W poniedziałkowy wieczór Cerrad Czarni bardzo dzielnie walczyli z naszpikowaną gwiazdami ZAKSĄ, przegrywając dopiero po tie-breaku. Gospodarze mogli pokusić się o zdobycie pełnej puli, ponieważ mieli rywali "na widelcu" do momentu, gdy w polu zagrywki pojawił się rezerwowy, Grzegorz Bociek, posyłając na drugą stronę pięć asów serwisowych. - Uważam, że jeśli prowadzisz w setach 2:1 i nawet 14:9 w czwartym, to nie możesz powiedzieć, że jesteś blisko zwycięstwa - zaznaczył Lukas Kampa.
Postawa zawodników radomskiej drużyny mogła przypaść do gustu nawet najwybredniejszym obserwatorom. - Graliśmy dobrze, ale jeszcze przed rozpoczęciem meczu wiedzieliśmy, że chwila dekoncentracji i rozluźnienia może nas drogo kosztować. To właśnie stało się w czwartej partii. Oczywiście Grzegorz Bociek swoim potężnym serwisem wykonał ogrom pracy, ale zanim pojawił się na zagrywce, my mieliśmy swoje szanse, które powinniśmy wykorzystać. Wtedy spotkanie zakończyłoby się innym wynikiem - nie mógł odżałować rozgrywający.
W letniej przerwie doszło do paru zmian w kadrze zespołu z województwa mazowieckiego. Wzmocnił go między innymi Artur Szalpuk. - Mamy kilku nowych zawodników, ale nie tylu, co np. ZAKSA. W trakcie tego pojedynku pokazaliśmy, że możemy być niebezpieczni dla każdego rywala, tak jak w poprzednim sezonie. Nie możemy jednak pozwalać sobie na takie przestoje - odpowiedział Niemiec, zapytany o poziom zgrania i zrozumienia z zakontraktowanymi w ostatnim czasie kolegami.
Minione miesiące były bardzo intensywne dla Kampy. Po zakończeniu rozgrywek klubowych nie miał czasu na odpoczynek, gdyż musiał stawić się na zgrupowaniu reprezentacji. Kilkadziesiąt tygodni przebywania z kadrą zakończyły mistrzostwa Europy, na których nasi zachodni sąsiedzi zajęli ósme miejsce.
- Do Radomia przybyłem właściwie wprost z mistrzostw Europy. Miałem dosłownie dwa dni wolnego, więc wakacji w tym roku nie było (uśmiech). Nie czuję się jednak zmęczony - podkreślił najlepszy rozgrywający mistrzostw świata 2014.