Drużyna prowadzona przez Giovanniego Guidettiego nie dała szans Polkom w finale II dywizji World Grand Prix. Pomarańczowe zwyciężyły dwukrotnie do 19 i do 16. Nie doszło zatem do ani jednej emocjonującej końcówki.
[ad=rectangle]
- Holenderki były lepsze i to w wielu aspektach. Nasza zagrywka nie odrzuciła ich odpowiednio od siatki, co spowodowało, że kończyły niemal wszystkie akcje, a do tego jeszcze podbijały nasze piłki. W taki właśnie sposób się nakręcały i doprowadziło to do zwycięstwa - powiedziała Natalia Kurnikowska.
W grze Polek można było zaobserwować kilka zrywów, które na moment zatrzymywały przeciwniczki. Nie udało się jednak na dłużej powstrzymać naporu holenderskich siatkarek.
- Momentami grałyśmy naprawdę dobrze i gdybyśmy utrzymały ten poziom gry, być może ten trzeci set inaczej by się zakończył. W niedzielę Pomarańczowe były zdecydowanie lepsze i to trzeba im przyznać - oceniła polska przyjmująca.
Oglądając finałowe spotkanie z Pomarańczowymi można było odnieść wrażenie, że Polkom nieco brakowało energii. Jednak przyjmująca reprezentacji Polski jest zdania, że drużyna przygotowywała się do tego meczu tak samo, jak do sobotniego półfinału z Portoryko.
- Byłyśmy tak samo nastawione jak na mecz półfinałowy. Wiedziałyśmy, o co gramy. Miałyśmy skupić się na swojej grze, ale niestety nie wyszło. Być może zabrakło troszkę energii w naszych szeregach. Przegrałyśmy 0:3 i to jeszcze w trzecim secie dość solidnie, więc to absolutnie nie jest powód do radości - oznajmiła zawodniczka Polskiego Cukru Muszynianki.
Biało-Czerwone w tym sezonie rozegrały już cztery spotkania z Holenderkami. Wygrały tylko jedno - sparingowe. Podczas jesiennych mistrzostw Europy drużyny te znów staną naprzeciw siebie.
- Myślę, że jeszcze jest sporo pracy przed nami i na mistrzostwa Europy będziemy gotowe w stu procentach. Jeśli poprawimy swoją zagrywkę i blok, to myślę, że tutaj sprawa może być otwarta - zakończyła Kurnikowska.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)