Effector - Indykpol AZS: Kielczanie przełamali fatalną passę

Effector Kielce pokonał u siebie Indykpol AZS Olsztyn 3:1 w meczu 8. kolejki PlusLigi, odnosząc tym samym pierwsze zwycięstwo w obecnym sezonie.

Kielczanie przystępowali do tego pojedynku z pewnym ciśnieniem, wynikającym z tego, że po piątkowej wygranej AZS-u Częstochowa nad MKS-em Będzin pozostali oni jedynym zespołem w PlusLidze, który w obecnym sezonie nie zaznał jeszcze smaku wygranej.

I od samego początku meczu z Indykpolem AZS było widać, że Effector jest głodny triumfu. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza szybko przejęli inicjatywę, co umożliwiała im przede wszystkim dobra postawa skrzydłowych Sławomira Jungiewicza i Krzysztofa Wierzbowskiego. Rozgrywający Michał Kędzierski właśnie na tym duecie oparł ofensywną grę swojego zespołu, co zaowocowało zdobyciem przez tych dwóch graczy łącznie aż 9 punktów w ataku.

Olsztynianie nie mieli szans na dogonienie rywali, ponieważ po ich stronie kompletnie nie funkcjonowało lewe skrzydło ani środek. Dość wspomnieć, że kwartet Filip Stoilović - Bartosz Bednorz - Thomas Koelewijn - Miłosz Zniszczoł nie zdobył w pierwszej partii ani jednego punktu atakiem (przy 14 otrzymanych wystawach)! Kielczanie popełnili co prawda aż dziewięć błędów, ale od momentu objęcia prowadzenia 16:12 na drugiej przerwie technicznej, ich końcowe zwycięstwo (25:20) ani przez chwilę nie było zagrożone. W pojedynkę walczący z Effectorem Bram Van den Dries (8 punktów) nie był bowiem w stanie samemu odwrócić losów seta.

Mimo bardzo słabej postawy swoich zawodników, trener Indykpolu AZS Andrea Gardini postanowił rozpocząć drugą odsłonę bez zmian w składzie. Goście rozpoczęli ją dużo lepiej. Udało się odskoczyć na 11:7, choć taka przewaga wynikała bardziej z kryzysu kielczan niż znaczącej poprawy w grze przyjezdnych. Losy partii zaczęły się jednak stopniowo przechylać na stronę gospodarzy po przerwie na żądanie wziętej wówczas przez Daszkiewicza.

Trener Effectora apelował podczas niej o uspokojenie nerwów, przede wszystkim przy wykonywaniu akcji ofensywnych. Jego siatkarze odrobili jednak stratę blokiem. Kiedy Wierzbowski dwukrotnie zatrzymał w pojedynkę na siatce Van Den Driesa, na tablicy świetlnej zrobiło się 12:12. Po otrzymaniu "czap" Belg wyraźnie stracił wigor i nie odbudował się aż do końca seta. Odciążyć nie był go w stanie fatalnie spisujący się Bednorz ani żaden z pozostałych kolegów. W najważniejszych fragmentach drugiej partii (25:19) kielczanie rozbili rywali szybującymi zagrywkami, którymi bezpośrednio punktowali Andreas Takvam, oraz, zadaniowo wprowadzeni na boisko, Jędrzej Maćkowiak i Marcin Komenda.

Postawieni pod ścianą olsztynianie rozpoczęli trzeciego seta bez Bednorza, a na pozycji przyjmującego zameldował się Marcin Waliński. I takie posunięcie okazało się niezmiernie trafionym ruchem ze strony Gardiniego. W początkowej fazie tej odsłony minimalnie lepiej radzili sobie co prawda siatkarze Effectora (9:7), prowadzeni ku sukcesowi przez bardzo skutecznego atakującego Jungiewicza.

W trudnym momencie przyjezdnym sygnał do wszczęcia zrywu dał jednak właśnie nikt inny jak Waliński. 25-letni zawodnik skończył kilka ważnych piłek, zarówno w pierwszej akcji, jak i na kontrze. Pozostali siatkarze Indykpolu AZS również nieco poprawili swoją skuteczność, dzięki czemu po kilkunastu minutach wygrywali oni już 22:18. Mimo tego doszło do nerwowej końcówki, w której piłki na doprowadzenie do stanu 24:24 nie wykorzystał Jungiewicz. W odpowiedzi nie pomylił się Waliński, przedłużając tym samym szanse swojego zespołu na odniesienie zwycięstwa w całym spotkaniu.

Po rozegraniu interesującej końcówki obie ekipy wyraźnie spuściły z tonu. Przez większą część czwartego seta po każdej ze stron dominowały błędy własne i nikt nie potrafił wypracować sobie znaczącej zaliczki. Jeśli już któraś z drużyn uzyskiwała dwa punkty przewagi, to błyskawicznie traciła dwa kolejne.

W szeregach Effectora loty wyraźnie obniżył Jungiewicz, ale mimo to właśnie kielczanie jako pierwsi odjechali rywalom na trzy "oczka" (19:16). Do takiego stanu rzeczy przyczynił się przede wszystkim Mateusz Bieniek, który w okolicach drugiej przerwy technicznej bardzo dobrze przesuwał się do bloku na skrzydła. Środkowy reprezentacji Polski kończył także większość otrzymywanych wystaw. W decydujących momentach w ataku nie zawiódł również Wierzbowski, co pozwoliło gospodarzom zwyciężyć 25:22 i przypieczętować pierwsze zwycięstwo w sezonie 2015/2016.

Effector Kielce - Indykpol AZS Olsztyn 3:1 (25:20, 25:19, 23:25, 25:22)

Effector: Jungiewicz, Wierzbowski, Kędzierski, Takvam, Buchowski, Bieniek, Sobczak (libero) oraz Komenda, Vitiuk, Maćkowiak, Biniek (libero)

Indykpol: Van Den Dries, Zniszczoł, Stoilović, Bednorz, Woicki, Koelewijn, Potera (libero) oraz Waliński, Zajder, Bieńkowski

MVP: Sławomir Jungiewicz (Effector Kielce)

Komentarze (2)
avatar
Czarcik
6.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No nareszcie! Gratulacje! 
endriu122
5.12.2015
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Brawo Kielce!