Zbigniew Krzyżanowski: obecna reprezentacja przypomina mi "Złotka" Niemczyka

Od wielu lat mamy po raz pierwszy sytuację, że wokół kadry siatkarek jest spokój. Nie ma ciągłych kłótni, afer, niedopowiedzeń - mówi były selekcjoner, Zbigniew Krzyżanowski.

W tym artykule dowiesz się o:

Od 4 do 9 stycznia 2016 roku - w Ankarze - odbędą się europejskie kwalifikacje do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Biało-Czerwone siatkarki będą walczyć o jedno miejsce premiowane bezpośrednim awansem oraz o dwie lokaty, które dadzą wyjazd na turniej interkontynentalny.

WP SportoweFakty: Rosja, Włochy, Belgia... Panie trenerze, czy 25. zespół światowego rankingu, czyli Polska, ma w ogóle szansę na podjęcie wyrównanej walki z tak mocnymi ekipami?

Zbigniew Krzyżanowski: Najważniejsze, że to nie ranking wychodzi na parkiet, a zawodniczki. Przez te kilkadziesiąt lat pracy, jako szkoleniowiec, nie takie "cuda" widziałem. Jednak chcę wyraźnie podkreślić, że dla mnie nie jest najważniejszy wynik w Ankarze. O wiele bardziej cieszy mnie fakt, iż po raz pierwszy od wielu lat mamy sytuację, że wokół kadry jest spokój. Nie ma ciągłych kłótni, afer, niedopowiedzeń.

Racja, Jackowi Nawrockiemu udało się namówić na powrót takie zawodniczki, jak: Mariola Zenik, Ola Jagiełło czy Joanna Kaczor. Dlaczego dokonał to właśnie on, a nie poprzednicy?

- Bo Jacek to konkretny, wyważony, spokojny człowiek. A do pracy z kobietami trzeba mieć właśnie takie podejście. To ciężka praca, która polega na częstym gaszeniu pożarów. Selekcjonerowi doskonale się to udaje. Sam fakt, że namówił na przyjazd na zgrupowanie Zenik czy Jagiełło o tym świadczy. Przecież obie mówiły już otwarcie, że więcej nie zagrają w kadrze narodowej.

Wyczuły szansę na sukces? Uwierzyły, że można jeszcze pojechać na IO?

- Coś w tym jest. Mistrzynie Europy nie mogą sobie pozwolić na kompromitację. Gdyby nie widziały świetnej atmosfery w zespole i realnej szansy na sukces, z pewnością by nie przyjechały. Podkreślam jeszcze raz: nie wiem, czy awansujemy do Rio. Wiem natomiast, że w końcu w żeńskiej kadrze nastała normalność.

Wszystko pięknie, ładnie, ale... Powrót do kadry "Złotek" można odczytać, jako brak młodych siatkarek, które mogą wziąć ciężar na swoje barki. Co się dzieje z młodzieżą?

- To nie do końca tak. Problem tkwi w tym, że w ostatnich dwóch latach takiej Marioli (Zenik - przyp. red.), czy Oli (Jagiełło - przyp. red.) nie było w reprezentacji. Grały tylko młode zawodniczki, które nie miały od kogo się uczyć. Nie miały wzorców. Straciliśmy sporo czasu, niestety. Gdybyśmy naturalnie odmładzali zespół, teraz z pewnością nowe pokolenie dochodziłoby do głosu.

Czyli potwierdza pan, mamy problem z młodszymi zawodniczkami?

- Przyjście Jacka do kadry i jego działania porównuję trochę do roku 2003. Przyszedł wtedy Andrzej Niemczyk, wziął wiele młodych dziewczyn, które grały u mnie w reprezentacji (Krzyżanowski prowadził kadrę w latach 2000-2003), namówił do gry kilka doświadczonych dziewczyn, choćby Gosię Glinkę, i stworzył mieszankę wybuchową, która przywiozła złoto mistrzostw Europy. To jednak nie było tak, że nie miał do dyspozycji młodych siatkarek. Miał. Teraz jest podobnie. Widzę bardzo dużą analogię do tamtych czasów.

Czyli Nawrocki, jak Niemczyk, a turniej kwalifikacyjny 2016, jak ME 2003? Co ciekawe, nawet miejsce zawodów się zgadza - Turcja.

- Bardzo bym chciał. Nawet trudno mi przekazać, jak bardzo. Polskie siatkarki zasługują na taki sukces. Przede wszystkim za to, że odłożyły wszelkie nieporozumienia na bok i znów stworzyły atmosferę, jak za dawnych, dobrych lat.

Wrócę do rywalek: Rosjanki, Włoszki, Belgijki. Optymizm, który zaszczepił pan we mnie podczas tej rozmowy, właśnie zniknął. W mgnieniu oka.

- Naszą sportową szansę upatruję w tym, że przecież nie tylko my możemy tracić punkty, ale również rywalki w meczach między sobą. Może stworzyć bardzo zagmatwana sytuacja, w której los się do nas uśmiechnie i awansujemy do półfinału. A stamtąd już tylko krok do dalszej fazy kwalifikacji. Interkontynentalnej.

Pozostanę w roli pesymisty, taka dzisiaj moja rola. Nie możemy pominąć ewentualnej porażki. Co wtedy z kadrą?

- Trzeba zrobić wszystko, aby nie zaprzepaścić tego, co udało się zrobić Jackowi. Nie możemy wyrzucić z selekcji byłych mistrzyń Europy i nagle, jednym ruchem, odmłodzić składu. Nie powinniśmy również zmieniać sztabu szkoleniowego. Dajmy szansę im popracować dłużej. Zwłaszcza, że już widać efekty.

Kilkanaście dni przygotowań, w tym Boże Narodzenie, Nowy Rok, to bardzo mało czasu. Nie zazdroszczę selekcjonerowi. Co można zrobić w tak krótkim czasie?

- Zbudować atmosferę. Na tym etapie sezonu ligowego nie jest ważne czy kadra zrealizuje cztery, czy może dziesięć jednostek treningowych. Nieocenione, aby dziewczyny znalazły wspólny język. Jak kiedyś. A wtedy będziemy z przyjemnością obserwować ich walkę w Turcji.

[b]Rozmawiał Marek Bobakowski



[/b]

Źródło artykułu: