Na calzone do "Dolce Vita" - przed meczem Delecta Bydgoszcz - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Siatkarze Delecty Bydgoszcz zaskakują nawet najtęższych fachowców. Czy jednak będą potrafili przeciwstawić się kędzierzyńskiemu liderowi? - Mamy 40 procent szans na wygraną - twierdzi Waldemar Wspaniały, ale którego mecz z ZAKSĄ ma wymiar szczególny. To przecież właśnie on tworzył kilka lat temu potęgę ówczesnego Mostostalu Azoty, z którym cztery razy zdobywał mistrzostwo Polski.

Cztery lata temu Waldemar Wspaniały rozstał się Mostostalem Kędzierzyn-Koźle, klubem którego potęgę budował od początku XXI wieku i z którym doszedł na szczyty europejskiej siatkówki.

Teraz, po niespełna dwóch latach spędzonych za biurkiem w Polskim Związku Siatkówki, wrócił do… korzeni. - Moje największe marzenie? Chciałbym, by Delecta znalazła się w czwórce - mówił nie tak dawno następca Rastislava Chudnika. Każdemu wolno marzyć, ale nawet wrogowie, Wspaniałego - a tych ma niemało - muszą przyznać, że zupełnie odmienił "kapciuszka" PlusLigi. Odrodzona Delecta nie jest jeszcze królewną, ale w najbliższy poniedziałek będzie próbowała sprawić kolejną niespodziankę i zrobi wszystko, by wygrać z liderem - ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. - Szanse na zwycięstwo? Na dziś sześćdziesiąt do czterdziestu dla drużyny Krzyśka Stelmacha. Ale dla nas liczy się każdy punkt - powiedział trener Delecty.

- Ósme miejsce nas nie satysfakcjonuje i na pewno nie przestraszymy się ZAKSY - deklarował dwa dni przed meczem Piotr Lipiński, który bardzo wiele zawdzięcza trenerowi Wspaniałemu. - Bo on jest rzeczywiście wspaniały - śmiał się 29-letni rozgrywający. "Lipa" najlepsze swoje mecze rozgrywał w Kędzierzynie-Koźlu, pod kierunkiem swojego dzisiejszego szkoleniowca. Teraz jednak występuję w Bydgoszczy i choć w Kędzierzynie mam dalej wielu znajomych, nie przewiduję żadnej taryfy ulgowej - dodał podkreślając, że odkąd w "Łuczniczce" pojawił się Wspaniały, zupełnie inaczej wyglądają przygotowania do kolejnych spotkań. - To nie prawda, że trener Rastislav Chudik dawał nam zbyt wiele swobody. Pracowaliśmy może nawet mocniej niż teraz, ale Wspaniały ułożył te "klocki" i dzisiaj tworzymy zespół, który zna swoją wartość - stwierdził rozgrywający Delecty.

Wspaniały i Lipiński odnosili w Kędzierzynie ogromne sukcesy, ale w zespole znad Brdy jest jeszcze Słowak Martin Sopko. On także zaczynał w zespole swoich poniedziałkowych przeciwników. Na Opolszczyźnie kariery jednak nie zrobił, ale wszyscy tam pamiętają mecze z Delectą, w których zwycięstwa - swoimi atakami i atomowymi serwisami - zapewniał bydgoszczanom właśnie reprezentacyjny słowacki przyjmujący. I chociaż Słowak bardzo lubi słuchać piosenek o miłości, to nigdy dotąd nie miał litości, dla kędzierzynian. Czy tym razem będzie podobnie?

Czwartym do "kędzierzyńskiego brydża" jest od niedawna Marcin Nowak. Jego pojedynek z Robertem Szczerbaniukiem zapowiada się równie interesująco jak cały mecz. Najwyższy środkowy PlusLigi jeszcze w ubiegłym sezonie był kapitanem ZAKSY. Ustąpił jednak miejsca młodszemu o trzy lata "Benkowi" i teraz na pewno będzie chciał pokazać, że nie jest wcale gorszy od… obecnego kapitana trójkolorowych. Inny środkowy Delecty, Artur Augustyn w latach 2003-2005 także zaliczył "staż" w kędzierzyńskim "Wielkim Mostostalu" i na pewno ucieszył się z ponownego spotkania z Waldkiem, bo tak pozwala zwracać się do siebie Wspaniały.

