- Nie potrafię wytłumaczyć postawy swojej drużyny w końcówce tej partii. Na boisku było przecież dwóch bardzo doświadczonych graczy, do tego brałem przerwy na żądanie, prosiłem o challenge, a mimo to przegraliśmy ostatni fragment seta 3:12. Jestem wściekły, ponieważ w trzeciej odsłonie odwróciliśmy mecz, a potem w tak łatwy sposób to wszystko roztrwoniliśmy - przyznał szkoleniowiec AZS Politechniki Warszawskiej.
Gra zespołu ze stolicy najsłabiej wyglądała jednak w pierwszych dwóch setach, kiedy to gospodarze zdominowali rywali za sprawą świetnej postawy w ofensywie, przede wszystkim Jakuba Jarosza i Michała Ruciaka.
- Wyglądało to tak jakbyśmy założyli sobie, że bydgoszczanie położą się przed nami i bez problemu ten mecz wygramy. Tymczasem miejscowi grali bardzo dobrze w zagrywce i ataku. Dopiero z z czasem poprawiliśmy swoją grę i wówczas na boisku zawiązała się walka - stwierdził Jakub Bednaruk.
Gdzie leżała przyczyna tak słabej dyspozycji warszawian w dwóch pierwszych odsłonach środowego widowiska? - Po wygranej z Zenitem Kazaniem (w towarzyskim turnieju w Krośnie Politechnika pokonał triumfatora Ligi Mistrzów 2015 bez straty seta - przyp. red.) za szybko uwierzyliśmy, że jesteśmy mistrzami świata. Musimy wrócić na ziemię - bez ogródek powiedział trener reprezentacji Polski juniorów.
Siatkarze AZS-u nie mają czasu na rozpamiętywanie porażki 1:3 z Łuczniczką Bydgoszcz. W sobotę drużynę ze stolicy czeka kolejny wyjazdowy pojedynek, tym razem w Częstochowie. Będą to derby akademickie.
Tak jak napisaliście w relacji SF dobrze, że stracił ją do Mikołajczyka w miarę szybko, bo se Czytaj całość