Michał Dąbrowski: Jak Pan podsumuje zakończone właśnie spotkanie?
Wojciech Jurkiewicz: Przegraliśmy zasłużenie. Gratulacje dla drużyny z Warszawy, która zagrała agresywnie i z wiarą od początku do końca. Nie przestraszył ich pierwszy, przegrany przez nich set, wygrali kolejne dwie końcówki i zdobyli trzy bardzo ważne dla nich punkty. My z kolei straciliśmy równie ważne dla nas. Myślałem, że po przerwie świątecznej złapiemy jakiś regularny poziom gry, ale niestety znowu zaczynamy falować formą. Góra zaczyna uciekać, tracimy powoli kontakt z czołówką. Ciężko znaleźć racjonalną odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje.
Z czego może wynikać wasza słabsza forma, jeszcze nie rozpoczęliście przecież przygotowań do play-off?
- Nie, to nie może być wytłumaczeniem. Mamy teraz drugą część sezonu, musimy zająć jak najwyższą pozycję w tabeli. Dzisiaj mieliśmy duży problem z przyjęciem i jednocześnie sami nie zrobiliśmy dzisiaj żadnej krzywdy zagrywką. Mocniejsze zagrywki z naszej strony albo kończyły się błędem, albo nie sprawiały przeciwnikom problemów. No cóż, przegraliśmy dość ważną dla nas potyczkę i jesteśmy rozgoryczeni.
Czy zaskoczyła was postawa Politechniki, ostatnio przegrali z teoretycznie najsłabszym przeciwnikiem w lidze?
- Jak widać można się pozbierać nawet po takim meczu. Z tego powodu należy się dla nich duży szacunek. Dzisiaj zaprezentowali bardzo dobrą siatkówkę - dobrą grę w obronie - podbijali dużo piłek, jednocześnie dobrze współpracowały formacje blok-obrona. Nie drżała im też ręka w ataku.
Jakie macie plany na najbliższy czas?
- W czwartek gramy z Kijowem, będziemy się starali zrehabilitować za tą porażkę, mam nadzieję, że to się nam uda. Jeśli chodzi o ligowe spotkania to mamy dwa tygodnie przerwy więc będziemy się spokojnie przygotowywać do kolejnego meczu.
Michał Dąbrowski: Pana komentarz do spotkania?
Adam Nowik: Wynik poszedł w świat, Politechnika zagrała dzisiaj dobrze, nam nie udało się poza pierwszym setem nadbudować przewagi, którą moglibyśmy bezpiecznie doprowadzić do końca seta. W końcówkach hala zawsze sprzyja gospodarzom, nie udało się nam wygrać.
Przyjechaliście do Warszawy jako faworyt, jednak po pierwszym secie to Politechnika przejęła inicjatywę.
- Faworyt się rodzi na boisku. Możemy sobie gdybać, możemy porównywać statystyki, ale najważniejsza jest sama gra. Dzisiaj Politechnika wygrała i trzy punkty
zostają w Warszawie.
Z perspektywy boiska - co w grze Warszawy było decydujące o zwycięstwie?
- Po prostu - zdobyli pięć "oczek" więcej od nas.
Z czego wynika wasza słabsza dyspozycja?
- Ciężko powiedzieć, nie udało nam się prowadzić równej gry. To mogło zdecydować o tym, że Politechnika zdobyła w każdym z setów dwa - trzy punkty więcej, dzięki którym wygrała cały mecz.