Dopóki ręka mi nie odleci będę grać - rozmowa z Anną Woźniakowską, kapitan Calisii Kalisz

Calisia Kalisz to chyba największe rozczarowanie tegorocznego sezonu. Brązowe medalistki z poprzedniego sezonu na swoim koncie mają zaledwie dwa zwycięstwa, co w tabeli pozwala wyprzedać tylko Gedanię Żukowo. Ostatni tydzień był kolejnym nie najlepszym okresem gry kaliszanek. O meczach z Gwardią Wrocław i AZS Białystok opowiada kapitan zespołu, Anna Woźniakowska.

Miłosz Marek: Nowy rok rozpoczął się dla was nie najlepiej. Co stało się w przegranym do zera spotkaniu we Wrocławiu?

Anna Woźniakowska: Pierwszego seta zaczęłyśmy fatalnie. Przewaga wrocławianek była ogromna, było chyba 17:3. Każda z nas miała dwie lewe ręce, dwie lewe nogi i stąd taki wynik. Obudziłyśmy się dopiero w trzecim secie, ale to było za mało żeby coś ugrać.

Na dodatek w spotkaniu kontuzję odniosła Ewelina Toborek. W meczu z AZS widać było jej brak.

- Na pewno tak. Myślę, że z grającą Eweliną miałybyśmy zupełnie większe szansę i ten mecz mógłby mieć inny przebieg. Niestety, Białystok jest zespołem mającym wysokie zawodniczki na skrzydłach powyżej 1.80m. Środkową jest ograna Dominika Koczorowska, która naprawdę jest najlepszą punktującą w lidze na swojej pozycji, więc ten zespół to nie są jakieś nowicjuszki w lidze. W tym spotkaniu mogły spokojnie pograć sobie skrzydłami, bo Masami tym blokiem nie gra. Niemniej brakło Eweliny, bo na jej pozycji musiała zagrać Dominika, dla której był to pierwszy mecz na tej pozycji, a nie jest to prosta sprawa.

Ostatnio można było przeczytać, że masz jakieś kłopoty ze zdrowiem. Z twoim barkiem wszystko w porządku?

- Póki atakuje wszystko jest dobrze. Wiadomo że są większe czy mniejsze dolegliwości. Dopóki ręka mi nie odleci będę grać. (śmiech)

Jak oceniasz postawę zespołu po jedenastu już spotkaniach?

- Wiadomo, założenia przedsezonowe były zupełnie inne. Każda z grających u nas zawodniczek grała już w dobrych zespołach w Pile, gdzie były dobrym wchodzącymi, my z Magdą (Godos - przyp. red.) zostałyśmy w Kaliszu. Naszym mankamentem jest brak zmian. Nie ma dziewczyny, która mogłaby wyjść, kiedy jedna z nas jest niedysponowana.

Dziewiąta pozycja to chyba nie jest szczyt waszych marzeń?

- Na pewno nie. Dlatego druga runda jest po to, abyśmy wygrywały i zdobywały te punkty. Mam nadzieję, że wreszcie się ockniemy, ale do tego na pewno potrzebna jest Ewelina.

Jaka atmosfera panuje w zespole?

- Na treningach nie jest łatwo po zebrać się po takich porażkach. Każda z nas ma swoje kontrakty, to jest nasza praca. Musimy się wywiązywać z tego, do czego się zobowiązałyśmy. Myślę, że każda powinna zacząć od siebie i dać jak najwięcej temu zespołowi.

A czy ty jesteś zadowolona ze swoich dotychczasowych występów?

- Co ja mogę powiedzieć? Jestem zadowolona, że dostaję dużo tych piłek, chociaż życzyłabym sobie, żeby ta skuteczność była jeszcze wyższa. Robię co mogę, to jest moja praca i staram się wykonywać swoją rolę w zespole, ale nie zawsze to wychodzi.

Komentarze (0)