Wojciech Żaliński został po raz pierwszy powołany do reprezentacji Polski i miał okazję wyjść na boisko w biało-czerwonych barwach i wysłuchać mazurka Dąbrowskiego. - Przyznam, że spodziewałem się większych emocji po swoim debiucie w reprezentacji. Całe życie na to czekałem w końcu. Nie czułem żadnego stresu ani miękkich kolan. Jest to przyjemne, ale z nóg mnie nie zwaliło - mówił po dwóch meczach.
Polacy pokonali za trzy punkty najpierw Serbię, a potem Belgię i już przed meczem z Niemcami zapewnili sobie awans do półfinału. - Wygranie dwóch pierwszych spotkań dało nam spokój, mecz z Niemcami będzie bez presji, a stawką będzie tylko wybór rywala na półfinał. I nie ma znaczenia czy to będzie Francja czy Rosja, obie drużyny są mocne. Ale my też jesteśmy mocni, wystarczy poczytać komplementy i zachwyty innych trenerów na temat gry naszej reprezentacji. Ja z boku też podziwiam grę moich kolegów, przyjemnie się to ogląda. I dlatego kwestia rywala w półfinale jest drugorzędna, jak zagramy swoją siatkówkę, to do końca tego turnieju będziemy walczyć o zwycięstwo - ocenił przyjmujący.
Istnieje możliwość, że trener Stephane Antiga da odpocząć swoim podstawowym zawodnikom i w meczu z Niemcami dostaną szansę dotychczasowi zmiennicy. Czy Żaliński liczy na to? - Na pewno nie wyjdę na boisko w pierwszej szóstce na mecz z Niemcami, bo to nie jest czas na eksperymenty. Nie przyjechaliśmy do Berlina bawić się i uszczęśliwiać Wojtka Żalińskiego, tylko wygrać awans na igrzyska olimpijskie. Choć w meczu z Belgią byłem już bliski debiutu, miałem wejść na blok za Michała Kubiaka. Już byłem gotowy, w blokach startowych, z tabliczką, ale starter niestety spalił. Ale poważnie, nie zajmuję się zastanawianiem się, kiedy ja wejdę na boisko. Mogę nie wejść ani razu, ważny jest tylko ostateczny rezultat. Najważniejsze jest dobro zespołu - jasno stawia sprawę przyjmujący.
Zawodnik Czarnych Radom oglądał fragment spotkania Niemców z Serbami i podoba mu się gra naszych zachodnich sąsiadów, prowadzonych przez jego kolegę klubowego, rozgrywającego Lukasa Kampę. - Muszę przyznać, że Niemcy grają całkiem nieźle. Nasz mecz może być ciekawy, zaproponuję Lukasowi zakład. Jak oni przegrają, to on mi ugotuje tradycyjny niemiecki obiad, z niemieckim piwem do tego. Z moim serbskim kolegą klubowym - Nevenem - już taki zakład wygrałem i po powrocie do Radomia czeka mnie serbski obiad z rakiją. Miło by było dołożyć do tego jeszcze niemiecki - śmiał się przyjmujący.
[b]Ola Piskorska z Berlina
Mateusz Mika: Niemcy to solidna drużyna
[/b]
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)