Brook Billings: Miło było tu wrócić

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Brook Billings po kilkumiesięcznej przerwie w środę znów wystąpił przed częstochowską publicznością, tym razem jednak po drugiej stronie barykady, broniąc barw Fenerbahce Istambuł. Amerykanin swojego powrotu pod Jasną Górę nie będzie jednak mile wspominał, gdyż mistrzowie Turcji ulegli częstochowskiej ekipie 0:3, a sam Billings wyraźnie rozczarował swoją grą.

Billings został bardzo mile przywitany przez częstochowskich kibiców, którzy w trakcie pojedynku kilkukrotnie skandowali jego nazwisko. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego, Amerykanin z rąk prezesa "Akademików", Konrada Pakosza otrzymał także pamiątkową koszulkę. - Kocham Częstochowę - rozpoczął rozmowę w języku polskim. - Bardzo miło było tu wrócić, chociażby ze względu na tych fantastycznych kibiców. Był to chyba jeden z moich ostatnich pobytów w Częstochowie, mam nadzieję jednak, że jeszcze nie ostatni w karierze - dodał.

28-letni gracz nie zostawił suchej nitki na grze swojego zespołu w środowym spotkaniu. Jego zdaniem Fenerbahce zasłużyło na porażkę. - Zagraliśmy bardzo słabo, praktycznie od początku do końca nic nam się nie układało. Zagraliśmy jak zespół z ligi akademickiej. Popełnialiśmy sporo błędów i niestety zasłużyliśmy na porażkę 3:0 - mówił wyraźnie przygaszony.

Zeszłoroczne sukcesy częstochowskiego zespołu, w których wydatny udział miał również Brook Billings, zakończyły pewną epokę klubu. Po odejściu wszystkich podstawowych graczy, częstochowscy działacze rozpoczęli budowę drużyny niemal od podstaw, stawiając w większości na młodych graczy, którzy stawiają dopiero swoje pierwsze kroki na europejskich, a często także krajowych salonach. Billings wierzy, że częstochowianie pokażą jeszcze klasę w Lidze Mistrzów. - Częstochowa to teraz bardzo młody, ale czyniący stałe postępy zespół. Mam nadzieję, że dobrze poradzą sobie w dalszej fazie - twierdzi Amerykanin.

Billings nie ma złudzeń, że częstochowski zespół stać na bardzo wiele i jeśli w kolejnej rundzie Ligi Mistrzów podopieczni Radosława Panasa nie spuszczą z tonu i zagrają na podobnym poziomie, jak w pojedynku z mistrzami Turcji, nawet wyżej notowanego rywala mogą odprawić z kwitkiem. W kolejnej rundzie na częstochowian czeka już włoska, Copra Piacenza. - Nie wiem z kim częstochowianie zagrają dalej, ale jeśli zagrają podobnie, jak w tym meczu, to mogą sprawić niespodziankę - kończy Billings.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)