Laurent Tillie: Julien Lyneel odnajdzie się w Asseco Resovii Rzeszów

Szkoleniowiec reprezentacji Francji opowiada w rozmowie z naszym portalem między innymi o współpracy z Earvinem Ngapethem, metamorfozie Antonina Rouziera oraz swoich podopiecznych, którzy w najbliższym sezonie zagrają w PlusLidze.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński

Wirtualna Polska: Już w 2014 roku Francja pokazała światu swój potencjał, prezentując się bardzo dobrze podczas mistrzostw świata i zajmując na nich 4. miejsce. Rok później, jako zwycięzcy drugiej dywizji Ligi Światowej, wygraliście również zmagania w całych rozgrywkach. Jaki był zatem klucz do zrobienia kroku naprzód?

Laurent Tillie: Po ubiegłorocznych mistrzostwach świata moi zawodnicy uwierzyli, że są w stanie pokonać każdego. Utwierdzili się w przekonaniu, iż potrafią zwyciężyć nad Polską czy Stanami Zjednoczonymi. Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy najlepszą drużyną na świecie. Nie mamy w składzie najlepszych zawodników globu, ale z każdym treningiem, meczem i turniejem staramy się poprawiać. Powtarzam swoim zawodnikom: "możemy przegrać, rywal ma prawo okazać się lepszy, lecz najważniejsze jest podjęcie walki oraz ciągłe poszukiwanie sposobu na jego przechytrzenie". Kiedy obejmowałem kadrę w 2012 roku, Francja nie była pewna udziału w żadnym turnieju. Krok po kroku zaczęliśmy robić jednak postępy, a po zajęciu 4. miejsca podczas mistrzostw świata 2014 byliśmy bardzo smutni i rozczarowani. Chcieliśmy wywalczyć medal, ale z czasem spróbowaliśmy przełożyć naszą frustrację na głód osiągnięcia sukcesu. W reprezentacji pozostali wszyscy najważniejsi zawodnicy, którym powiedziałem: "jeśli chcemy wygrywać, musimy pracować". I przez trzy miesiące trwania Ligi Światowej dałem im zaledwie trzy dni wolnego. Resztę czasu zajmowały nam treningi, podróże i mecze. Niemniej jednak triumf w Lidze Światowej zaskoczył także nas samych.

A jak udało wam się uporać ze zmęczeniem i jet lagiem (zespół nagłej zmiany strefy czasowej - red.)? Finałowy mecz drugiej dywizji w Warnie i wasze pierwsze spotkanie podczas Final Six w Rio De Janeiro dzieliły przecież zaledwie cztery dni.

- Uważam, że kluczowymi czynnikami w pokonaniu wszelkich przeciwności okazały się dobre przygotowanie fizyczne oraz odpowiednia koncentracja. Jak większość drużyn, w każdym tygodniu spędzamy przynajmniej 2-3 dni na siłowni, nawet gdy jesteśmy w podróży. Ponadto mam w składzie młodych siatkarzy, którzy potrafią o wszystkim zapomnieć, kiedy wchodzą na boisko. Po prostu grają, zachowują spokój i nie narzekają. Nie uskarżali się na trwającą 20 godzin podróż, ani na fakt, że po przylocie do Brazylii zaginęło 11 naszych bagaży, w których mieli swoje rzeczy.

Rok temu mówił pan, że słabszym punktem reprezentacji Francji jest blok. Progres w tym elemencie jest pańskim zdaniem zauważalny?

- Tak, cały czas pracujemy nad grą w bloku, choć jest to trudna część siatkarskiego rzemiosła. Nie chcemy być najlepiej blokującą drużyną świata, ale pragniemy wykonywać ten element czysto. Oznacza to, że staramy się unikać popełniania różnego rodzaju błędów. Generalnie wolę jednak bardziej koncentrować się na pracy nad przyjęciem, obroną i zagrywką, gdyż to są nasze najmocniejsze strony. Poświęcamy dużo czasu na ich szlifowanie, a przy wykonywaniu słabszych elementów mamy po prostu zachowywać należyte skupienie.

