W ostatnim meczu 11. kolejki PlusLigi siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej wygrali z Jastrzębskim Węglem w trzech setach, co było małą niespodzianką. Zwłaszcza, że akademicy przeważali przez prawie całe spotkanie. Tym większa była więc ich radość po zwycięstwie. - Cieszymy się z tego wyniku. Nastawialiśmy się raczej na ciężki mecz - przyznał Łukasz Łapszyński. - Od samego początku bardzo dobrze i konsekwentnie graliśmy zagrywką. Wiadomo, że czasem nam się przytrafiały jakieś głupie błędy i mogliśmy jeszcze wyżej wygrać, ale cieszymy się z tych trzech punktów. To jest najważniejsze i to, że kończymy rok u siebie, na własnej hali, z kompletem punktów - tłumaczył siatkarz warszawskiej drużyny.
Wynik tym bardziej jest osiągnięciem akademików, bo ze względu na grypę żołądkową zagrali w okrojonym składzie. Z tego powodu nie mógł zagrać lider zespołu, Guillaume Samica i wobec kontuzji Pawła Halaby, Politechnika musiała poradzić sobie tylko z dwoma przyjmującymi, Łukaszem Łapszyńskim oraz Jakubem Radomskim w składzie. - Z tego co wiem, to "Samik" miał jakieś problemy żołądkowe, stracił bardzo dużo wody, był bardzo osłabiony. Do ostatniego momentu myśleliśmy, że jeszcze da radę zagrać, ale po rozgrzewce powiedział, że jednak nie. Z Kubą Radomskim powiedzieliśmy sobie, że nie możemy tego zepsuć, mamy szansę we dwóch sobie pograć bez żadnej zmiany. Cieszę się, że daliśmy radę, bo źle byłoby, jak byśmy zostali zmienieni przez środkowego czy drugiego rozgrywającego, jakby nam nie szło. Kuba pomagał mi na boisku i fajnie się uzupełnialiśmy, także dobrze zastąpiliśmy "Samika" - powiedział przyjmujący AZS-u.
Łukasz Łapszyński jest jednym z nowych nabytków warszawskiego klubu. W zeszłym sezonie występował w Cuprum Lubin, ale nie miał tam zbyt wielu okazji do gry. Dlatego cieszy się, że tutaj tych szans dostaje zdecydowanie więcej. Nie tylko dlatego jest zresztą zadowolony z przeprowadzki do stolicy. - Ogólnie Warszawa jako miasto bardzo mi się podoba. Nie mam żadnych zastrzeżeń do klubu, jest tak jak słyszałem przed przyjściem, wszystko się sprawdza, tak więc nie jestem zawiedziony w żaden sposób. Gram o wiele więcej niż w Lubinie, to jest najważniejsze i oby tak dalej. Nie mam kontuzji, jestem odpukać zdrowy i miejmy nadzieję, że tak będzie do końca sezonu - stwierdził młody przyjmujący.
Mecz z Jastrzębskim Węglem był ostatnim w tym roku i teraz wszystkich zawodników czeka świąteczna przerwa. Jednak jak przyznał siatkarz Politechniki, nie będzie można za bardzo sobie pofolgować przy świątecznym stole, bo zaraz po Bożym Narodzeniu czekają ich treningi. - Powiedzmy, że dostaliśmy bardzo dużo wolnego. Wiadomo jednak, że za dużo też nie możemy odpoczywać, to jest jednak nasza praca i nie możemy sobie pozwolić na dwa tygodnie przerwy. Dostaliśmy trzy do czterech dni wolnego, ale trzeba się pilnować, nie można za dużo jeść. Przed Nowym Rokiem wracamy do treningów jeszcze na trzy dni, potem Sylwester i Nowy Rok mamy wolny. Później znów czekają nas ciężkie treningi oraz bardzo fajny turniej. Zagramy w nim z Zenitem Kazań oraz z Asseco Resovią Rzeszów, tak więc jest do czego się przygotowywać. To będzie fajny sprawdzian - podsumował najbliższe plany Łukasz Łapszyński.