do zespołu, o czym już mówiłem.

LŚ: Polska - Rosja 3:2

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×