Zawsze jestem optymistą - rozmowa z Mirosławem Przedpełskim, prezesem PZPS

O zaletach Daniela Castellaniego, doświadczeniu Jerzego Matlaka i propozycji dla Alojzego Świderka portal SportoweFakty.pl rozmawiał na gali Siatkarskich Plusów z Mirosławem Przedpełskim. Prezes PZPS ujawnił, że awans do mistrzostw świata i miejsce w najlepszej czwórce mistrzostw Europy to najbliższe cele, które ma zrealizować Argentyńczyk. Związek liczy tez na młodych polskich szkoleniowców, których do pracy przyciągnie trener kadry.

Wojciech Potocki: Ogłosił pan dzisiaj decyzje dotyczące trenerów reprezentacji. Obaj szkoleniowcy byli na te funkcje typowani już dwa miesiące temu. Po co więc był ten cały "cyrk" z konkursem, czy ofertami których nie było? Nie lepiej było podjęć te decyzje od razu?

Mirosław Przedpełski: Chcieliśmy, by proces wyłaniania trenerów kadry był jak najbardziej transparentny. Pamiętam, że kiedy obejmowałem funkcję prezesa było wiele niedomówień jeśli chodzi o trenerów kadry. To są szalenie delikatne sprawy i chcieliśmy uniknąć jakichkolwiek podejrzeń, o załatwianie czegoś pod stołem. Myślę, że jesteśmy jedynym związkiem w Europie, który przeprowadził, tak przejrzysty i otwarty konkurs. A kandydatury? Może i były wcześniej, ale teraz - po rozmowach z trenerami i przeanalizowaniu ich propozycji - mogliśmy wybrać naprawdę najlepszych.

Największy dorobek z trójki, która została w ostatnim etapie konkursu miał jednak Daniele Bagnoli. Co stało na przeszkodzie, by to on zajął miejsce po Raulu Lozano?

- Bagnoli jest także kandydatem na trenera reprezentacji Rosji. Tam sprawa rozstrzygnie się później, a my nie mogliśmy już dłużej zwlekać. Gdyby podjął jednoznaczną decyzję to pewnie byśmy o nim myśleli poważniej.

Czy związek postawił Danielowi Castellaniemu konkretne cele do zrealizowania?

- Najbliższy cel to eliminacje do mistrzostw świata. Musimy zdobyć kwalifikację, a muszę przypomnieć, że mamy w grupie Niemców, których poprowadzi Raul Lozano i zawsze groźną Francję. Drugie zadanie to mistrzostwa Europy, gdzie chcielibyśmy znaleźć się w pierwszej czwórce.

Proszę powiedzieć co w programie przedstawionym przez Argentyńczyka było decydujące. Co najbardziej się panu spodobało?

- Jeśli o mnie chodzi, to bardzo mnie ujął czymś, co nazwałbym powrotem do etosu reprezentanta. Chodzi o to, by do gry nie trzeba było nikogo na siłę namawiać. To musi być coś więcej niż tylko proste wypełnienie obowiązku. Jestem przekonany, że Argentyńczyk potrafi stworzyć taką atmosferę, że zawodnicy pójdą za nim w ogień. A jeśli ktoś nie zechce to trudno - przymusu nie będzie.

Kiedy rozmawialiśmy przed ogłoszeniem konkursu mówił pan, że Lozano miał slaby kontakt z drużyną, bo nie wszyscy mówią po włosku czy hiszpańsku. A Castellani? Przecież on po polsku potrafi powiedzieć "dziękuję bardzo" albo "proszę". To trochę za mało.

- Dobrze, że zaczyna w ogóle mówić po Polsku. Myślę, że po paru miesiącach będzie mógł się porozumieć. Tym bardziej, że on jest zupełnie inny niż Lozano. Widać że będzie miał doskonały kontakt że wszystkimi, którzy będą pracować w tej kadrze. Poza tym on mówi po angielsku…

Czyli nie dostał warunku, że w ciągu roku musi się nauczyć polskiego?

