Final Six LŚ: Osłabieni Włosi sprawili dużą niespodziankę - relacja z meczu Serbia - Włochy

Raz jeszcze okazało się, że kłopoty cementują zespół. Mimo znacznych ubytków kadrowych ambitnie walczący Włosi pokonali po tie-breaku reprezentację Serbii. Mecz był nierównym widowiskiem.

W tym artykule dowiesz się o:

Środowe spotkanie było już piątym pojedynkiem obu zespołów w tegorocznej edycji Ligi Światowej. Reprezentacje Serbii i Włoch rywalizowały w grupie A podczas fazy interkontynentalnej. Zdecydowanie lepiej zaprezentowali się podopieczni Nikoli Grbicia, którzy uplasowali się za plecami reprezentacji Brazylii, zdobywając 23 punkty. Aż siedem oczek mniej uzbierali Włosi, którzy z czterech bezpośrednich pojedynków z Serbami tylko jedno rozstrzygnęli na swoją korzyść. Dodatkowo brązowi medaliści igrzysk olimpijskich w Londynie doznali przed Final Six znaczących osłabień. Z powodu złamania wewnętrznego regulaminu kadrę opuścili Iwan Zajcew, Dragan Travica, Luigi Randazzo i Giulio Sabbi.
[ad=rectangle]

Finałowy turniej w Rio de Janeiro rozpoczął się z wysokiego C, bowiem na inaugurację siatkarze reprezentacji Brazylii i Francji stworzyli pasjonujące, czterosetowe widowisko. Ostatecznie lepsi w tej rywalizacji okazali się Trójkolorowi. Po świetnym, pierwszym spotkaniu kibice zaostrzyli sobie apetyty i liczyli, że i drugi środowy pojedynek przyniesie sporo emocji.

Liczne osłabienia kadrze Włoch sprawiły, że to Serbowie stali się zdecydowanym faworytem drugiego, środowego starcia. Jedną z niewielu szans podopiecznych Mauro Berruto było zlekceważenie ich kłopotów przez rywali.

Sam początek starcia serbsko-włoskiego potwierdził te przypuszczenia. Serbowie weszli w pojedynek nieskoncentrowani. Przede wszystkim mieli problemy z przyjęciem zagrywki. Włosi przy serwisach Emanuele Birarelliego i Olega Antonowa wypracowali pięciopunktowe prowadzenie (9:4). Problemy z przyjęciem nie były jedynymi po serbskiej stronie. Szwankowała także skuteczność, a do tego siatkarze z Bałkanów popełniali proste błędy (5:13). Sygnał do odrabiania strat punktową zagrywką dał Aleksandar Atanasijević (10:15). Przewaga Włochów zaczęła diametralnie topnieć po drugiej przerwie technicznej. Lepsza zagrywka oraz skuteczne ataki Marko Ivovicia i Srećko Lisinaca pozwoliły Serbom doprowadzić do wyrównania (22:22). Końcówka należała jednak do Azzurrich, którzy triumfowali 25:23 po efektywnym zbiciu z lewego skrzydła Olega Antonowa.

Słaby początek zadecydował o porażce Serbów w inauguracyjnej partii
Słaby początek zadecydował o porażce Serbów w inauguracyjnej partii

Podopieczni trenera Grbicia pokazali, że szybko potrafią wyciągnąć wnioski. Początek, jak i cała druga odsłona meczu zdecydowanie toczyła się pod ich dyktando. Przede wszystkim gracze z Bałkanów poprawili grę w bloku. Przy stanie 0:4 o czas zmuszony był poprosić Mauro Berruto. 30 sekund przerwy nie wybiło jednak z rytmu przeciwników. Motorami napędowymi Serbów byli Atanasijević oraz Ivović. Byli przedstawiciele PlusLigi otrzymali jednak wsparcie od Nemanji Petricia i Lisinacia. Po skończeniu piłki przechodzącej przez pierwszego z wymienionych Serbowie mieli osiem oczek w zapasie (14:8). Ich grę oglądało się z przyjemnością, bowiem mając kilka punktów przewagi pozwalali sobie na coraz większą swobodę w ataku. Kwintesencją ich poczynań na siatce była akcja przy stanie 22:14, kiedy to Aleksandar Atanasijević wbił z lewego skrzydła siatkarskiego gwoździa. Dwie akcje później świetnym skrótem z zagrywki Marko Ivović przypieczętował triumf Serbów (25:14).

W trzeciej partii do pierwszej przerwy technicznej kibice mogli podziwiać wiele twardych, męskich ataków. W tej walce na wyniszczenie również lepsi byli Serbowie. Ich prowadzenie 8:5 wynikało bowiem z dwóch skończonych kontrataków, najpierw przez Ivovicia a następnie Atanasijevicia. Problemy nie ominęły jednak Marko Podrascanina i jego kolegów. W połowie seta na lewym skrzydle zaciął się Nemanja Petrić. Przyjmujący Modena Volley Punto Zero nie potrafił znaleźć sposobu na przedarcie się przez ręce blokującego duetu Luca Vettori / Emanuele Birarelli, co znalazło swoje odzwierciedlenie na tablicy wyników (11:11). Po wyrównaniu stanu rywalizacji Włosi złapali wiatr w żagle. Nie tylko prowadzili równorzędną walkę z rywalami, ale i wyszli na prowadzenie po kolejnym bloku Birarelliego (19:18). W ostatecznym rozrachunku był to kluczowy moment partii. Siatkarze z Półwyspu Apenińskiego nie pozwolili już sobie odebrać prowadzenia dzięki bardzo skutecznej grze w ataku. Seta zakończyła autowa zagrywka Petricia.

