Sobotnie spotkanie w Hali Sportowej Częstochowa lepiej rozpoczęło się dla siatkarzy Effectora Kielce. Goście wygrali dwie pierwsze partie i wydawało się, że odniosą pewne zwycięstwo w całym meczu. Tymczasem od 3. seta ton grze nadawali gospodarze, którzy ostatecznie wygrali po tie-breaku.
- Uznaję taką zasadę, że kto wygrywa 2:0, ale przegra trzeciego seta, to przegra też cały mecz. W sobotę było widać kawał walki z naszej strony. Pokazaliśmy, że umiemy wyciągać takie sytuacje. To cieszy. Mam nadzieję, że w następnych kolejkach takich meczów będziemy wygrywać coraz więcej - powiedział po meczu portalowi WP SportoweFakty Rafał Szymura, który został wyróżniony statuetką MVP spotkania.
Przyjmujący Akademików wyjaśnił, że po przegranej 2. partii w jego drużynie nieco zawrzało, co ostatecznie przyniosło pozytywny skutek. - W pierwszych dwóch setach znów nie daliśmy rady w końcówkach. Po drugim secie każdy był już tak zdenerwowany, że paru zawodników krzyknęło żebyśmy się wzięli do roboty i pokazali, że potrafimy wygrywać - wyjawił 20-latek.
Przyznał on, że najwięcej kłopotów ze strony rywali sprawił im Mateusz Bieniek. Środkowy Effectora momentami demolował przyjmujących AZS-u. - Mieliśmy na nich rozpisaną taktykę i krok po kroku realizowaliśmy nasze założenia. Raczej nas nie zaskoczyli. Jedynie co, to zagrywka Mateusza Bieńka sprawiła nam nieco problemów, ale koniec końców daliśmy radę i wygraliśmy - skomentował Szymura.
W ostatnich spotkaniach grał on mniej ze względu na drobne kłopoty zdrowotne. W sobotę dostrzec można było spore zaangażowanie Szymury i świeżość w jego poczynaniach. - Taki jest sport. Jesteśmy zawodowcami i każdy ma jakieś problemy. Trzeba je rozwiązywać. U nas są zmiennicy, więc nie było problemu, by ktoś zagrał za mnie. Trochę odpocząłem i w meczu z Effectorem było widać mój głód gry. Na boisku pokazałem to, co potrafię - zakończył siatkarz AZS-u Częstochowa.