Pierwszej partii sobotniego meczu AZS-u Częstochowa z Cerrad Czarnymi Radom w wykonaniu gospodarzy inaczej niż klęska nazwać się nie da. Podopieczni Michała Bąkiewicza byli w niej bezradni i polegli aż 11:25. Częstochowianie zerwali się w 2. secie, który mieli szansę zwyciężyć. Prowadzili już 22:18, ale radomianie zdołali doprowadzić do wyrównania zdobywając 4 punkty z rzędu. Do końca partii na parkiecie trwał zacięty bój o każdą piłkę, lecz to nie AZS a goście z Radomia zachowali więcej zimnej krwi.
- Przede wszystkim podejrzewam, że brak chłodnej głowy spowodował paraliż w naszych poczynaniach. Widać, że zespół z Radomia od początku sezonu gra na wysokim poziomie. Z taką grą przyjechali też do nas. Niestety my zagraliśmy gorzej niż to ostatnio bywało, nie nawiązaliśmy aż takiej walki, jakiej byśmy chcieli, poza drugim setem. Gratulacje dla radomian. Nam pozostaje walka w kolejnych meczach. Nie poddajemy się, nie składamy broni. Wręcz przeciwnie, motywuje nas to do jeszcze cięższej pracy, bo, jak wiadomo, gdy coś nie idzie to najlepszą receptą jest praca. Na pewno będziemy mocno trenować, by polepszać elementy naszej gry - powiedział po spotkaniu naszemu portalowi libero Akademików, Adrian Stańczak.
Przyznał on, że opisany 2. set, przegrany przez AZS 27:29, mógł mieć wpływ na grę jego zespołu w, jak się okazało, ostatniej partii tego starcia. - Na pewno mogło nam to podciąć skrzydła. Mimo wszystko wierzyliśmy, staraliśmy się i walczyliśmy do końca, o to, by chociaż punkcik urwać dobrze spisującym się radomianom - skomentował siatkarz częstochowskiej drużyny.
Jak na razie bilans Akademików jest niekorzystny. W pierwszych 4 meczach PlusLigi zdobyli oni tylko punkt, choć trzeba przyznać, że terminarz nie był dla nich łaskawy, gdyż już na początku skonfrontował ich z ligowymi potentatami. AZS ma już za sobą mecze z mistrzami i wicemistrzami kraju - Asseco Resovią Rzeszów i Lotosem Treflem Gdańsk - a w 5. rundzie czeka ich starcie z PGE Skrą Bełchatów, czyli brązowymi medalistami z zeszłego sezonu.
Gry AZS-owi na pewno nie ułatwia brak lidera w ataku, Felipe Airtona Bandero. Brazylijczyk nabawił się kontuzji kolana w tie-breaku w meczu w Lubinie i nie mógł pomóc swojemu zespołowi w dwóch kolejnych spotkaniach. Stańczak nie uważa jednak, że może to być wytłumaczenie dla niego i jego kolegów. - Jesteśmy drużyną kompletną. Tak się złożyło, że Felipe wypadł nam ze składu i zastąpił go Bartłomiej Lipiński, który potrafi grać w siatkówkę, więc nie zastanawiamy się nad tym kto gra, tylko skupiamy się na naszej grze, bo wszyscy w kadrze chcemy wygrywać - oznajmił.
Na zwycięstwa czekają też kibice utytułowanego AZS-u Częstochowa, który przecież przed sezonem mierzył w miejsce w połowie stawki. Co prawda przed Akademikami i resztą zespołów z PlusLigi jeszcze mnóstwo spotkań, ale fani biało-zielonych coraz bardziej się niecierpliwią. Podczas ostatniego meczu z Cerrad Czarnymi domagali się zmiany na stanowisku trenera.