Impelki pierwsza partię w meczu z PGE Atomem Treflem Sopot przegrały 15:25 i wydawało się, że przynajmniej część zespołu myślami jest jeszcze w Szczecinie. Wrocławianki gładko przegrały wówczas 0:3 z Chemikiem Police i jedynie w trzeciej partii stanowiły dla policzanek równorzędnego przeciwnika.
- To, co wydarzyło się w Policach jeszcze w nas siedzi i być może dlatego tak to wszystko wygląda. Musimy się pozbierać i zacząć grać swoją siatkówkę - wyjaśniała środkowa Impela Wrocław Monika Ptak.
Kluczowa dla losów pojedynku okazała się zagrywka sopocianek. Siatkarki Lorenzo Micelliego ryzykowały w polu serwisowym i przeważnie przynosiło to skutek. Przyjmujące Impela popełniły 8 bezpośrednich błędów w odbiorze. - Wiedziałyśmy, że sopocianki mają bardzo dobrą zagrywkę. Poza tym każdy ich element jest na wysokim poziomie. Nie udało się stawić im czoła - oceniła wrocławska siatkarka.
Po bardzo dobrym meczu w Lidze Mistrzyń z Telekomem Baku przyszły nieco słabsze dni dla wrocławianek. Gdzie zatem leży problem? - Każdy myśli, że jeżeli mamy takie dobre zawodniczki, to mecz wygra się sam. Tak nie jest, ponieważ po drugiej stronie stoją uznane siatkarki i spotykają się z nami, by wyrwać trzy punkty – powiedziała Ptak, podkreślając klasę dwóch ostatnich rywalek.