Pana samego bardzo rzadko można zobaczyć krzyczącego na swoich podopiecznych podczas meczu. Co zatem zawodnicy muszą zrobić, by naprawdę zdenerwować Laurenta Tillie?

- Czasami jestem na nich bardzo zły i krzyczę, ale staram się to czynić wyłącznie między nami - w szatni bądź podczas treningu. W czasie pojedynków próbuję zachowywać spokój. Zawsze podkreślam konieczność odpowiedniego zaangażowania w grę i pokazywania hartu ducha. Sam byłem zawodnikiem i zdaję sobie sprawę, że błędy mogą się zdarzyć każdemu. Jednak jeśli już gracz się pomyli, wcześniej musi być należycie skoncentrowany na wykonywaniu powierzonych mu zadań. To można dostrzec choćby po jego zachowaniu czy ustawieniu na parkiecie. Nie złoszczę się więc o popełniony błąd, natomiast denerwuję się, kiedy siatkarz nie jest odpowiednio skupiony na grze i nie wkłada w nią należytego wysiłku.
Laurent Tillie nie należy do osób, które dają się łatwo wyprowadzić z równowagi Laurent Tillie nie należy do osób, które dają się łatwo wyprowadzić z równowagi
Podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera w Toruniu graliście bez jednego z podstawowych zawodników - rozgrywającego Benjamina Toniuttiego. Zasługuje on na nazywanie go "Napoleonem francuskiej siatkówki"?

- Benjamin jest ważnym zawodnikiem, ponieważ, niczym Napoleon, jest strategiem, który wie, w jaki sposób zarządzać poczynaniami pozostałych zawodników. Jest bardzo dobrym rozgrywającym oraz, jako kapitan, naprawdę świetnie wywiązuje się z roli lidera. Przed ważnym turniejem zawsze pojawiają się obawy, kiedy podstawowy kreator gry nie może wystąpić, ale w Toruniu Yoann Jaumel pokazał się z dobrej strony. Koledzy z zespołu bardzo mocno mu pomagali, pokazując prawdziwego ducha drużyny podczas nieobecności naszego Napoleona.

Jenia Grebennikov powiedział z kolei w jednym z wywiadów, że poza boiskiem Toniutti jest osobą nieco nieśmiałą.

- Tak, to prawda, lecz ja mówię moim graczom: "jesteście jak gwiazdy filmowe". Każdy z nas jest człowiekiem, mającym swój charakter. Może być nieśmiały bądź ekspresywny, jaki tylko chce. Ale wchodząc na boisko, wszyscy muszą być aktorami. Nawet jeśli ktoś jest z natury spokojny, na parkiecie musi pokazać odpowiednią agresję. Mecz jest wydarzeniem specjalnym, podczas którego można zmienić osobowość. I Benjamin na parkiecie wcale nie jest nieśmiały.

Co do aktorów, w swoich szeregach posiada pan jednego z najbardziej widowiskowo grających siatkarzy na świecie, Earvina Ngapetha. Nie myślał pan jednak kiedyś o powstrzymaniu go od częstego wykonywania szalonych akcji?

- Pozwalam mu grać, ale chcę, by nie tracił kontroli nad swoimi poczynaniami i potrafił zachowywać spokój w odpowiednich chwilach. Uwielbiam jego styl gry, ale w siatkówce liczy się skuteczność. Można grać widowiskowo, ale najważniejsze jest odnoszenie zwycięstw. Earvin potrafi łączyć efektywność z efektownością. On ma potrzebę bycia gwiazdą. Daję mu więc na boisku wolną rękę, choć czasami podpowiem, by ustawił się na przykład w innym miejscu. We współpracy z nim nie mam zamiaru mu niczego udowadniać, tylko wcielam się ewentualnie w rolę doradcy.

Największą gwiazdą reprezentacji Francji jest:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×