WP SportoweFakty: Jakie są twoje wrażenia po pierwszych tygodniach pobytu w Polsce?
Micha Hancock: Póki co naprawdę mi się podoba. Ludzie w waszym kraju są mili i przede wszystkim mówią po angielsku, co nie wszędzie jest regułą, a przecież bardzo ułatwia komunikację. Jednak przebywanie w innym kraju i uczenie się tego, co wolno w danej kulturze, a czego nie, jest zawsze wyzwaniem i zajmuje trochę czasu. Najważniejsze, że niczego mi nie brakuje i mam bardzo komfortowe mieszkanie. Jest gdzie wracać po treningu.
Widziałem, że masz już za sobą pierwszą większą wyprawę w nowym kraju…
- Tak, wybrałyśmy się na weekend z Deją McClendon i Becky Perry do Wrocławia. Miałyśmy okazję pójść na większe zakupy, pospacerować, pozwiedzać miasto… Nie miałyśmy jeszcze okazji zobaczyć Krakowa, ale wiele osób mówi, że warto tam przyjechać, także za jakiś czas pewnie skorzystamy z okazji. Czekają nas nas także Katowice.
[b]
Masz jakieś wspomnienia związane z Polską?[/b]
- Nie, w tej chwili nic mi nie przychodzi do głowy…
Przypomnę ci. W zeszłym sezonie twoje Imoco Conegliano grało w Pucharze CEV z Atomem Trefl Sopot i co prawda przegrało wyjazdowy rewanż, ale zasłynęłaś serią świetnych zagrywek w drugim secie spotkania, bodajże dziewięciu z rzędu.
- Ach tak, widziałam na YouTubie! Faktycznie, to było niezłe. W tamtym czasie mój włoski zespół nie miał wielu okazji do podróżowania po Europie, natomiast kiedy przyjechałam na mecz do Sopotu, miałam okazję spotkać się i pogadać z Deją, która wtedy grała w Atomie. I chyba to jest dla mnie wspomnienie ważniejsze od meczu czy własnego występu.
Jak na razie ocenisz nowy zespół i trenera Serramalerę?
- Nie mogę narzekać na zespół, podoba mi się nasz charakter, umiejętności i zapał do pracy. Trenujemy naprawdę ciężko, to pomaga nam się zgrać i lepiej poznać. Co do trenera, jest bardzo dokładny i szczegółowy, poza tym ma w sobie sporo pozytywnej energii. Mam nadzieję, że jego nastawienie pomoże nam w utrzymaniu dobrej postawy przez cały sezon.
Wszystkie zagraniczne zawodniczki MKS-u posługują się językiem angielskim, dlatego nie macie chyba problemów z porozumiewaniem się na treningach?
- To naprawdę pomaga i niweluje wiadome trudności z komunikacją. Poza tym Rebecca zna włoski, także może swobodnie komunikować się z Magdą (Śliwą, drugim trenerem dąbrowskiego MKS-u - przyp.red) i często pełni między nią a mną rolę tłumacza, dlatego wszystko na razie przebiega bardzo sprawnie.
A z którą z Polek w składzie dogadujesz się najlepiej?
- Może wśród polskich koleżanek nie mam bliskich przyjaciółek, ale bardzo polubiłam Kosę (Karolinę Różycką - przyp.red), z którą mieszkam w pokoju podczas wyjazdów. Jest naprawdę otwarta, zabawna, lubi się powygłupiać… Do tego imponują mi Stacha i Krysia (Joanna Staniucha-Szczurek i Krystyna Strasz). Doskonale się współpracuje z nimi na treningach: walczą do końca, nie odpuszczają ani jednej piłki, tworzą atmosferę rywalizacji, aż chce się grać! Mam nadzieję, że z resztą dziewczyna prędzej lub później zapoznam się bliżej.
[nextpage]Jak dobrze znasz się z Deją McClendon?
- Jesteśmy bliskimi przyjaciółkami. Znamy się bardzo dobrze z czasów uniwersyteckich, grałyśmy przez dwa w jednej drużynie. Spędziłyśmy ze sobą sporo czasu na parkiecie i nie tylko.