Nikola Grbić desygnował do gry od czwartego seta kapitana zespołu Dragana Stankovicia. Główny zainteresowany nie był zbyt widoczny. Za to jego koledzy, podobnie jak w poprzedniej odsłonie, w początkowej fazie partii poradzili sobie zdecydowanie lepiej od rywali (8:4). Przewaga Serbów była jednak złudna, bowiem w dużej mierze wynikała ona z błędów rywali. Gdy Włosi wrócili do swojej twardej i niemal bezbłędnej gry wynik szybko zbliżył się do remisu (10:11). Środkowy fragment seta był najlepszym odzwierciedleniem całego spotkania. Trudno nie oprzeć się bowiem wrażeniu, że gdyby Serbowie przez cały mecz utrzymali koncentrację, wygraliby pojedynek nawet w trzech setach. A tak chwile słabości kosztowały ich przegrane w pierwszej i trzeciej partii oraz nerwy w czwartej odsłonie. Włosi dwukrotnie bowiem niwelowali straty do dwóch oczek z 12:16 na 15:17 oraz z 17:21 na 19:21. W samej końcówce sprawy w swoje ręce wzięli jednak rezerwowi. Udane zbicia Urosa Kovacevicia i Stankovicia znacznie pomogły serbskim siatkarzom doprowadzić do tie-breaka.

Decydująca rozgrywka była jednak popisem Azzurrich. Wszystko rozstrzygnęło się w pierwszych kilku akcjach, kiedy to kapitalnie zagrywał młokos we włoskiej ekipie, 18-letni Simone Giannelli. Grający w pierwszym składzie za Dragana Travicę rozgrywający pojawił się w polu zagrywki przy stanie 1:1 i opuścił je przy sześciopunktowym prowadzeniu jego zespołu (8:2). Serbowie znów zapomnieli o swojej skutecznej grze i zupełnie nie potrafili odebrać trudnej zagrywki rywala. Tak wysoka przewaga pozwoliła Włochom złapać luz, który emanował u przeciwników w drugim secie. W drużynie z Bałkanów błąd gonił błąd, a mylił się nawet lider zespołu Atanasijević. Spotkanie zakończył zbiciem ze środka Emanuele Birarelli.

W czwartek Włosi zmierzą się z reprezentacją Polski. Biorąc pod uwagę jak zaprezentowali się rywale Biało-Czerwonych w starciu z Serbami, mistrzowie świata nie mogą zlekceważyć podopiecznych trenera Berruto.

Serbia - Włochy 2:3 (23:25, 25:14, 23:25, 25:20, 9:15)

Serbia: Ivović, Petrić, Jovović, Atanasijević, Podrascanin, Lisinać, Rosić (libero) oraz Okolić, U. Kovacević, N. Kovacević, Stanković, Kostić.
Włochy:

Mengozzi, Vettori, Giannelli, Lanza, Birarelli, Antonow, Colaci (libero) oraz Massari, Nelli, Saitta, Anzani.
Tabela grupy J:

MiejsceDrużynaMeczeZ-PSetyPunkty
1. Włochy 1 1-0 3:2 2
2. Serbia 1 0-1 2:3 1
3. Polska 0 0-0 0:0 0

Komentarze (28)
Alex23
16.07.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Włosi w swojej sytuacji postawili wszystko na jedną kartę i zagrali swoje. Serbowie oddali mecz na własne życzenie. Pamiętać należy jednak, że Grbic pracuje z nimi zaledwie dwa miesiące - to zb Czytaj całość
avatar
pablo80 - RSKZ
16.07.2015
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Bardzo dobrze się stało. Teraz nasi widzą, że Włochom nie można odpuścić i trzeba na nich wyjść maksymalnie skoncentrowanym. 
Elos
16.07.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
W sumie dobry wynik dla Polski. Włosi jednak nie skladają broni ale z drugiej strony po Serbach spodziewałem się znacznie więcej.
Powinniśmy sobie poradzić z ww. zespołami. Duży przeskok będzie
Czytaj całość
avatar
stary kibic
16.07.2015
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Nie wolno nam zapominać, że jest to rok przedolimpijski, w którym nie ma nacisku na doraźny sukces, a raczej na różne pomysły składów przed IO.
Największy problem mogą mieć gospodarze, bo nie
Czytaj całość
avatar
Wino1901
16.07.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
O właśnie - już myślałem, że jestem jedyny. Słyszałem zachwyty na temat meczu Francja-Brazylia i uważam, że są one na wyrost. Mecz był dobry, bo zapewnił emocje, ale sam poziom meczu już nie za Czytaj całość