Pewne zwycięstwo Piasta, ale z potknięciami (relacja)

W ramach 16. serii spotkań pierwszej ligi kobiet, Pro Kon Stal Piast Szczecin zdobył komplet punktów w rywalizacji z Wisłą Enegią Enion Kraków. Kibice, którzy przyszli na halę Szczecińskiego Domu Sportu bardzo głośno dopingowali swój zespół, co na pewno miało wpływ na postawę młodych zawodniczek z grodu Kraka. Gospodynie wygrały pewnie, choć wynik tak do końca nie odzwierciedla tego, co się działo na parkiecie. - Ten mecz był dowodem na to, że jak dysponujemy ośmioma zdrowymi zawodniczkami, to grać potrafimy - mówił po meczu Marek Mierzwiński.

Piast Szczecin - Wisła Kraków 3:0 (25:18, 25:18, 25:17)

Piast Szczecin: Anna Szydełko, Edyta Rzenno, Marta Szymańska, Justyna Sachmacińska, Małgorzata Sikora, Paulina Chojnacka, Marta Siwka (libero) oraz Irina Archangielskaja.

Wisła Kraków: Karolina Surma, Aleksandra Filip, Kinga Hatala, Paulina Stojek, Gabriela Gasidło, Alicja Warchol, Izabela Śliwa (libero) oraz Iwona Kuskowska, Anna Przybyło.

W lepszych nastrojach do tego meczu z pewnością przystępowała Wisła, ponieważ w ubiegłym tygodniu pokonała na własnym parkiecie wicelidera rozgrywek, Sokoła Chorzów. Natomiast Piast z poprzedniego pojedynku nie może być dumny. Szczecinianki zdobyły zaledwie dwa punkty w rywalizacji z ostatnią drużyną ligowej tabeli. - Po meczu z AZSem Poznań zebraliśmy niepochlebne recenzje, ale szkoda, że nikt tego nie podkreślił, że graliśmy praktycznie piątką zawodniczek. Malwina Konkolewska pod koniec pierwszego seta złapała kontuzję. W tej chwili jest już po operacji kolana i najwcześniej za miesiąc wróci do nas - usprawiedliwiał swój zespół Marek Mierzwiński. Jednak mimo wszystko to jego drużyna w konfrontacji z Wisłą Kraków była faworytem.

Już od samego początku spotkania kibice, którzy wypełniają halę niemal do ostatniego miejsca od początku sezonu, głośnym dopingiem chcieli pomóc swojej drużynie w tym meczu. Po kilku minutach rywalizacji było widać, że wrzawa na trybunach przyniosła oczekiwany efekt, bo szczecinianki coraz bardziej odskakiwały od rywalek. - Dziękuję przede wszystkim kibicom, bo są naszym dziewiątym zawodnikiem w tej chwili. Jest nas mało, bo koleżanki są kontuzjowane, a ten gorący doping publiczności bardzo pomaga - mówiła po spotkaniu Małgorzata Sikora Wisła nic nie mogła poradzić na taki rozwój wypadków. Przy stanie 11:6 trener Lesław Kędryna zdecydował się wziąć przerwę, bo jego zespół mimo sześciu oczek na swoim koncie w rzeczywistości zdobył tylko trzy. Pozostałe były efektem błędów gospodyń. - Piast na własnym parkiecie może czuć się pewnie, nigdzie nie ma tak świetnej publiczności jak w Szczecinie. Jeżeli byśmy grali u siebie, to te dziewczyny są w stanie zagrać lepiej, ale przy takiej atmosferze panującej na trybunach po prostu je sparaliżowało - tłumaczył nie najlepsze rozpoczęcie trener Wisły. Dopiero po czasie przyjezdne trochę ochłonęły i zaczęły grać lepiej. Zbliżyły się do Piasta nawet na dwa punkty (14:12), ale później niedokładne przyjęcie spowodowało, że szczecinianki mogły cieszyć się ze zwycięstwa w tej odsłonie 25:18.