Deja powiedziała o tobie ciekawą rzecz w wywiadzie dla lokalnej prasy tuż po tym, jak opuściłaś uczelnię Penn State: "Micha kocha każdą minutę spędzoną na parkiecie i wszyscy w drużynie to czują. Nie wiem, czy to można wydrukować, ale jest po prostu pieprzonym twardzielem (w oryginale: badass - przyp.red.)".
- Tak naprawdę trudno jest mi się wypowiadać na własny temat, oceniać siebie… Po prostu na boisku staram się dawać z siebie wszystko. Jeśli moja drużyna to widzi i czuje, co staram się jej dać swoją postawą, wtedy mogę być z siebie zadowolona. Uważam, że podstawową cechą zawodniczki na mojej pozycji jest pewność siebie i staram się okazywać tę pewność w każdej sytuacji.
[b]
Trzeba było mieć wiele pewności siebie, by poradzić sobie jak ty we Włoszech: właściwie wyrwano cię z ojczyzny i wysłano na kilka tygodni na drugą stronę Atlantyku… [/b]
- Nie było to łatwe, skończyłam wcześniej naukę w college’u po tym, jak otrzymałam ofertę z Conegliano w styczniu tego roku. Wszystko odbyła się bardzo szybko, nie miałam czasu, aby poznać dobrze całą drużynę i zaadaptować się w zupełnie innym kraju. Do tego jeszcze dołączałam do zespołu w połowie sezonu, co przysparzało jeszcze więcej trudności. Teraz mam okazję trenować z nową drużyną od samego startu przygotowań do sezonu i na spokojnie odkrywać nowe środowisko, nie ukrywam, że taka sytuacja zdecydowanie bardziej mi odpowiada.
A co przekonało cię do przyłączenia się do MKS-u?
- Przede wszystkim polska liga stoi na wysokim poziomie i pozwala młodym zawodniczkom jak ja do zbierania cennego doświadczenia. Nie znam jeszcze siły drużyn występujących w waszym kraju, ale wiem, że w najlepszych zespołach grają reprezentantki Polski oraz innych europejskich reprezentacji. Słyszałam do tego wiele pozytywnych opinii o życiu w Polsce, ale chyba najważniejszym argumentem za dołączeniem do MKS-u była Deja. Podpisałyśmy kontrakt z klubem właściwie jednocześnie i obie mamy nadzieję, że była to dobra decyzja.
Jak się twoje osobiste cele na ten sezon?
- Będę dążyła do tego, by być jedną z najlepszych rozgrywających w tej lidze, żeby moja praca na treningach przełożyła się na dobre występy w oficjalnych spotkaniach. Ale podkreślam, że dla mnie cele drużyny i jej dobro liczy się zdecydowanie bardziej od prywatnych ambicji. Najlepiej byłoby walczyć o pierwszą czwórkę, a nawet i medal, ale dopiero zaczynamy okres sparingów i bezpośredniej rywalizacji z innymi zespołami. Jeszcze nie wiemy do końca, na co nas do końca stać i podejrzewam, że to samo czują pozostałe drużyny w polskiej lidze. Zobaczymy, wierzę, że stać nas na wiele.
Masz na swoim koncie wiele indywidualnych nagród ligi NCAA, doceniła cię amerykańskie stowarzyszenie trenerów AVCA, ale wciąż brakuje ci występów w seniorskiej reprezentacji USA. Masz nadzieję na to, że ten sezon będzie dla ciebie pod tym względem przełomowy?
- Cóż, jesteśmy już tak blisko igrzysk olimpijskich, że jakiekolwiek większe zmiany w reprezentacji mojego kraju będą raczej niespodzianką. Dostanie się do drużyny Karcha Kiraly’ego jest ogromnym wyzwaniem, aczkolwiek każde wyjście na parkiet i każdy mecz jest okazją do pokazania się z jak najlepszej strony. Jeżeli otrzymam zaproszenie na treningi reprezentacji po tym sezonie, będę szczęśliwa za docenienie mojej pracy, ale z drugiej strony patrzę realistycznie: obecnie na mojej pozycji liczą się siatkarki starsze i z większym doświadczeniem.
Rozmawiał Michał Kaczmarczyk