Amerykański Sen, odc. 5: Jak to się robi w Ameryce? cz. 2

Jakie są różnice między prowadzeniem siatkarzy i siatkarek? Dlaczego szkoleniowcy z USA tłumaczą, zamiast krzyczeć? Na te pytania odpowiedziała Kathy DeBoer, szefowa związku amerykańskich trenerów siatkówki.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Jak wyglądają konwencje AVCA?

- Nasze trenerskie konferencje odbywają się corocznie w trzecim tygodniu grudnia w tym samych miejscach, gdzie rozgrywane są finały siatkarskiej pierwszej dywizji NCAA: ostatnio gospodarzem spotkania była Omaha w stanie Nebraska. Z jednej strony to spory dyskomfort dla uczestników, ponieważ termin przypada na okres świąteczny, z drugiej strony mogą oni wtedy dokonać jasnego wyboru: święta Bożego Narodzenia czy konwencja AVCA, oczywiście jeśli rodzina pozwoli im na wyjazd… Gromadzimy na każdym takim spotkaniu około 2500 szkoleniowców, a naszym głównym celem jest uczynienie ich bardziej świadomymi w swojej pracy. Chcemy obudzić w nich wnikliwość i chęć poszukiwania, odkrywania nowych ścieżek, a jednocześnie skłonić ich do rozważań i kwestionowania utartych schematów. Nie jesteśmy dogmatyczni i nie zawłaszczamy sobie prawa do racji. Jeśli zmiana w sposobie myślenia czy przeprowadzenia treningu może sprawić, że drużyna będzie lepsza, zachęcamy do zmian. Przedstawiamy głosy setek różnych szkoleniowców, którzy dzielą się swoimi systemami pracy, doświadczeniem i szczegółami swojego warsztatu. Głównie są to Amerykanie, ale mieliśmy także prelegentów z innych krajów…

[b]

Na przykład?[/b]

- Z Włoch, Francji, Argentyny, Holandii, nawet z Kanady! Poza tym nieraz odwiedzała nas Jenny Lang Ping, była selekcjonerka kadry siatkarek, która przeprowadziła kilka sesji dla AVCA. Nie przyjmowaliśmy wykładowców z Polski… Jeszcze! Bardzo czekamy na was. Nasi trenerzy bardzo chętnie przyswajają wiedzę zaczerpniętą od kolegów z innych krajów, dążąc do jak najlepszych efektów swojej pracy. Chcą wiedzieć: jaki jest system treningu zagranicą? Jak wykonywane są ćwiczenia? Tak naprawdę staramy się poruszać wszystkie możliwe tematy, od szkolenia młodzieży i dzieci przez schematy gry w bloku do szczegółów analizy statystycznej na możliwie najwyższym poziomie. Na ostatniej konferencji sporo czasu przeznaczono na taktykę i technikę, choćby na takie zagadnienia jak system ustawiania bloku połączony z nauką czytania gry po drugiej stronie siatki czy poprawa jakości ataku z drugiej linii przy niedostatecznej skoczności atakujących, oraz próba określenia, jakie zachowania są wtedy pożądane, a jakie nie. Przeprowadziliśmy wykłady na temat psychologii w siatkówce: aspekty pracy trenera, drużyna jako całość, metody służące temu, by zawodnicy nie tylko rozumieli się na parkiecie, ale i szanowali. Ciekawym zagadnieniem było dobieranie członków drużyny w siatkówce plażowej: zwykle robią to samo siatkarze, ale w college’ach to trener wybiera swoich podopiecznych, dlatego tak ważna jest wiedza na ten temat. Podobnie analiza danych, staramy się poznawać jak najwięcej jej rodzajów i wyszukiwać jak najwięcej zależności pomiędzy statystykami a czystą grą.

Macie wielu gości z innych krajów?

- Tak, w ostatnich latach staramy się zapraszać ich jak najwięcej, zwykle przyjeżdżało około 30-40 osób. Niedawno gościliśmy większą grupę trenerów z Chin, natomiast trzy lata temu z inicjatywy stanowej udało nam się zaprosić bardzo liczną reprezentację trenerów siatkówki kobiecej… z Iraku! Poza tym dorobiliśmy się już grupy stałych wizytujących z takich krajów jak Kanada czy Polska.

Dlaczego tak chętnie dzielicie się swoją wiedzą i dopuszczacie obce osoby do waszej pracy? Nie boicie się, że przez to wzmacnianie potencjalnych rywali?

