Pierwsze z dwóch barażowych spotkań w Antwerpii nie przyniosło niespodzianki. Reprezentacja Niemiec w trzech setach wygrała z Węgierkami i odprawiła rywalki do domu. Półtorej godziny później na parkiet wybiegły współgospodynie mistrzostw Europy. Belgijki, by mieć dalsze szanse na obronę brązowego medalu musiały pokonać Czeszki. Zadanie teoretycznie łatwe, bowiem nasze południowe sąsiadki były dalekie od swojej optymalnej formy przynajmniej do środowego wieczoru. Problem w tym, że i Belgijki w ostatnim pojedynku fazy grupowej zagrały bardzo słabo, gładko przegrywając 0:3 z reprezentacją Turcji.
Podopieczne Gert Vande Broeka rozpoczęły to spotkanie tak jakby chciały udowodnić, że ich poniedziałkowa wpadka z drużyną znad Bosforu była tylko i wyłącznie wypadkiem przy pracy. Czeszki nie zdążyły się jeszcze dobrze "rozgościć" na boisku, a już przegrywały siedmioma punktami (1:8). Taki początek reprezentacji Belgii ustawił całą premierową odsłonę meczu. Rywalki miały tylko jeden lepszy moment w grze, kiedy to zbliżyły się na 10:13. Od tego momentu ponownie na parkiecie dominowały współgospodynie czempionatu, które do końca inauguracyjnej partii pozwoliły zdobyć przeciwnikom jeszcze dwa oczka.
U Czeszek największym problemem w pierwszej fazie meczu była skuteczność w ataku, która szwankowała już w fazie grupowej. Mimo lepszego przyjęcia perfekcyjnego od rywalek (48 - 33 procent) podopieczne Carlo Parisiego zupełnie nie potrafiły znaleźć sposobu przede wszystkim na blok Belgijek. W drugiej odsłonie widowiska z pomocą przyszły im jednak same przeciwniczki. Dotychczas niemal nieomylne w tym spotkaniu brązowe medalistki poprzedniego czempionatu zaczęły częściej oddawać punkty po swoich błędach. Ich pomyłki spowodowały, że to Czeszki przejęły inicjatywę w grze (6:3, 13:7). W samej grze Anety Havlickovej i jej koleżanek było widać poprawę w ataku, ale ich skuteczność ponownie szwankowała w końcówce partii. Zawodniczki trenera Parisiego nie potrafiły od stanu 18:24 skończyć piłki i ostatecznie wykorzystały dopiero szóstą okazje do skończenia seta.
W trzeciej odsłonie środowego starcia wszystko wróciło do normy. Do normy, która była zdecydowanie bardziej korzystna dla Belgijek. Znów ścianą nie do przejścia był ich blok, na który "nadziewały" się rywalki. Ich lepsza gra w ataku była tylko przejściowa i trwała mniej więcej do połowy drugiej partii. W całym trzecim secie skuteczność Czeszek znów nie przekraczała 30 procent. Z taką efektywnością trudno walczyć z grającymi dobrze przeciwniczkami, wśród których wyróżniała się przede wszystkim Lise van Hecke (22 oczka po trzech setach).
Mecz rozstrzygnął się tak naprawdę do pierwszej przerwy technicznej czwartej partii. Kosmetyka parkietu odbywała się przy prowadzeniu 8:0 dla Belgijek. Czeszki już nie podniosły się po takim ciosie otrzymanym na samym początku seta ostatniej szansy. Ich gra z każdą kolejną akcją wyglądała coraz słabiej. Zupełnie inaczej przedstawiała się sytuacja po drugiej stronie siatki. Obrończynie brązowego krążka napędzały się i powiększały przewagę (18:5). Ostatecznie wbiły w parkiet rywalki, które w ostatniej odsłonie pojedynku nie przekroczyły granicy dziesięciu zdobytych punktów.
Belgia - Czechy 3:1 (25:12, 23:25, 25:21, 25:9)
Belgia:
Van Hecke (26), Dirickx (7), Heyrman (17), Leys (7), Aelbrecht (7), Vandesteene (7), Courtois (libero) oraz Grobelna (1), Cianci, Van de Vyver
Czechy: Havlickova (14), Smutna (3), Purchartova (5), Mlejnkova (3), Sajdova (6), Havelkova (10), Kovarova (libero) oraz Hodanova, Vanzurova (7), Vincourova, Toufarova, Trinkova, Dostalova (libero)