AZS Politechnika Warszawska sensacyjnie pokonała Asseco Resovię Rzeszów. Warszawianie odnieśli czwarte zwycięstwo w tym sezonie. Podopieczni Jakuba Bednaruka mieli szansę odprawić z kwitkiem mistrzów Polski nawet w trzech setach, ale wygrana po tie-breaku to również jest ich ogromny sukces.
- Zaczęliśmy powoli wchodzić na właściwe tory. Zaczynamy grać lepszą siatkówkę niż w pierwszych meczach. Zgadzam się, że nasz początek sezonu był fatalny. Jesteśmy teraz dobrej myśli. Ważne jest to, jak będziemy kończyć ten sezon. Początek nie jest aż tak istotny. Nie jestem do końca zadowolony ze swojej gry, bo jako atakujący... sama nazwa mówi - przede wszystkim atak jest ważny. A w meczu z Resovią w tym elemencie spisałem się niestety bardzo słabo. Cieszę się, że wygraliśmy i tylko to się dla mnie liczy - mówi Michał Filip.
Atakujący to jeden z trzech zawodników Politechniki wypożyczonych do AZS-u właśnie z ekipy ze stolicy Podkarpacia. - To był dla mnie mecz szczególny. Brakuje mi jeszcze doświadczenia w takich momentach. W niektórych chwilach mój stres był ogromny. Udało mi się to jakoś opanować i przemienić w pozytywne emocje, które napędzały mnie i drużynę - oznajmia 21-latek.
Spotkanie zawodnika oglądała jego mama, ubrana w koszulkę Resovii z nazwiskiem "Filip". Komu kibicowała? - Jestem w stu procentach przekonany, że moja mama kibicowała Politechnice. Miała koszulkę z Resovii, bo mój ubiegłoroczny trykot z Politechniki trafił na szczytniejszy cel. Mama chciała być w koszulce z moim nazwiskiem i dopingować mnie w niej - przyznaje zawodnik.
Wychowanek AKS-u Resovii Rzeszów swojego występu nie zaliczy do udanych, choć miał kilka dobrych momentów, między innymi na zagrywce. W sobotę lepiej zaprezentował się jednak Paweł Mikołajczak. - To, w jaki sposób Paweł Mikołajczak wchodzi na boisko, to jest dla mnie magia. Nie wiem czy ja byłbym w stanie siedzieć przez dwa sety na ławce, wejść na boisko i strzelić dwie takie zagrywki, które wręcz zniszczyły Resovię. On to robi niesamowicie i wielkie brawa dla niego - kończy Filip.