Policzanki nie najlepiej weszły w to spotkanie. Pierwszego seta przegrały do 19. Jednak w kolejnych odsłonach złapały właściwy rytm i zaczęły radzić sobie z łódzkim blokiem, który w pierwszym secie przyniósł Budowlanym aż 6 punktów, a w trzech kolejnych razem wziętych - tylko 5.
- Nie tylko w blokiem, ale dobrze grałyśmy przede wszystkim zagrywką. Każdy zespół, który przyjeżdża do Atlas Areny ma ciężko. Zdawałyśmy sobie sprawę, że to nie będzie łatwy mecz. Porażka w pierwszym secie wynikała z naszych błędów oraz naszego sideoutu. Kiedy to później poprawiłyśmy, wszystko zaczęło lepiej funkcjonować - opisała Anna Werblińska.
Przyjmująca Chemika Police zwróciła uwagę, że to nie było pierwsze takie spotkanie, w której jej drużyna miała kłopoty z pokonaniem przeciwniczek z Łodzi. W poprzednim sezonie w fazie zasadniczej dwukrotnie dochodziło do tie-breaka pomiędzy tymi ekipami.
- W ubiegłym roku wyszarpałyśmy tutaj zwycięstwo po tie-breaku, więc jesteśmy zadowolone, że tym razem udało się wygrać bez straty punktu. Takie zwycięstwo sprawia, że zespół jest mocniejszy i bardziej poukładany - powiedziała reprezentantka Polski.
Spotkanie w Atlas Arenie okrzyknięte zostało meczem na szczycie Orlen Ligi, ponieważ po sześciu seriach spotkań Budowlane zajmowały drugą lokatę w tabeli. Czy siatkarki Chemika odczuwały dodatkowe ciśnienie z tego powodu?
- Nie dywagujemy, czy to jest mecz z wiceliderem, z ostatnim zespołem tabeli, czy Liga Mistrzyń. I tak żeby wygrać, musimy wyjść na boisko i zagrać swoje. Cieszę się, że dziewczyny, które dzisiaj weszły z ławki, wniosły sporo do naszej gry. To jest potrzebne przy trudnym sezonie - stwierdziła nasza rozmówczyni.
Po meczu Werblińska odebrała statuetkę dla najlepszej zawodniczki meczu. Jednak specjalnie się do niej nie przywiązuje, a cele zespołu przekłada nad indywidualne oczekiwania.
- MVP to chyba pocieszenie za bolące plecy. Owszem, miło jest dostać tę statuetkę, ale najważniejsza jest wygrana, na której nam tutaj bardzo zależało - podsumowała zawodniczka Chemika.