Effector Kielce - PGE Skra Bełchatów: Bez niespodzianki

Cztery sety przyszło obejrzeć kibicom przybyłym do kieleckiej Hali Legionów, gdzie drużyna prowadzona przez Dariusza Daszkiewicza w pierwszym meczu nowego sezonu musiała uznać wyższość PGE Skry Bełchatów.

Początek rywalizacji należał do podopiecznych Dariusza Daszkiewicza. To właśnie oni prowadzili na pierwszej przerwie technicznej, a duża w tym zasługa dwóch skutecznych bloków oraz zepsutych zagrywek po stronie bełchatowian. Ośmiokrotni mistrzowie Polski nie zamierzali pozwolić rywalowi, aby ten złapał wiatr w żagle. Dobra postawa m.in. Mariusza Wlazłego pomogła im odskoczyć (17:12). Gdy wydawało się, że faworyt bez większego wysiłku utrzyma bezpieczny wynik, siatkarzom Miguela Falaski przytrafiło się kilka prostych błędów, które były wodą na młyn dla odzyskujących nadzieję gospodarzy. W końcówce górę wzięło jednak doświadczenie przyjezdnych (22:25).

Po zmianie stron Skra spróbowała jak najszybciej zniechęcić biało-czerwono-niebieskich. Służyć temu miały dwa z rzędu efektowne asy Nicolasa Marechala. Czym oprócz zagrywki wyróżniali się jeszcze zawodnicy z woj. łódzkiego? Niezłą postawą w bloku. Mający wyraźne problemy z kończeniem pierwszej akcji gospodarze nie mogli znaleźć sposobu na rozpędzających się z akcji na akcję brązowych medalistów poprzedniego sezonu. Swoje okazje wykorzystali Wlazły, Facundo Conte oraz Marechal i dzięki temu Skra pewnie triumfowała. Przerwę oznajmił atak po bloku Andrzeja Wrony (16:25).

Ostatni dzwonek na nawiązanie walki z ekipą trenera Falaski zadziałał bardzo mobilizująco na zespół Daszkiewicza. Większe ryzyko w polu zagrywki i w ataku zaowocowało wyjściem na prowadzenie. Zdecydowanie najbardziej wyrównany set, w którym nieźle wyglądali Sławomir Jungiewicz, Andreas Takvam i Mateusz Bieniek, nie układał się po myśli gości. Argentyński szkoleniowiec szukał rozwiązania coraz bardziej widocznych problemów. Ale roszady niewiele zdziałały. Effector prezentował się zaskakująco pewnie, a do tego zaczęło mu sprzyjać szczęście - tak jak to było po akcji Krzysztofa Wierzbowskiego. W efekcie kielczanie pozostali w grze (25:22).

Podbudowani wygranym setem gracze Dariusza Daszkiewicza chcieli jeszcze mocniej pognębić utytułowanego przeciwnika. A ten nawet przez pewien fragment wyciągał do nich rękę, ponieważ nie radził sobie z ustabilizowaniem formy. Pokazał to m.in. autowy atak Nicolasa Marechala. Siatkarze Effectora nie wiedzieli jednak jak skorzystać z "prezentów" i sami zaczęli w głupi sposób oddawać punkty. W tym momencie dała o sobie znać klasa Skry. Żółto-czarni nie roztrwonili przewagi i ostatecznie odnieśli pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie PlusLigi (18:25).

Effector Kielce - PGE Skra Bełchatów 1:3 (22:25, 16:25, 25:22, 18:25)

Effector Kielce: Jungiewicz, Wierzbowski, Kędzierski, Takvam, Buchowski, Bieniek, Sobczak (libero) oraz Vitiuk, Maćkowiak.

PGE Skra Bełchatów: Lisinac, Wlazły, Conte, Wrona, Uriarte, Marechal, Milczarek (libero) oraz Marcyniak, Janusz, Gromadowski, Stanković, Kłos, Piechocki (libero).

MVP: Mariusz Wlazły (Skra).

Komentarze (0)