Już na samym początku konferencji prasowej po spotkaniu Japonia-Australia (3:1) szkoleniowiec zwycięskiej drużyny zdobył się na godny zapamiętania gest wobec rodaków, którzy doświadczyli skutków intensywnych opadów i powodzi nękających cały Kraj Kwitnącej Wiśni: - Prefektury Ibaraki i Tochigi cierpią po fali powodzi wywołanych tajfunem krążącym nad naszym krajem. Chcieliśmy podarować poszkodowanym ludziom nieco radości i nadziei naszą grą - powiedział Masashi Nambu.
Przez niemal całe czwartkowe spotkanie zespół gospodarzy wyraźnie przeważał nad rywalami z Antypodów, nawet atomowe ataki Thomasa Edgara nie siały postrachu wśród zorganizowanych Japończyków. - Utrzymywaliśmy dobry rytm w pierwszym i drugim secie, nasze przyjęcie i serwis były stabilne. Po przegranym trzecim secie zawodnicy oczyścili swoje umysły i zdołali wygrać całe spotkanie. Przed meczem mówiłem swoim podopiecznym głównie o tym, by zachowali do samego końca ostrożność i koncentrację - ocenił trener zwycięzców.
W diametralnie innym nastroju byli reprezentanci Australii, dla których porażka z gospodarzami Pucharu Świata była szczególnie dotkliwa. Podopieczni Roberto Santilliego nie wygrali żadnego z trzech dotychczasowych spotkań w Japonii, zdobywając w nich jedynie jednego seta. - Nie będę długo rozwodzić się nad dzisiejszym meczem. Jestem zszokowany i mocno zawiedziony tym, co pokazaliśmy jako drużyna. W naszej postawie nie było serca do walki ani agresji. To zdecydowanie nie był nasz dzień, Japończycy spisali się bardzo dobrze w kontrataku. Musimy dążyć do mniejszej ilości własnych błędów i pokazać więcej pasji na parkiecie. Pozostaje nam za dwa dni walczyć o zwycięstwo w kolejnym spotkaniu - przekonywał na konferencji Thomas Edgar.