Ola Piskorska: Przed drugim mecze w Krakowie nie myślałeś o przegraniu z premedytacją? Trafilibyście wtedy do grupy z Włochami i Serbią w turnieju finałowym w Rio.
John Speraw: Zastanawialiśmy się nad tym. Cała stawka zespołów w finale jest bardzo mocna, Serbia bardzo się poprawiła ostatnio, a Włosi to zawsze klasa sama w sobie. Ale my chcemy grać z najmocniejszymi przeciwnikami możliwymi. Zagrać przeciwko Brazylii to zawsze jest ciekawe wyzwanie, a gdyby z drugiej dywizji dołączyła Francja to też na pewno nie będzie łatwym rywalem. Grają świetnie i doskonale pamiętam, że pokonali nas na mistrzostwach świata. Biorąc pod uwagę Puchar Świata w perspektywie, to im trudniejsze mecze teraz, tym lepiej dla nas.
[ad=rectangle] Wygraliście trzy razy na cztery spotkania w tym sezonie z Polską. Czy to oznacza, że jesteście lepszym zespołem?
- Trudne pytanie i podchwytliwe (śmiech). Myślę, że wewnątrz pierwszej dywizji każdy może pokonać każdego, wszystko zależy od dyspozycji dnia. Różnice pomiędzy zespołami w czołówce są naprawdę minimalne. A w Lidze Światowej dochodzą do tego jeszcze długie przeloty i zmiany stref czasowych. W Chicago zagraliśmy dwa bardzo dobre spotkania, w pierwszym meczu w Krakowie przegraliśmy, a w tym drugim Polacy mieli już awans i na pewno zagrali z dużą mniejszą presją. A tymczasem moi rezerwowi byli bardzo zmotywowani i głodni gry, chcieli się pokazać po tych wszystkich spotkaniach spędzonych w kwadracie i zagrali na dobrym poziomie.
W reprezentacji Polski nastąpiły zmiany, po mistrzostwach świata odeszło kliku ważnych zawodników. Jak oceniasz poziom gry podopiecznych trenera Antigi po tych zmianach?
- Uczciwie się przyznam, że spodziewałem się, że będziecie grać gorzej niż w zeszłym sezonie i że poziom gry zespołu jednak nieco spadnie. I musze powiedzieć, że jestem pod wielkim wrażeniem waszej reprezentacji, bo w ogóle tak się nie stało. Kurek robi doskonałą robotę jako atakujący, wszyscy grają na wysokim poziomie. Podziwiam, jak świetnie wprowadza nowych zawodników do zespołu Stephane Antiga, to jest zawsze trudny i delikatny moment. Ja tego doświadczam przez ostatnie trzy lata i dobrze wiem, jak duże jest to wyzwanie.
Cały siatkarski świat zachwyca się tymi nowymi zawodnikami, których wprowadzasz do reprezentacji USA. Rok temu Christenson i Sander, w tym roku Russell i Jaeschke, debiutanci, którzy od razu prezentują bardzo wysoki poziom gry i zaskakującą pewność siebie. Jak ty to robisz?
- Nie wiem, czy umiem odpowiedzieć na to pytanie (śmiech). Co do pewności siebie, to po prostu akurat ci siatkarze od zawsze mieli jej dużo i to jest raczej kwestia ich osobowości. Oni po prostu nie boją się wyzwań i nie peszą. Poza tym są dobrze wyszkoleni siatkarsko, mają pewność swoich wysokich umiejętności, a to zawsze pomaga odnaleźć się na boisku. Wszyscy czterej może dla was, Europejczyków, są debiutantami, ale to są zawodnicy z ogromnym doświadczeniem i wielkimi osiągnięciami w lidze uniwersyteckiej. Muszę też dodać nieskromnie, że uważam amerykański system szkolenia młodzieży za bardzo dobry i na wysokim poziomie, a ci chłopcy są jego produktem. Ja też miałem trochę szczęścia, że akurat w tych rocznikach mam tylu wybitnych zawodników, bo oni są niezwykle utalentowani i gotowi do pracy.
Czyli mówisz, że nie masz żadnych zasług w tych świetnych debiutach?
- No aż tak bym tego nie ujął (śmiech). Moją zasługą na pewno jest moja bardzo agresywna polityka włączania nowych siatkarzy do reprezentacji. Od początku taki był mój plan i jasno postawiłem sprawę federacji: biorę do kadry najlepszych niezależnie od ich wieku i zasług. I ci młodzi zawodnicy, których wybrałem, świetnie sobie poradzili z tą odpowiedzialnością.
Mówisz o Pucharze Świata, ale dla was to chyba nie jest aż tak istotne jak dla zespołów z Europy? Wy kwalifikację ze swojej strefy NORCECA macie prawie pewną.
- I tak, i nie. Mam ogromny szacunek do reprezentacji Kanady i postępów jakie czynią z roku na rok, nie lekceważyłbym ich potencjału. Sześć tygodni temu nas pokonali. A Kuba, jak to Kuba, jest całkowicie nieprzewidywalna. Nie mogę powiedzieć, że nasza sytuacja jest komfortowa i możemy być pewni awansu na igrzyska z NORCECA, byłaby też duża presja związana z poczuciem "ostatniej szansy". Poza tym w grę wchodzi inny czynnik. Pamiętaj, że dla nas Amerykanów igrzyska to coś niezwykle ważnego, nie tylko w siatkówce. Cała moja praca z reprezentacją od samego początku ma na celu przede wszystkim zdobycie medalu na igrzyskach w Rio. Chcemy jak najszybciej wywalczyć kwalifikację, żeby potem spokojnie się przygotowywać do występu na igrzyskach, a Puchar Świata będzie pierwszą możliwością na uzyskanie awansu.
Czy patrząc na swój zespół powiedziałbyś, że są gotowi na igrzyska w Rio?
- Jeszcze nie. Mam całą listę rzeczy do poprawki, ale ci nie powiem, bo możemy jeszcze zagrać z Polską w turnieju finałowym LŚ w Rio, a na pewno na Pucharze Świata (śmiech). Ale mamy bardzo dobre fundamenty, dobraną grupę młodych, a zarazem doświadczonych siatkarzy. I cały czas rywalizujemy w rozgrywkach siatkarskich na najwyższym możliwym poziomie, co pomaga nam w rozwoju. I bardzo się cieszę z awansu do turnieju finałowego w Rio, bo to kolejna okazja, a po drugie na początku fazy grupowej myślałem, że jesteśmy bez szans na wyjście z tej trudnej grupy, zwłaszcza mając kontuzjowanego Sandera. A jednak się nam udało.
Na koniec zapytam cię o wrażenia z Krakowa. Na mistrzostwach świata spędziliście tu tydzień i już wtedy komplementowałeś krakowskich kibiców, ale teraz graliście przeciwko Polsce przy pełnych trybunach, było inaczej?
- Bardzo lubię polskich kibiców, nawet jak są przeciwko nam. Bo mam poczucie, że oni i tak nas lubią i szanują, oni po prostu kochają siatkówkę. To jest zawsze ogromna przyjemność grać w takich okolicznościach. W tym roku namówiłem moją żonę i przyjaciół, żeby też przyjechali do Krakowa na nasze mecze i byli zachwyceni. Zawsze jak losujemy Polskę w jakichkolwiek rozgrywkach, to od razu wszystkich zapraszam na to wspaniałe widowisko. Zawsze niezwykle profesjonalnie przygotowane, na wysokim poziomie sportowym i z tysiącami przyjaznych fanów. Niepowtarzalne.
W Krakowie rozmawiała Ola Piskorska