Łukasz Kadziewicz: Młodym siatkarzom wszystko teraz przychodzi za łatwo

Łukasz Kadziewicz ocenia PlusLigę, typuje faworytów do medali i chwali nowy system rozgrywek. Krytykuje również młodych siatkarzy i mówi, że powinno być w nich więcej pazerności na siatkówkę, a nie na kasę na nowe BMW.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Uważa pan PlusLigę za faktycznie jedną z najmocniejszych lig europejskich, jak się często o niej mówi?

Łukasz Kadziewicz: Nie rozpędzajmy się. Jest mocna, ale daleko jej do najmocniejszej. PlusLiga obecnie ma dwa problemy: jest za duża i brakuje w niej pieniędzy. Chciałbym wreszcie zobaczyć na polskich parkietach Dimę Muserskiego, Matta Andersona czy Lucasa albo Earvina Ngapetha.

Niedługo Modena przyjedzie do Gdańska, wtedy będzie miał pan szansę zobaczyć i Lucasa, i Ngapetha.

- Chcę ich na stałe. Wtedy z ręką na sercu powiem, że mamy faktycznie najmocniejszą ligę. Na razie brakuje funduszy. Gdy widzę, ile jest pieniędzy w bardzo słabej ekstraklasie piłkarskiej, dochodzę do wniosku, że są w Polsce możliwości. Jak by było pięknie, gdyby dla Ngapetha co tydzień Ergo Arena się wypełniała do ostatniego miejsca, a nie tylko raz w sezonie.

Czyli ogólnie jest dobrze z naszą PlusLigą?

- Tak, mamy dobry produkt, który nadal ma wielki potencjał. Pamiętam przecież te czasy, kiedy nie było PlusLigi i potem, kiedy ona się tworzyła. Pamiętam stare hale, stare trybuny i warunki, w jakich się grało. Z tego punktu widzenia jest super, jest bombowo, postęp jest ogromny. Ale nie popadajmy w samozachwyt i uwielbienie. Wykonano świetna robotę, ale ona się jeszcze nie skończyła, wiele jeszcze można poprawić.

Mówi pan, że jest za duża. Może to jest kwestia pieniędzy właśnie, bo dysproporcje między budżetami klubów są zbyt ogromne?

- Z jednej strony zawsze tak będzie, nie stworzymy ligi z dwunastoma ZAKSAMI, gdzie wszędzie będzie wysoki budżet, dobry trener, znane nazwiska i wysoki poziom gry. To jest niemożliwe. Ale ma pani rację, że obecnie te dysproporcje są za duże. Są kluby, które ściągają samych reprezentantów i biją się w Lidze Mistrzów, a naprzeciwko nich kluby, gdzie nie ma pieniędzy na wypłaty, nie mówiąc o odżywkach. Są momenty, kiedy się nudzę, oglądając PlusLigę, bo zwycięzca jest zbyt przewidywalny. Powinniśmy się zastanowić, jak poprawić jakość ligi, by mogłaby być lepsza.

[b]

Mówi pan, że nasza liga z czternastoma zespołami jest za duża. Ale nie da się ukryć, że to oraz zamknięcie ligi dało szansę wielu młodym polskim siatkarzom. Szansę, żeby pokazać się, grać i trenować z lepszymi zawodnikami czy dobrymi trenerami, mierzyć się z mocnymi rywalami. Wcześniej droga do PlusLigi była dla nich o wiele trudniejsza.[/b]

- Ale to wcale nie jest dla nich dobre. Z jednej strony ma pani rację, dobrze, że grają, ale z drugiej oni muszą zrozumieć, że dostali szansę. Kiedyś to była jedna szansa na milion i bardziej ją doceniano, teraz tego w młodych zawodnikach nie widzę. Zamiast tego widzę jęczącego na kadrze siatkarza, jego nazwisko przemilczę, którego boli kolanko, bo się przemęczył. On musi mieć świadomość, że jeżeli chce zawodowo uprawiać sport, to całe życie będzie go coś bolało i to znacznie bardziej niż teraz. A oni nie doceniają tego, co dostali. W moich czasach młodych siatkarzy można było policzyć na palcach jednej ręki, a każdy harował za czterech, bo czuł, że wygrał los na loterii. A dziś mamy bitwy o nastolatków, którzy są w SMSIE i obiecywanie im złotych gór. Najpierw trzeba umieć grać w siatkówkę, a potem myśleć o szmalu. Jasne, widzę pozytywy, jak choćby dobre wyniki wszystkich reprezentacji młodzieżowych, ale ja chcę widzieć u tych młodych więcej. Więcej walki, więcej pasji, więcej emocji i więcej poświęcenia. Więcej pazerności na siatkówkę, a nie na kasę na nowe BMW. Chciałbym widzieć krew, pot i łzy, a tego nie widzę, bo wszystko im za łatwo przyszło.

