Przed rozpoczęciem kędzierzyńsko-warszawskiej konfrontacji było jasne, że faworyt jest w niej tylko jeden - ZAKSA. Drużyna z Opolszczyzny, która latem przeszła prawdziwą rewolucję kadrową, na czele ze zmianą trenera, jest w tym sezonie przez wielu wskazywana jako jeden z głównych kandydatów do gry w finale. Szkoleniowiec AZS Politechniki dobrze zdawał sobie sprawę, że jego podopieczni mają bardzo niewielkie szanse na zdominowanie zespołu z Kędzierzyna-Koźla na wyjeździe. Po ostatnim gwizdku uważał jednak, że jego drużyna mogła nieco dłużej postawić opór rywalom.
- Przyjechaliśmy po jedną małą szansę, wywalczyliśmy ją w trzecim secie, ale moim zdaniem przegraliśmy go frajersko. Prowadziliśmy w nim bowiem praktycznie przez cały czas, a zakończyliśmy go trzema błędami. Trudno dominować w Kędzierzynie-Koźlu przez cały mecz. Znaleźliśmy na to sposób w ostatniej partii, próbowaliśmy, ale się nie udało - skomentował Jakub Bednaruk.
Trener popularnych Inżynierów nie miał jednak swojej ekipie nic do zarzucenia w kwestii odpowiedniego zaangażowania w grę. - Jestem wściekły na trzeciego seta, ale nie jestem zły. Myślałem, że pojedynek potrwa dłużej, lecz nie mam pretensji do zespołu, ponieważ, pomimo przegranej 0:3, cały czas walczył, próbował, bił się. Musimy popracować nad opanowywaniem emocji, ponieważ moja młodzież na dziś nie jest jeszcze gotowa na grę pod tak dużą presją, spowodowaną być może atmosferą w hali Azoty bądź też obecnością telewizji. W tym względzie wszystko przyjdzie jednak z czasem, o to się nie martwię - dodał Bednaruk.
Następne spotkanie w ramach PlusLigi warszawianie rozegrają już we wtorek, 10 listopada. Ich przeciwnikiem w 3. kolejce będzie drużyna Cerrad Czarnych Radom. Mecz ten rozpocznie się we wtorek o godzinie 20:30 w Arenie Ursynów.