Czy nowy trener bydgoszczan znajdzie sposób na zatrzymanie najlepszych w lidze kontrataków i bardzo dobrą grę rozgrywającego ZAKSY, Michała Masnego? - W Kędzierzynie przegraliśmy po słabej grze, teraz jednak jesteśmy inną drużyną. Dużo silniejszą mentalnie, bardziej poukładaną. Skoro urwaliśmy już punkt Resovii i wygraliśmy z Jastrzębiem, to nie ma przeszkód, by znowu zwyciężyć - z uśmiechem twierdził Lipiński, który jednak nie traktuje najbliższego meczu w jakiś szczególny sposób. Na pewno nie będzie mecz z gatunku - "nie chcieliście nas, no to teraz wam pokażemy". Czy to Skra, ZAKSA, czy Jadar, nie ma to dla mnie znaczenia. Zawsze liczy się zespół w którym grasz. A teraz gram w Bydgoszczy i zrobię wszystko by wygrała Delecta. Nawet wtedy gdy jest to lider rozgrywek - dodał.

Po kilku ostatnich meczach z bydgoską ekipą muszą liczyć się nawet potentaci PlusLigi, a podopieczni trenera Wspaniałego co i rusz udowadniają, że przestali być chłopcami do bicia. Jeśli swój ogromny talent potwierdzi rewelacja ostatnich spotkań, 19-letni atakujący, Dawid Konarski to lider może mieć ogromne kłopoty.

Jakby jednak nie chwalić gospodarzy za dobre występy, to faworytem ostatniego spotkania 12. ligowej kolejki jest jednak ZAKSA. Jeśli podopieczni Krzystofa Stelmacha chcą utrzymać fotel lidera do końca rundy zasadniczej, to nie mogą stracić nawet punkcika w meczach z niżej notowanymi rywalami. Tym bardziej, że demolując olszyński AZS, Skra Bełchatów pokazała, iż okres słabszej gry ma już za sobą.

W hali "Łuczniczka" najlepiej w drużynie gości powinien czuć się Kamil Kacprzak. On jeszcze w poprzednim sezonie był zawodnikiem Delecty. - To specyficzna hala, gdzie przyjezdni nie grają najlepiej, ale my nie zlekceważymy gospodarzy i liczymy na zwycięstwo - deklarował Kacprzak. Jak sam mówi, z sentymentem wspomina grę w Bydgoszczy i na pewno po meczu spotka się z przyjaciółmi i kibicami.

– Na Starym Mieście jest wspaniała knajpka "Dolce Vita". Dobrze by było szybko wygrać i wpaść tam na pieróg Calzone, który przygotowuje doskonały włoski kucharz. Jeśli wygramy zaproszę kolegów, a trener Stelmach, który spędził w Italii 14 lat na pewno też nie odmówi - planował przyjmujący ZAKSY. Nie znaczy to wcale, że zagra on w pierwszej szóstce. Ciężar gry kędzierzynian opiera się na takich graczach jak Jakub Novotny, Robert Szczerbaniuk czy Michał Masny. Nie można także zapominać o silnym jak tur i wysokim jak topola, Kanadyjczyku Terence Martinie. Jeśli dodamy do tego fantastycznie ostatnio usposobionego Michała Ruciaka, to niektórzy już przed meczem dodaliby 3 punkty gościom.

- Na szczęście liczy się to co dzieje się na boisku. My się ich nie boimy - odgrażał się Piotr Lipiński, a to zapowiada niezwykle interesujący pojedynek. Czy młody Dawid Konarski niesiony dopingiem kibiców dotrzyma kroku Novotnemu? A może Sopko znowu "zaczai się" na swój były zespół i spróbuje zniszczyć go zagrywką? Pytania można mnożyć, ale w najbliższy poniedziałek odpowiedzą na nie sami zawodnicy.

Źródło artykułu: