W zeszłym sezonie siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk byli czarnym koniem rozgrywek PlusLigi, prezentując się skutecznie od pierwszego pojedynku. Ich dobra gra była zaskoczeniem niemal dla wszystkich, a forma przyszła na najważniejsze spotkania sezonu.
Gdańszczanie w końcowym rozrachunku wywalczyli Puchar Polski oraz wicemistrzostwo kraju, ulegając w finale Asseco Resovii Rzeszów. Teraz przed drużyną kolejne cele, a w najbliższym czasie rywalizować będą o Superpuchar Polski, a także zainaugurują PlusLigę meczem z BBTS-em Bielsko-Biała.
WP SportoweFakty: Za pana zespołem dwa miesiące intensywnych przygotowań do nowego sezonu. Czy jest Pan zadowolony z ich przebiegu?
Andrea Anastasi: Wystartowałem w turniejach towarzyskich, w tym Memoriale Zdzisława Ambroziaka, trochę licząc na szczęście po naszej stronie. Przez ostatnie piętnaście dni trenowaliśmy bardzo ciężko, mając jedynie dzień na odpoczynek. Szczerze powiedziawszy, nasza gra nie wyglądała za dobrze. Przed nami kolejne tygodnie wytężonej pracy. Powiedziałem chłopakom, że będziemy w dobrej dyspozycji na początku sezonu i oni mi zaufali. Z tego powodu jestem szczęśliwy. Dodatkowo w środę zjawili się już wszyscy gracze, którzy występowali w drużynach narodowych.
[b]
Zwraca pan uwagę na wyniki poszczególnych sparingów, martwi Pana brak zwycięstw, które budują pewność siebie?[/b]
- Zdecydowanie nie. Wyniki są zupełnie sprawą drugorzędną. Przecież liczy się tylko i wyłącznie pierwszy mecz w PlusLidze, który da nam obraz, w którym miejscu obecnie się znajdujemy. Każdy mecz jest dla nas lekcją, a mój zespół doskonale o tym wie. Kilka dni temu rywalizowaliśmy z PGE Skrą Bełchatów. Nasza gra wyglądała koszmarnie. Przegraliśmy bez jakiejkolwiek walki, więc byłam naprawdę wściekły na chłopaków. Mógłbym wyliczać im błędy cały czas, ale to byłoby bez sensu. Przed kolejnymi spotkaniami powiedziałem im, że musimy przede wszystkim walczyć i nie interesuje mnie, jaki wynik osiągniemy. Każda drużyna ma jakieś problemy, w szeregach każdej ekipy brakuje kilku graczy. Mówiąc szczerze, z Murphym Troy'em w takiej formie możemy rywalizować ze wszystkimi ekipami.
W zeszłym roku w okresie przygotowawczym również nie mogliście skorzystać z kadrowiczów. Nie obawiał się pan, że Mateusz Mika oraz Piotr Gacek wrócili do klubu mocno wyeksploatowani po ciężkim sezonie reprezentacyjnym?
- Sam byłem trenerem kilku reprezentacji, więc teraz nie mogę narzekać, że w składzie brakuje mi kilku zawodników lub wrócą zmęczeni po długim sezonie. Oczywiście ich brak nie był problemem, ale wyraźnym utrudnieniem przygotowań. Szczególnie jeśli o chodzi o sparingi.
[b]
Pomimo udanego sezonu 2014/2015 w stosunku do pana pojawiło się sporo zarzutów, że przez całe rozgrywki na boisku pojawiła się tylko "żelazna" szóstka. Do drużyny dołączyło zaledwie trzech nowych zawodników. Sytuacja może się powtórzyć?[/b]
- Prawdą jest, że nie zmieniliśmy zbyt wiele w składzie naszej drużyny, która w zeszłym sezonie grała naprawdę dobrze. Dołączył do nas jedynie Miłosz Hebda oraz chłopcy z Młodej Ligi. Uważamy, że to jest sposób na sukces. Nie mamy takiej ławki rezerwowych jak pozostałe drużyny z czołówki PlusLigi. Mieliśmy pewne limity, ale najważniejszym jest, aby powtarzać, że stworzyliśmy naprawdę dobry zespół. Obecnie wielu ludzi wie, że w Gdańsku jest silna ekipa, która może namieszać wśród faworytów.
Nie boi się pan stawiać na młodych zawodników? W Warszawie świetny występ zanotował Kamil Dębski, o którym wcześniej słyszeli tylko nieliczni.
- W Warszawie rzeczywiście wprowadziłem do składu 18-latka, na libero zagrał Mateusz Czunkiewicz. Prezes klubu dał mi za zadanie przygotowywanie młodych graczy do gry w PlusLidze. Podoba mi to. Szczególnie wtedy, gdy patrzę na ich rozwój. Przecież oprócz wymienionych wcześniej graczy, mamy w swoich szeregach także innych, jak chociażby nasz drugi rozgrywający Przemysław Stępień czy nowo zakontraktowani Karol Behrendt i Sławomir Zemlik.
Drugi sezon w PlusLidze będzie dla pańskiego zespołu trudniejszy?
- Absolutnie. Nikt nie może być pewnym, że w kolejnym sezonie powtórzy swoje osiągnięcie sprzed roku. Zawsze łatwiej jest zdobyć pewien tytuł, wywalczyć jakieś trofeum niż tego bronić.
Kiedy rozmawialiśmy na początku poprzedniego sezonu mówił pan, że w finale mistrzostw Polski znajdą się Asseco Resovia Rzeszów oraz PGE Skra Bełchatów. Stało się jednak inaczej. Wraca pan jeszcze pamięcią do finału Pucharu Polski czy PlusLigi?
- To było bardzo miłe doświadczenie. Byliśmy czarnym koniem rozgrywek i bawiliśmy się siatkówką. Mam nadzieję, że taką radość w oczach moich zawodników zobaczę również w tym sezonie.
[b]
Obecnie o sukces może być jeszcze trudniej, bo do gry włączy się jeszcze ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.[/b]
- Oczywiście. Kędzierzynianie mają znakomity skład i moim zdaniem wraz z bełchatowianami i rzeszowianami włączą się do walki o mistrzostwo Polski.
PlusLiga, Puchar Polski i Liga Mistrzów, to nie za dużo dla pana drużyny?
- Nie. Uważam, że wszystko da się pogodzić. Zresztą nie tylko my będziemy w takiej sytuacji. Pamiętajmy, że we wszystkich rozgrywkach będę musiał prawdopodobnie grać tym doświadczonym, stabilnym składem.
W takim razie jakie cele postawiono przed pańskim zespołem, na czym przede wszystkim się skupiacie?
- To bardzo trudne pytanie. Na pewno chcielibyśmy dotrzeć do drugiej rundy Ligi Mistrzów. Nie będzie to łatwe, ale na tym skupimy się w pierwszej części sezonu. W PlusLidze są trzy drużyny, które będziemy chcieli gonić. Mam na myśli wszystkie wymienione już wcześniej, a więc PGE Skrę Bełchatów, Asseco Resovię Rzeszów oraz ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Moim zdaniem będą oni poza zasięgiem, więc jeśli znajdziemy się w najlepszej czwórce, to tak, jakbyśmy wygrali PlusLigę. Jeżeli nie, postaramy się, aby w każdym meczu zaprezentować jak najlepiej.
Jest pan jednym z nielicznych, którym nie podoba się nowy system PlusLigi bez rozbudowanej fazy play-off. W czym obecna formuła jest gorsza od poprzedniej?
- Rzeczywiście, zdecydowanie nie zgadzam się z tą decyzją. Włodarze ligi nie pomyśleli o takich zespołach, jak mój, które mogą odrodzić się dopiero w fazie play-off i późniejszych finałach. Przecież w zeszłym sezonie awansowaliśmy do kolejnej rundy z trzeciego miejsca. Moim zdaniem taki system został stworzony z myślą o najbogatszych klubach, jak PGE Skra Bełchatów czy Asseco Resovia Rzeszów, których stać na wydłużoną ławkę dla rezerwowych. Chętnie podyskutowałbym o nowym systemie PlusLigi. Totalnie się z nim nie zgadzam. Rozumiem, że on odpowiada Polakom, którzy w styczniu walczyć będą o przepustkę na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, jednak nie mogę zaakceptować takiej formuły rozgrywek.
Rozmawiała Natalia Bugiel
Po pierwsze - zmniejszenie ilości spotkań w lidze Czytaj całość