Od pierwszej piłki drugiego seta Wisła nie istniała na boisku. Podopieczne Kędryny co chwilę popełniały jakiś błąd, który albo skutkował bezpośrednim punktem dla przeciwniczek, albo kontrą, którą na ogół skutecznie kończyły. Przy stanie 18:7 było już jasne, że krakowianki i tę partię przegrają. Tym bardziej, że na te siedem punktów, sześć było konsekwencją błędów Piasta. Jednak to co się później stało jest trudne do wytłumaczenia, a kibice z niedowierzaniem patrzyli na to co się dzieje na boisku. - Zawodniczki się rozluźniły i zrobiły siedem błędów z rzędu. Przy tak wysokim prowadzeniu nie jest łatwe utrzymać koncentrację do końca. Cieszę się, że dziewczynom to się udało. Jest to dobry prognostyk na następne spotkania - próbował wytłumaczyć tą sytuacje Mierzwiński. Ze stanu 21:10 w krótkim czasie zrobiło się 24:18. Co prawda Piast Szczecin wygrał tą partię 25:18 za sprawą ataku Justyny Sachmacińskiej, ale taki przestój w grze spowodował, że Biała Gwiazda z beznadziejnej sytuacji wyszła z twarzą. Mógł to być także dodatkowy impuls by podnieść się jeszcze w tym meczu i wyrwać choćby jeden punkt faworytowi. - Widać, że Piast też nie jest w formie. Wiemy, że ten zespół boryka się z różnymi kłopotami, ale mimo wszystko jak się gra pięć lat w siatkówkę przynajmniej na pierwszoligowym poziomie, to się zawsze wygra z zawodniczkami, które grają na tym szczeblu od pół roku. To, że Piast w końcówkach dawał nam pole do popisu i mogliśmy się odbić, nie znaczy, że moje zawodniczki od razu potrafiły to wykorzystać by odbudować się na kolejną partię. Piast grał po prostu tak żeby wygrać, niekoniecznie na pełnym gazie - powiedział Kędryna.

Trener drużyny gości w ten sposób tłumacząc sytuacje z drugiego seta nie pomylił się. Wisła jest zbyt mało doświadczonym zespołem by taki prezent wykorzystać. Ledwo rozpoczęła się trzecia odsłona tego meczu, a zagrywka Edyty Rzenno sprawiła tyle kłopotów przeciwniczkom, że na tablicy wyników zrobiło się 8:0. Z biegiem czasu ta przewaga jeszcze rosła, a swój punkt kulminacyjny miała przy stanie 20:7. W tym momencie znowu coś się zacięło w szczecińskiej ekipie. - Dziewczyny chyba założyły sobie, że zakończą mecz gwoździem. Zaczęły atakować po ekstremalnych kierunkach żeby efektownie skończyć seta. Uważam, że było to niepotrzebne, bo szczególnie w naszej drużynie jak wysoko prowadzimy, potrzebna jest kontrola, spokój, rozgrywanie piłek w ten sam sposób jak wcześniej i nic więcej. Zawodniczki zaczęły kombinować i dlatego tak to wyglądało - gdybał po spotkaniu Mierzwiński. Nieco inny pogląd na zaistniałą sytuację miała Małgorzata Sikora. - Nagle coś w nas się zacina, wkrada się jakieś rozluźnienie, brak koncentracji i z tego wynikają te serie straconych punktów w końcówkach. Po prostu za szybko jesteśmy pewne wygranego seta, ale zawsze psychika odgrywa bardzo ważną rolę w kobiecej siatkówce - tłumaczyła. Jednak wypracowana przewaga była na tyle bezpieczna, że ten przestój nie pokrzyżował planów Piasta w zdobyciu kompletu oczek w tym pojedynku. Szczecinianki wygrały tę odsłonę 25:17 i cały mecz 3:0.

Piast Szczecin mógł wygrać to spotkanie bardzo zdecydowanie. W drugim i trzecim secie była realna szansa by Wisła nie przekroczyła dziesięciu punktów, jednak nonszalancja gospodyń spowodowała, że wynik nie odzwierciedla tego, co się działo na boisku. - Jesteśmy teraz bardzo porozbijani, a z taką wąską ławką trudno liczyć na sukces. Wiem, że Piast też jest mocno osłabiony, ale to niczego nie zmienia. Każda szczecińska zawodniczka miała by pewne miejsce w moim składzie. Trudno porównywać siłę, a przede wszystkim doświadczenie obu ekip - powiedział po meczu Lesław Kędryna i dodał - Przed sezonem prorokowali nam, że w tym składzie, który mamy, to zdobędziemy dziewięć punktów przez całe rozgrywki. Mam trzy doświadczone zawodniczki, które grały w zeszłym sezonie. W tym meczu nie mogłem skorzystać z dwóch. Niestety z taką drużyną jak Piast to my nie pogramy takim składem. Dobre spotkanie rozegrała Małgorzata Sikora, dla której był to pojedynek ze swoim poprzednim zespołem. Zdobyła najwięcej punktów dla Piasta i została wyróżniona nagrodą MVP. Po meczu bardzo długo rozmawiała ze swoimi koleżankami z Krakowa. - Przed tym meczem na pewno było jakieś zdenerwowanie, ale bardzo fajnie się grało przeciwko mojej byłej drużynie. Miałam coś do udowodnienia i zagrałam najlepiej jak mogłam. Co prawda dostałam statuetkę MVP, ale myślę, że trochę na wyrost - podsumowała Sikora.

Źródło artykułu: