Dick Kooy w drugim sezonie występów w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle był główną armatą zespołu. Wskutek nieobecności Grzegorza Boćka i nierównej formy Dominika Witczaka, to na nim spoczywał ciężar zdobywania punktów. Czasami osamotniony Holender nie był w stanie udźwignąć presji i pociągnąć zespołu do zwycięstw.
[ad=rectangle]
- Było pozytywnie, ale czasami również czułem się rozczarowany. Znacznie poprawiłem się podczas pobytu w Polsce, dorosłem jako gracz, nauczyłem radzić sobie w każdym rodzaju sytuacji na boisku. Czuję się silniejszy po tych dwóch latach. Zwycięstwo w Pucharze Polski (w sezonie 2013/2014 - przyp. red.) było dla mnie, zespołu i fanów bardzo szczęśliwym momentem. Jednak ostatni sezon nie był dla nas udany, bo mieliśmy pecha z kontuzjami - podsumował przyjmujący.
Włodarze ZAKSY informowali o kolejnych transferach, ale przyszłość Holendra przez długi czas nie była znana. Czy była szansa na to, by Kooy został w Kędzierzynie-Koźlu na kolejny sezon? - Otrzymałem ogromne wsparcie od kibiców ZAKSY i chciałbym im za to podziękować. Prosili mnie, żebym został, więc byłem otwarty na rozmowy z włodarzami klubu. Po jakimś czasie stało się jednak dla mnie jasne, że nie zostanę w Kędzierzynie. Myślę więc, że prawidłowa odpowiedź brzmi: nie - przyznał zawodnik.
W przyszłym sezonie Kooy będzie reprezentować barwy Halkbanku Ankara, z czego jest bardzo zadowolony. - Występ w każdym kraju nauczył mnie różnych rzeczy. We Włoszech poprawiłem swoją technikę gry, ucząc się od trenerów i starszych zawodników, natomiast w Polsce zdobyłem doświadczenie podczas wielu minut spędzonych na boisku - powiedział.
Na razie przyjmujący walczy w reprezentacji kraju w Lidze Światowej. - Mam nadzieję, że awansujemy do finału. Latem jest też mój ślub, więc moim marzeniem byłby powrót do domu z medalem - zakończył Dick Kooy.
A co do Dicka to pogral troche w Za Czytaj całość