- Nie, takiego warunku nie było, ale myślę, że ważniejsze jest to, iż on w ogóle lubi rozmawiać i nie zamyka się przed nikim. Te rozmowy są bardzo ważne szczególnie, że potrafi w nich wytłumaczyć wszystkie siatkarskie niuanse. Sadzę, że nie będzie miał żadnych kłopotów z komunikacją. Pamiętajmy, że przez okres pracy w Skrze już zdążył nas Polaków doskonale poznać, a ponieważ bardzo lubi rozmawiać i co najważniejsze wyciąga wnioski z tych rozmów, to praca w kadrze powinna się doskonale układać. Castellani w przeciwieństwie do Lozano jest otwarty i nie stwarza żadnych barier. Liczę więc, na to, że przyciągnie naszych młodych trenerów i będzie to pierwszy krok by wrócić do korzeni i polskiej myśli szkoleniowej. Proszę mi wierzyć, że Krzysiek Stelmach czy Grzegorz Wagner mają naprawdę świetne pomysły i jeśli do tego dodamy doświadczenie Argentyńczyka, to jestem spokojny o przyszłość siatkówki.

Czy jednak polscy trenerzy będą chcieli pracować w "drugim szeregu". Grzegorz Wagner już mówił, że nie interesuje go rola asystenta.

- Ja tego nie słyszałem. Teraz reprezentacja będzie funkcjonować nieco inaczej i Wagner będzie trenerem, który zajmie się zapleczem pierwszej reprezentacji. Chodzi o to, by już budować zespół na mistrzostwa świata 2014 roku. Castellani na taką osobowość, że przyciąga do siebie ludzi, a nie odpycha.

Widzę, że ma pan do nowego trenera ogromne zaufanie. Czy więc zostawicie mu wolną rękę i nie będziecie narzucać żadnych rozwiązań? Nawet tych personalnych.

- Zawsze tak postępujemy, lecz to trudne pytanie, bo mówimy o współpracy, a w niej potrzebne są zawsze dwie strony. Trener reprezentacji siatkarzy jest w Polsce osobą publiczną. Często ma swoje zdanie i nie zawsze liczy się z innymi. Castellani jest trenerem klubowym i na pewno weźmie też pod uwagę interesy klubów czy inne nasze sugestie. To zawsze są bardzo trudne rozmowy, ale zobaczymy…

Rozmawiamy ciągle trenerze siatkarzy, ale na dzisiejszej gali Siatkarskich Plusów ogłosił pan, że trenerem kobiecej reprezentacji został Jerzy Matlak. Jeszcze nie tak dawno murowanym kandydatem był Alojzy Świderek. Teraz został na aucie. Może zostanie asystentem Matlaka?

- Ja bardzo cenię Alojzego Świderka, bo to naprawdę doskonały trener, a wybór wynika także z tego, że jest on nam - mam na myśli związek - potrzebny do naprawdę poważnych zadań. Jeszcze nie jest to uzgodnione do końca, ale chcielibyśmy przy jego pomocy zbudować zupełnie nowy system polskiej szkoły siatkówki. Niedługo powstanie Akademia Polskiej Siatkówki i sądzę, że Alojzy Świderek z powodzeniem ją poprowadzi. Ma ogromny zasób wiedzy teoretycznej, jest doskonałym praktykiem i nie widzę w Polsce innej osoby, która by to potrafiła lepiej "pociągnąć". Myślę, że się tego podejmie, a ja go bardzo o to proszę. Na razie jednak nie podjął decyzji.

Wróćmy na chwileczkę do Jerzego Matlaka. Jego zadanie jest o wiele trudniejsze niż Castellaniego, bo nie dość, że mistrzostwa Europy rozegrane będą w Polsce, to jeszcze czasu zostało niewiele.

- To prawda. Dlatego wybraliśmy człowieka, który ma wielką wiedzę i doświadczenie. Muszę przy okazji powiedzieć, że był to wybór prawie jednogłośny, co najlepiej świadczy o naszym zaufaniu. Trener Matlak radził sobie w trudniejszych sytuacjach. Ponieważ zna doskonale środowisko siatkarek, szybko się z nimi dogada i jestem pewien, że sobie poradzi.

Jednym słowem jest pan spokojny o losy polskiej siatkówki?

- Oczywiście, zawsze jestem optymistą.

Komentarze (0)