- Przecież społeczność siatkarska w college’ach nie rywalizuje z trenerami z zagranicy! Wiadomo, że niektórzy znani trenerzy siatkarscy chętnie zapraszają gości do swoich hal, inni natomiast mówią jasno: "nie, nie będę pokazywał ci, jak trenuję, przecież jesteśmy rywalami!". W Stanach wygląda to bardzo prosto: szkoleniowcy akademiccy dzielą się swoją wiedzą, ale są oczywiste granice. Jeżeli jesteś trenerem z Penn State i zadzwonisz do kogoś z Michigan z pytaniem, czy możesz go odwiedzić i zobaczyć, co robi na zajęciach, na pewno się nie zgodzi. Przecież niedługo ich zespoły może z tobą rywalizować na szczeblu krajowym. Ale jeśli z taką samą prośbą zadzwoni trener z niższej dywizji czy z innego kraju, nie będzie takiego problemu.

Andrzej Grzyb, Kathy DeBoer i trener American University w Waszyngtonie Barry Goldberg / fot. AG
Andrzej Grzyb, Kathy DeBoer i trener American University w Waszyngtonie Barry Goldberg / fot. AG

A jeżeli chodzi o staże zagranicznych szkoleniowców u Karcha Kiraly'ego czy Hugh McCutcheona?

- Podejrzewam, że to wynika z ich pewności siebie. Jeżeli trener kadry USA pozwala szkoleniowcowi z zagranicy na podpatrywanie swoich metod, wychodzi z następującego założenia, może nieco pochlebnego wobec siebie: "nawet jeśli pokażę mu wszystko, co robię i on skopiuje w stu procentach moje metody, i tak będę lepszy od niego w trenowaniu po swojemu! Bo kopia nigdy nie będzie lepsza od oryginału! Jeżeli wiesz, jak robić to lepiej i częściej wygrywać, po prostu to pokaż!". Poza tym pamiętajmy, że dokładna kopia systemu pracy może nie sprawdzić się w innym kraju, bo do tego dochodzi czynnik kulturowy i czysto ludzki. Najlepiej inspirować się daną filozofią gry i czerpać z niej elementy, które będą przydatne w innych warunkach.

Bardzo ciekawe jest podejście amerykańskich trenerów do motywacji zespołu w trudnych momentach spotkań, kiedy przewaga rywala rośnie. Rzadko kiedy słyszy się krzyki i krytykę decyzji podjętych przez zawodników, natomiast sporo jest wyjaśniania i próby uspokojenia drużyny. 

- Tu wchodzimy na temat inteligencji emocjonalnej, jak czasem to nazywamy. Co ciekawe, system panujący w Stanach niejako zmusza nas, by właśnie jej poświęcać dużo uwagi w pracy z zespołami, choćby dlatego, że zakłada on także edukację. Widzimy, jak w innych sportach furorę robią nagrania z trenerami, którzy po nieudanej akcji wrzeszczą na swoich podopiecznych, wręcz stają się wobec nich agresywni. Cóż, w dawnych czasach to nazywało się "trenowaniem", a dziś mówimy jasno: znęcanie się! Czasy się bezpowrotnie zmieniły: nie można sobie pozwolić podczas zajęć na zachowania, które kiedyś były normą, choćby przez social media, rodziców, dużo bardziej zaangażowane władze klubów. Trenerzy muszą teraz uczyć się samokontroli i samodyscypliny. Jeśli przyjrzeć się trenerom na amerykańskich uczelniach, zwykle są bardzo stonowani i spokojnie patrzą na przebieg meczu, w przeciwieństwie do choćby Nikołaja Karpola, którego pamiętamy doskonale ze specyficznych zachowań i metod. Jest kilku trenerów w Stanach wręcz legendarnych ze względu na zachowania godne Karpola… ale już nie pracują na swoich uczelniach. Struktura naszej siatkówki wymusiła na środowisku trenerskim takie, a nie inne zachowania.

Pamiętam dość zgryźliwą uwagę jednego z komentatorów telewizyjnych na temat Kiraly'ego podczas meczu kobiecej reprezentacji USA. Jego zespół wyraźnie przegrywał, a on podczas przerwy na żądanie cierpliwie tłumaczył siatkarkom kierunku ataków i strefy obrony. Komentator powiedział wtedy: "To była raczej przemowa księdza, a nie trenera".

