Cztery kluby, osiem kartek i Polak w stolicy, czyli obraz siatkówki na Malcie

Materiały prasowe
Materiały prasowe

Przyjmujący Wojciech Stellmach reprezentuje barwy maltańskiego klubu Valletta Mapei Volleyball Club. Na drodze do zdobycia mistrzowskiego tytułu jego zespół musi radzić sobie nie tylko z trzema rywalami, ale czasem także... z szalonymi arbitrami.

W tym artykule dowiesz się o:

Przygoda 23-letniego Wojciecha z Maltą rozpoczęła się kilka miesięcy temu, podczas okresu wakacyjnego. Korzystając z dobrodziejstw programu Erasmus+, pod koniec czerwca, przyleciał na staż, podczas którego pracował przy projektach unijnych. W wolnych chwilach grał natomiast w siatkówkę plażową, dzięki czemu poznał swoich przyszłych klubowych kolegów. Stołeczna drużyna ma jednak status amatorskiej, przez co Stellmach musiał znaleźć sobie inne źródło utrzymania. Dostał posadę w firmie zajmującej iGamingiem i w ten sposób po raz pierwszy otrzymał okazję do spróbowania swoich sportowych sił za granicą.

- Przygodę z siatkówką rozpocząłem w gimnazjum, od rozgrywek szkolnych. Później dołączyłem do drużyny SIKRET-u Gliwice, z której, dzięki znakomitemu warsztatowi trenera Łukasza Sąkola, będąc w trzeciej klasie liceum, dostałem się do łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w siatkówce plażowej - wspomina Wojciech Stellmach.

W Łodzi spędził rok, chodząc do klasy między innymi z Piotrem Kantorem i Bartoszem Łosiakiem, tworzącymi aktualnie jedną z czołowych polskich par na piasku. Nie otrzymał propozycji podpisania seniorskiego kontraktu, więc, podobnie jak większość innych uczniów, poszedł na studia. W czasach akademickich przez trzy lata reprezentował barwy trzecioligowego AZS Uniwersytetu Opolskiego oraz, przez rok, drugoligowego Rafako Racibórz.

Pierwsze treningi w klubie z Valletty rozpoczął już podczas stażu, ćwicząc z nim przez około trzy tygodnie. Sezon na Malcie rozpoczął się dopiero na początku listopada, więc we właściwym przygotowaniu się do inauguracji rozgrywek nie przeszkodził mu szczególnie mocno miesięczny wyjazd do Polski na przełomie września i października.

- Valletta Mapei Volleyball Club to kilkukrotny mistrz Malty i zdobywca krajowego pucharu. Do ekipy dostałem się bez testów, ponieważ w każdym maltańskim zespole występują zawodnicy reprezentujący różny stopień siatkarskiego zaawansowania. Mam dużo okazji do gry, ponieważ jestem aktualnie szóstkowym przyjmującym - mówi Stellmach.

Wojciech Stellmach (nr 17) ze swoim zespołem (źr. archiwum własne siatkarza)
Wojciech Stellmach (nr 17) ze swoim zespołem (źr. archiwum własne siatkarza)

Polak trenuje ze swoją drużyną dwa razy w tygodniu: w poniedziałki i czwartki. To dla niego nowość w porównaniu z poprzednim siatkarskim przystankiem - Raciborzem, gdzie treningi odbywały się codziennie. - Wszyscy zawodnicy mojego klubu pracują. Niektórzy starsi koledzy mają rodziny, więc gra w siatkówkę wiąże się w ich przypadku raczej z przyjemnością oraz utrzymywaniem kontaktu ze sportem. Nasze jednostki treningowe pod wodzą Włocha Goffredo Gauzoniego są jednak bardzo wydajne - komentuje 23-letni przyjmujący, zwracając również uwagę na relacje panujące wewnątrz zespołu. - Każdy każdemu pomaga, a ponadto często spotykamy się poza boiskiem, by razem wyjść do miasta bądź wspólnie spędzić czas w jakiś inny sposób - dodaje Stellmach.

Poza Valletta Mapei Volleyball Club, na Malcie funkcjonują obecnie tylko trzy inne męskie ekipy: Aloysians Volleyball Club, Fleur de Lys Twistees Volleyball Club oraz Mgarr Volleyball Club.

- Poziom ligi maltańskiej porównałbym do trzeciej ligi polskiej, choć są oczywiście zawodnicy, jak dwaj Francuzi z Fleur de Lys i dwaj Włosi z Aloysians, którzy bez problemu poradziliby sobie w naszej drugiej lidze. Ponadto w składach drużyn można odnaleźć kilku innych zawodników zagranicznych: Hiszpanów, Turka, Serba, Chorwata, Holendra i Szweda. A jako, że na boisku obowiązuje limit dwóch obcokrajowców, trenerzy czasami muszą się nieźle nakombinować przy dokonywaniu zmian - tłumaczy Polak.

Ligowe pojedynki, rozgrywane w dwóch halach, nie cieszą się dużą popularnością. Zwykle zjawia się na nich jedynie kilkanaście osób. Często bywa jednak tak, że, zamiast kibiców, kolorytu dodają poszczególnym meczom sędziowie.

- Nigdy wcześniej nie spotkałem się z sytuacją, by w jednym meczu arbiter pokazał sześć żółtych i dwie czerwone kartki. Na Malcie, jeśli nie jest się kapitanem, można się szykować na otrzymanie upomnienia już za mrugnięcie w kierunku sędziego - podsumowuje Stellmach, który w najbliższych miesiącach będzie kontynuował ze swoim zespołem walkę o mistrzowski tytuł. Zanim dojdzie do decydujących rozstrzygnięć w fazie play-off, wszystkie ekipy trzykrotnie zmierzą się ze sobą w systemie "każdy z każdym". Na razie Valletta Mapei Volleyball Club może się pochwalić czterema ligowymi zwycięstwami i kompletem 12 punktów.

Wiktor Gumiński

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)