Asseco Resovia - Indykpol AZS: Rzeszowianie o włos od kolejnego dramatu, upragniona wygrana Resovii

Asseco Resovia wróciła z dalekiej podróży. Choć wszystko wskazywało na to, że rzeszowianie doznają kolejnej bolesnej porażki we własnej hali, podopieczni Andrzeja Kowala zdołali wyjść z opresji i pokonać Indykpol AZS Olsztyn 3:2.

Monika Skrzyniarz-Gwizdała
Monika Skrzyniarz-Gwizdała
Maciej Gocłoń/Fotonews/Newspixpl / Maciej Gocłoń/Fotonews/Newspix.pl

Przed 10. kolejką PlusLigi humory w Rzeszowie nie dopisywały. Seria bolesnych porażek zdawała się nie mieć końca, a co gorsza dla mistrzów Polski, nic nie wskazywało na to, że mają jakiś pomysł, jak wyjść z zaistniałego impasu. Sprawiło to, że ich rola faworyta w meczu z Indykpolem AZS Olsztyn nie była już tak klarowna. A wątpliwości z pewnością nie rozwiały pierwsze dwa sety potyczki.

Pomimo tego, że niemal przez całą długość premierowej odsłony, wynik oscylował w okolicach remisu, partia obyła się bez większych emocji. Wymiany punkt za punkt pozbawione były tempa przez co żadna z drużyn nie mogła odskoczyć przeciwnikowi.

Przełamanie przyszło po wejściu seta w decydującą fazę. Po skutecznym ataku, bloku na Kurku oraz błędzie własnym gospodarzy, olsztynianie złapali trzypunktową przewagę (23:20). Po raz kolejny rzeszowianie nie wytrzymali presji końcówki przegrywając seta do 22. Gwizdom na Podpromiu nie było końca.

Znamienna okazała się współpraca Pawła Woickiego z przyjmującymi AZS-u, Bartoszem Bednorzem oraz Filipem Stoiloviciem. Obaj byli bezwzględni na linii drugiego metra, z tzw. pipe'a. Rzeszowscy blokujący nie mogli znaleźć na nich sposobu. Pierwszy z nich był kluczową postacią seta. Poza ośmioma punktami jakie dał swojej drużynie, wykonał również bardzo dobrą pracę w polu serwisowym, bez litości nękając najpierw Oliega Achrema, potem Krzysztofa Ignaczaka swoimi zagrywkami.

Kilkuminutowa przerwa nie pomogła mistrzom Polski oczyścić umysłu po przegranej końcówce. Asseco Resovia fatalnie otworzyła kolejną partię od prostych pomyłek, co od razu miało swoje odwzorowanie na tablicy wyników (3:6). Nie trzeba było długo czekać na reakcję Andrzeja Kowala, który zainterweniował wprowadzając na plac gry Łukasza Perłowskiego, Aleksandra Śliwkę, Lukasa Tichacka, Dominika Witczaka raz Thomasa Jaeschke. Ostatni z nich powrócił po dłuższej kontuzji, czym wygryzł z meczowego składu Juliena Lyneela.

Wprowadzone zmiany nie przyniosły zamierzonego efektu. Podopieczni Andrei Gardiniego kontynuowali fenomenalną grę na skrzydłach, a dodatkowo punktowali rywala zagrywką. Resovia z każdym kolejnym dotknięciem piłki coraz bardziej się pogrążała oddając punkty bezpośrednio po własnych błędach. W końcowym rozrachunku dało to wysoką wygraną Akademikom 25:17, a rzeszowianie po raz kolejny dali zebranym w hali kibicom powód do wygwizdania.

W dalszej części meczu sytuacja diametralnie się zmieniła. Asseco Resovia zaczęła grać jak na obrońcę tytułu przystało, a zapoczątkował to Bartosz Kurek. Rzeszowski atakujący otworzył trzeciego seta od kapitalnej serii zagrywek co pozwoliło gospodarzom nabrać wiatru w żagle (8:3).
Bartosz Kurek był postacią, która zapoczątkowała kapitalną grę Resovii Bartosz Kurek był postacią, która zapoczątkowała kapitalną grę Resovii
Decyzja Kowala o pozostawieniu na placu boju Śliwki, Tichacka oraz Wojtaszka okazała się strzałem w dziesiątkę. Mistrzowie Polski zaczęli dominować w każdym elemencie sztuki siatkarskiej, a zdobywane punkty były demonstracją siły podkarpackiego kolektywu. Ze świetnej strony zaczął się prezentować kapitan gospodarzy, Olieg Achrem. To głównie dzięki jego 81 proc. skuteczności w ataku, Resovii udało się wysoko wygrać partię do 17. Nieoceniona okazała się również gra blokujących Dmytro Paszycki oraz Russella Holmesa, którzy stworzyli mur nie do przejścia dla rywala.

Czwarta odsłona była bliźniaczo podobno do poprzedniej. Zespoły zaczęła dzielić różnica klas prezentowanej gry. Tym razem w centrum uwagi byli nie zawodnicy zdobywający punkty, tylko libero. Damian Wojtaszek brylował w obronie. Jego działania w defensywie przyniosły mnóstwo okazji do kontr, które bezbłędnie rozprowadzał Lukas Tichacek. W efekcie mistrzowie Polski rozgromili przyjezdnych do 12.

Resovia nie odpuściła już do końca spotkania. Obrońcy tytułu najlepszej drużyny PlusLigi niesieni falą dopingu tak mocno jak otworzyli tie-breaka (6:3), tak też go skończyli. Po serii męskich ciosów wygrali piątego seta do 10 i całe spotkanie 3:2.

Po blisko trzech tygodniach w hali Podpromie w Rzeszowie po raz kolejny zapanowała euforia po wygranym meczu ligowym.

Asseco Resovia Rzeszów - Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (22:25, 17:25, 25:17, 25:12, 15:10)

Resovia: Kurek, Achrem, Paszycki, Drzyzga, Penczew, Holmes, Ignaczak (libero) oraz Perłowski, Śliwka, Perłowski, Jaeschke, Wojtaszek, Tichacek.

AZS: Bednorz, Van Den Dries, Stoilović, Woicki, Zajder, Koelewijn, Potera (libero) oraz Zniszczoł, Adamajtis, Waliński.

MVP: Olieg Achrem (Asseco Resovia Rzeszów).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×