- Jest na to całkiem dobre wytłumaczenie. Rozmawiałam jakiś czas z temu z Karchem na temat przyjętych przez niego reguł prowadzenia drużyn kobiecych. Wyjaśniał mi, że istnieją spore różnice w podejście do siatkarzy i siatkarek. W drużynie męskiej możesz pozwolić sobie na cierpkie słowa i krzyk po to, by pobudzić graczy do walki i wyzwolić w nich ukryte pokłady energii. U kobiet to zwykle nie działa, a wręcz przynosi odwrotny efekt. Zawodniczki bardziej kumulują w sobie negatywne emocje wywołane choćby przez krzyk trenera i pretensje pod swoim adresem. Traktują wszelkie negatywne uwagi bardzo osobiście: "skoro na mnie krzyczy, to znaczy, że mnie nienawidzi, nie jestem w stanie spełnić jego oczekiwać", to z kolei napędza spadek pewności siebie i gorszą dyspozycję na parkiecie. Pamiętamy doskonale Karcha jako zawodnika, niezwykle krytycznego, głośnego, często wyrażającego swoje niezadowolenie. Tym bardziej jestem pełna podziwu dla niego jako szkoleniowca, bardzo dojrzał w tej roli i wykształcił sobie właściwe cechy, co tylko pokazuje, jak wielka jest jego umiejętność adaptacji do nowych warunków. Wciąż pozostaje głodny zwycięstw i jak najlepszej postawy na boisku, ale nauczył się tego, że można to przekazać swoich podopiecznym i zachęcić je do tego w inny sposób, może czasem przypominając przy tym księdza podczas kazania.

A czy trener pracujący przez większość swojego życia z mężczyznami jest w stanie poradzić sobie ze specyfiką zespołu siatkarek? Jest to dość popularny temat w polskiej siatkówce.

- Jest wielu trenerów, którzy osiągali sukcesy zarówno w siatkówce kobiet, jak i mężczyzn: Hugh McCutechon, Karch Kiraly, Bernardinho, Ze Roberto… Trudno powiedzieć, by stał za tym jakiś sekret albo tajemny sposób. Przecież gdybym zapytała kogokolwiek "wiesz, że kobiety i mężczyźni różnią się?", usłyszałabym "przecież to oczywiste, nie jestem idiotą!". Mimo to czasem w podczas pracy trenerskiej czy próbach motywacji drużyn o tym zapominamy, traktujemy obie płcie dokładnie tak samo. Niektóre elementy pracy w siatkówce mężczyzn są bardzo pomocne w prowadzeniu zespołu kobiecego, zwłaszcza pod względem fizyczności, dynamiki i siły. Wytężony trening zmusza zawodniczki do podnoszenia progu swoich możliwości, a to z kolei stwarza im więcej możliwości w taktyce. Mimo to trzeba być bardzo uważnym, podejście typu "kobiety są po prostu niższe i słabsze od mężczyzn i to koniec różnic" jest błędem. Zmuszanie graczy do rywalizacji między sobą i ciągłej walki sprawdza się u mężczyzn, natomiast kobiety reagują na to zdecydowanie gorzej, one chcą tworzyć zgodny zespół . Można przedstawić to obrazowo: życie mężczyzny jest jak wspinanie się na wysoką górę, co oznacza wyścig z innymi o miejsce na szczycie i poczucie triumfu, gdy już się znajdzie na samym szczycie. U kobiet przypomina ono bardziej sieć, one chcą czuć się jak w dobrej rodzinie i być pewne, że wszyscy czują się w niej ważni i potrzebni. Innymi słowy: mężczyźni tworzą więź podczas rywalizacji, kobiety chcą ją stworzyć, zanim przystąpią do walki. Jeżeli rozumie się te różnice w motywacji, każdy męski trener może się sprawdzić w prowadzeniu zespołu kobiecego i na odwrót.

Jakie wyzwania stoją obecnie przed AVCA? 

- Ogrom informacji, jaki można uzyskać na temat szkolenia i poszczególnych ćwiczeń choćby w Internecie jest bardzo cenny dla tysięcy rozwijających się trenerów, ale paradoksalnie to może sprawić, że więzy łączące członków AVCA będą się stopniowo rozluźniać. W końcu jeżeli wystarczy dziś wpisać w Google „trening przyjęcia” i wyszukać sobie setki materiałów na ten temat, po co w takim razie jeździć na konwencje? Spotykać się z ludźmi, wymieniać się opiniami, kształcić się na wykładach? W ten sposób możemy sporo stracić w relacjach z NCAA: jeżeli nie będziemy mieli za sobą zorganizowanej społeczności mówiącej w kluczowych sprawach jednym głosem, nie będziemy mogli w stanie reagować na niedostateczną promocję siatkówki w skali kraju lub na ewentualne regulacje uderzające w interesy trenerów i drużyn akademickich. Musimy powstrzymać ten proces i szukać rozwiązań służących wzmacnianiu naszej społeczności. Skoro nie cofniemy się w czasie do epoki, w której zdobywało się wiedzę tylko przez bezpośrednie spotkanie, trzeba poszukać alternatywy.

Rozmawiał Michał Kaczmarczyk

Źródło artykułu: