LM: Awans Skry na wyciągnięcie ręki (relacja)

W łódzkim Pałacu Sportu PGE Skra Bełchatów podejmowała Panathinaikos Ateny. We wcześniejszym meczu grupy F niemiecki VfB ograł Iskrę Odnicowo. Sytuacja mocno się skomplikowała. Mecz oglądało 10 tysięcy widzów dzięki czemu rekord frekwencji tegorocznych rozgrywkach Ligi Mistrzów został pobity. Przypomnijmy, że poprzedni również należał do polskich kibiców. Wtedy to spotkanie z Iskrą zgromadziło 9 tysięcy fanów siatkówki.

PGE Skra Bełchatów - Panathinaikos Ateny 3:1 (25:21, 25:23, 17:25, 25:17)

Skra: Falasca, Wlazły, Antiga, Murek, Możdżonek, Pliński, Gacek (libero) oraz Kurek, Dobrowolski, Bąkiewicz, Jarosz

Panathinaikos: Depestele, Agamez, Herpe, Andrae, Andreadis, Gerić, Stefanou (libero) oraz Psarras, Lappas, Kyriazis

Pierwszy set okazał się niezwykle zacięty. Niemal do samego końca na prowadzeniu był Panathinaikos. W Greckim zespole skutecznie atakowali Andrae oraz Agamez. Było tak aż do stanu 14:18 kiedy to szaleńczy pościg rozpoczęła Skra. Bełchatowianom bardzo pomógł atakujący "Koniczynek". Nie wytrzymał on presji i popełniał masę błędów. Kapitalnie blokował Daniel Pliński. Ostatecznie "żółto-czarni" wygrali 25:21.

We wtorkowy wieczór na świat przyszedł Arkadiusz Wlazły. Być może jest to historyczna chwila dla polskiej siatkówki i w przyszłości syn Mariusza pójdzie w jego ślady. Kto wie? Wiadomość o nowym członku rodziny nie pomogła Wlazłemu w meczu. Mimo, że nie można wypowiedzieć się negatywnie o jego grze to bełchatowskiemu atakującemu brakowało przysłowiowego "błysku".

W kolejnej partii znów emocji było pod dostatkiem. Kibice mogli oglądać grę punk za punkt i żadnej z drużyn nie udało osiągnąć się większej przewagi. W obronie wręcz genialnie grał Piotr Gacek. Zawodnik ten jest ważnym ogniwem w Skrze. W poprzednim sezonie bełchatowianom brakowało stabilnego gracza na tej newralgicznej pozycji. Teraz wszystko wygląda jak należy. Końcówka ponownie należała do polskiego zespołu. Znów mylił się Agamez, a Wlazły i spółka bezlitośnie wykorzystali słabość ateńczyków.

O tym, że w siatkówce wynik zmienia się jak kalejdoskopie dobitnie przekonaliśmy się w trzeciej odsłonie meczu. Tym razem na fali byli Grecy. Paradoksalnie najwięcej kłopotów sprawiał… Agamez. Kolumbijczyk podenerwowany wcześniejszymi pomyłkami obudził w sobie sportową złość. "Koniczynki" wygrały i to wyraźnie, bo aż różnicą ośmiu punktów.

Czwarta i ostania partia bez historii. Zespół Castellaniego prowadził przez cały set aby ostatecznie wygrać 25:17. W hali zapanowała wielka radość. Panathinaikos do Grecji powróci na tarczy, a bełchatowianie niemal zapewnili już awans do kolejnej rundy.

Środa dla "żółto-czarnych" okazała się niezwykle szczęśliwa. Awans jest na wyciągnięcie ręki, a forma cieszy i to bardzo. Kolejny mecz z VfB Friedrichshafen będzie bardzo trudny, jednak przy formie jaką prezentuje w tej chwili Skra o wynik możemy być spokojni.

Komentarze (0)