Do meczu drużyna prowadzona przez Johna Sperawa przystępowała z bilansem 7 zwycięstw i brak porażek, natomiast ich przeciwnicy - z dokładnie odwrotnym. Nietrudno było zatem wskazać faworyta pierwszego piątkowego spotkania.
Pierwsze dwa sety miały spodziewany przebieg. W okolicach pierwszej przerwy technicznej ekipa USA budowała sobie wysoką przewagę i pilnowała jej do samego końca. W pierwszej partii - gdy prowadziła 18:13 - świetną serię na zagrywce zanotował David Smith, co sprawiło, że Tunezyjczycy do końca seta zdołali zdobyć tylko jeden punkt.
W drugiej odsłonie drużyna z Afryki dotrzymywała kroku faworyzowanym rywalom tylko do stanu 10:10. Następnie sprawę w swoje ręce wziął Matthew Anderson i skończył kilka istotnych piłek. W ten sposób Amerykanie odnieśli zwycięstwo 25:19.
Najbardziej wyrównany był set trzeci. Praktycznie przez cały czas nielicznie zgromadzeni kibice w hali w Osace oglądali walkę punkt za punkt. To podopieczni Fethiego Mkaouara przejęli inicjatywę, a prym w ataku wiódł Hamza Nagga. Wszystko zmierzało do czwartego seta, gdyż Tunezja prowadziła 23:20 i 24:22, ale nie byli w stanie zakończyć tej partii zwycięstwem i doszło do gry na przewagi. Tunezyjczycy mieli łącznie 6 piłek setowych, ale to Amerykanie wyszli zwycięsko z tej batalii. Wygrali 29:27, a wystarczyła im do tego pierwsza - i jak się okazało - ostatnia piłka meczowa.
USA - Tunezja 3:0 (25:14, 25:19, 29:27)
USA: Christenson (2), Sander (12), Smith (7), Anderson (22), Russell (3), Holt (10), E. Shoji (libero) oraz Lotman (5), K. Shoji, Watten (libero).
Tunezja: Jerbi (4), Karamosli (4), Agrebi (3), Kaabi (10), Moalla (3), N. Miladi (5), Korbosli (libero) oraz Nagga (10), M'rabet, M. Miladi (2).
MVP: David Smith (USA).
Zobaczcie ile Polacy mają małych punktów straconych, dlatego uwa Czytaj całość