Lotos Trefl Gdańsk przegrał na razie tylko jedno spotkanie w ośmiu kolejkach ligowych, ze Skrą Bełchatów i zajmuje czwarte miejsce w tabeli z niewielką stratą do lidera. Wszyscy wieszczyli gdańszczanom problemy, bo mając tak samo wąską kadrę jak rok temu, muszą walczyć na trzech frontach, ale na razie zdobywca Pucharu Polski 2015 radzi sobie bardzo dobrze. Mimo słabszej formy szóstkowych przyjmujących, Mateusza Miki i Sebastiana Schwarza, wygrywa kolejne spotkania i nadal jest wymieniany jako jeden z faworytów do medali. Brakuje im doskonałej dyspozycji atakującego Murphy'ego Troya z zeszłego roku, któremu wyraźnie zaszkodził sezon w reprezentacji USA przesiedziany na ławce, ale świetnie zastępuje go na razie Damian Schulz, który zdobył już trzy statuetki MVP.
W ostatnich kolejkach podopieczni trenera Andrei Anastasiego mierzyli się z silnymi rywalami i ze wszystkimi wygrywali po tie-breaku, co pokazuje determinację i waleczność tej ekipy. Na cztery spotkania pięciosetowe wygrali wszystkie i są najlepsi w lidze pod tym względem. Bardzo trudno jest pokonać zespół tak silny psychicznie. Z drugiej jednak strony, to pokazuje, że brakuje im siły i sportowej bezwzględności, bowiem tylko jedno na osiem spotkań wygrali w trzech setach.
Bardzo dobrze grają środkowi Lotosu i jeżeli tylko Marco Falaschi ma piłkę dograną do siatki, to potrafi ich świetnie uruchamiać, a wtedy gdańszczanie są trudni do zatrzymania.
AZS Politechnika Warszawska to zespół z innej ligowej bajki. Z budżetem na granicy przetrwania, bez tytułów i medalowych aspiracji, bez walki na kilku frontach. Choć w tym roku udało im się zakontraktować jednego z najlepszych rozgrywających na świecie, Pawła Zagumnego, to początek sezonu miała bardzo słaby. Tak to tłumaczy szkoleniowiec Jakub Bednaruk. - Mieliśmy w zespole duże problemy, jeśli chodzi o komunikację między zawodnikami. Byliśmy trochę stłamszeni. Przede wszystkim oczekiwaliśmy od siebie dużo więcej. Zawodnicy, którzy do nas przychodzili, myśleli, że od razu będą błyszczeć. To tak nie działa. Jednemu przyjdzie to szybciej, a drugiemu później. Trzeba być cierpliwym. Poza tym mieliśmy w drużynie różne zabawne sytuacje. Zawodnicy nie wiedzieli na przykład, jak zwracać się do Pawła Zagumnego, bo tak go szanują i podziwiają. Mówili bezosobowo, tak jak do teścia się mówi. Zwracasz się do niego, ale nie za bardzo chcesz powiedzieć "tato", więc za każdym razem uciekasz od bezpośredniego zwrotu. Próbowali zwracać się do niego, ale nie mówili "Paweł" ani "Guma". Do tej pory nigdy w życiu nie spotkałem się z takim problemem, że na przykład Zagumny siada do stołu, a reszta przestaje rozmawiać.
Drugą gwiazdą w zespole jest Guillaume Samica, który przeżywa drugą młodość pod skrzydłami Bednaruka. Francuz jest ostoją w przyjęciu, a przede wszystkim najbardziej skutecznym atakującym drużyny. Kończy nawet bardzo trudne piłki, a jego techniczne kiwki śnią się w koszmarach ligowym przeciwnikom. Do tego punktuje również serwisem i blokiem.
Jednak pokonanie mistrza Polski na jego terenie 3:2 w ostatniej kolejce pokazało, że warszawiacy się docierają i chyba najgłębszy kryzys jest już za nimi. Mają na koncie cztery zwycięstwa i cztery porażki i również wygrywają tie-breaki, tak jak ich rywale. Z czterech wygrali trzy. Do tego zaczęli serię meczów z najmocniejszymi klubami PlusLigi, a od lat silną stroną stołecznej drużyny jest urywanie punktów faworytom. Radzą sobie znacznie lepiej będąc w roli skazanego na porażkę niż grając z ekipami na swoim poziomie albo niżej notowanymi w tabeli.
W minionym sezonie warszawska Politechnika z ekipą trójmiejską miała bardzo dobry bilans, bo w dwumeczu zdobyli cztery punkty.
AZS Politechnika Warszawska - Lotos Trefl Gdańsk / środa 9 grudnia 2015 godz. 19.00