To wróćmy do PlusLigi. Podoba się panu koncepcja skrócenia fazy play off do jednego pojedynku?

- Jako kibicowi - bardzo! Bo w każdym meczu muszą dać z siebie sto procent, żeby go wygrać. Nie ma już żadnych podkładanek, że się wychodzi trzecią szóstką na Kielce, bo to nie ma znaczenia. Już nie można myśleć, że nie ma różnicy, czy zaczniemy play off z czwartego czy z drugiego. Teraz nagle czkawka po ośmiu kolejkach i panika, bo jest piąte miejsce i siedem punktów straty do lidera, a już się nic w play off nie odrobi. To jest bardzo dobry pomysł i można go jakoś rozwinąć w przyszłym sezonie, nie wracać już do starego systemu. Może półfinały do dwóch zwycięstw i jeden finał gdzieś na neutralnym terenie?

To rozwiązanie testowano we Włoszech kilka lat temu i się z niego wycofano. Jednomeczowy finał nie jest sprawiedliwy i zostawia zbyt wiele losowi, na przykład wirus grypy żołądkowej może zadecydować o wyniku.

- Ok, to może finał dłuższy niż jeden mecz, ale nadal bez tak rozbudowanej fazy play off. Jest dobrze, kiedy postawa we wszystkich meczach fazy zasadniczej ma wpływ na ostateczną pozycję, wszyscy wtedy bardziej się starają. Na pewno ten sezon będzie inny dzięki temu. Już widać nerwy i wyższą jakość spotkań ligowych. Mnie się to bardzo podoba, zawodnikom pewnie mniej.

A jak typuje pan pierwszą czwórkę ligi w takim razie?

- Z Resovią jest zawsze tak, że z powodu składu i budżetu są bitym faworytem do wszystkiego. Tylko te wielkie nazwiska przyjeżdżają po sezonie letnim tak wykończone, że modlą się o dwanaście godzin wolnego i możliwość wyspania się. Połowa zespołu to tam jesienią wygląda jak niemiecka armia uciekająca spod Stalingradu po trzech latach oblężenia.

W ZAKSIE i w Skrze też jest sporo reprezentantów, więc trudno tym tłumaczyć wszystko.

- Jeden na stole, drugi na stole, trzeci wypadł z windy, jak oni mają grać w Rzeszowie? Mają niefart w tym roku. I zdziwię się, jeżeli będą w finale PlusLigi. I nie zdziwię się, jeżeli Czarni albo Lubin znajdą się w czwórce. Na pewno w tej czwórce będą ZAKSA i Skra. Choć trudno jest typować tak wcześnie. Ciekawi mnie na przykład, czy Raul Lozano będzie w stanie utrzymać ten poziom gry w Czarnych do końca sezonu. Bo mają swoje słabości. Zaraz będzie jeszcze ciężej, bo część pojedzie do swoich reprezentacji, potem dojdzie Puchar Polski, Liga Mistrzów też nie zwalnia.

To chyba najtrudniej będzie Lotosowi, przy ich wąskim składzie?

- Lotos nie operuje pieniędzmi na poziomie Resovii czy ZAKSY i o tym trzeba pamiętać. Tam poza Mateuszem Miką nie ma zawodników grających za dwieście tysięcy euro. A ilu takich jest w Rzeszowie? Lotos świetnie wystrzelił w ostatnim sezonie, ale powtórzenie tego jest niewykonalne. Oczywiście, mogę się mylić, bo to jest tylko sport. Jak pani sama powiedziała, ktoś może dostać grypy żołądkowej, a ktoś wypaść z windy. Ale to jest fajne, że sezon jest taki ciekawy i tak nieprzewidywalny.

[b]Rozmawiała Ola Piskorska
Siatkarze w pełnym składzie i gotowi na Berlin

[/b]

Źródło artykułu: