Zgromadzeni w środę w łódzkiej Atlas Arenie kibice mieli okazję obejrzeć niezwykle emocjonujące spotkanie. Faworyzowany Impel Wrocław mierzył się na wyjeździe z odmienionymi latem Budowlanymi Łódź. Przyjezdne w dobrym stylu, po walce, wygrały dwie pierwsze partie, ale potem kompletnie stanęły i dały się rozbić podopiecznym Jacka Pasińskiego do 16 i 13 (!). Niezrażone tymi porażkami w tie-breaku wrocławianki udowodniły, dlaczego to one w tabeli plasują się ciut wyżej od rywala.
- Uff - to pierwsze słowo, jakie przychodzi mi do głowy. Generalnie zawsze po tak ciężkich meczach mam to gdzieś w głowie i często wypowiadam nawet na głos. Cieszę się ze zwycięstwa, chociażby dlatego, że po dwóch pierwszych setach można było pomyśleć, że czeka nas łatwa wygrana. Jak widać, siatkówka uwielbia jednak płatać figle i spadek koncentracji, standardowo w naszym wykonaniu w trzeciej partii, zrobił swoje. Dlatego musimy być szczęśliwe, że mimo okropnej, brzydkiej wręcz siatkówki, jaką prezentowaliśmy w trzeciej i czwartej odsłonie, wyszłyśmy z opresji. To jest najważniejsze - podkreśliła Katarzyna Skowrońska-Dolata.
Budowlane pokazały w środę charakter i niesamowitą wolę walki, w imponujący sposób wracając do gry po przegraniu dwóch pierwszych odsłon. W tie-breaku inicjatywa należała już jednak do przyjezdnych. - Na pewno łodzianki wysoko zawiesiły nam poprzeczkę przy stanie 2:0. Popełniłyśmy sporo błędów, mogłyśmy zdecydowanie więcej piłek obronić. Nasze założenia dobrze realizowałyśmy przez pierwsze dwa sety, ale później, jak już wspominałam, spadła nam troszkę koncentracja, odeszłyśmy od swojej gry i pozwoliłyśmy rozegrać się rywalkom. W piątym secie jednak wróciłyśmy i to nam udało się ostatecznie zwyciężyć - stwierdziła nasza rozmówczyni.
- Bardzo ciężko było nam się pozbierać po setach przegranych taką różnicą, w dodatku przy frustrującej postawie nas samych. Tym bardziej się cieszę, że pomimo tak trudnej sytuacji, wyszłyśmy z niej obronną ręką - przyznała reprezentantka Polski. - Cały czas pracujemy nad naszą grą. Myślę, że takie mecze, jak ten z Budowlanymi, kiedy wyszłyśmy z wielkich opresji, na pewno pomagają, podbudowują. Musimy wyciągnąć odpowiednie wnioski, by taka sytuacja się nie powtórzyła. W przypadku przegranej miałybyśmy do siebie olbrzymie pretensje, bo wiemy, że na własne życzenie pozwoliłyśmy rozegrać się przeciwnikowi - dodała.
Choć zwycięstwo padło tego dnia łupem gości, siatkarki z miasta włókniarzy kolejny raz w tym sezonie potwierdziły, że mogą walczyć jak równy z równym z najsilniejszymi ekipami w kraju. - Powiedzmy sobie szczerze, zespół z Łodzi to naprawdę fajnie poukładana drużyna, ze sporym potencjałem, która dobrze funkcjonuje pod każdym względem. Popatrzmy na dwie reprezentacyjne środkowe - to jest kawał bloku. Trudno w takiej sytuacji zawsze liczyć na bardzo wysoką skuteczność, po prostu nie zawsze to wychodzi. Ważne, że w tych kluczowych, sytuacyjnych piłkach to nam udawało się punktować - zwróciła uwagę MVP spotkania, chwaląc jednocześnie dyspozycję rywalek.