Już w debiutanckim sezonie MKS-u Będzin w PlusLidze największą zmorą drużyny były błędy własne. To one pogrążały zespół, nakręcały serie punktowe rywali, a ostatecznie prowadziły do kolejnych porażek. Po tym jak Roberto Santilli został pierwszym trenerem, zdołał pomóc swoim podopiecznym, którzy poprawili swoją grę.
Jednak nowy sezon przyniósł stare problemy. W bieżących ligowych rozgrywkach będzinianie spisują się równie źle, jak rok temu i wciąż ich największym mankamentem są błędy własne.
Z przyjściem do drużyny Stelio DeRocco wiązano wielkie nadzieje, upatrywano w nim drugiego Santilliego. Siatkarze ciężko pracują na treningach i chyba widać już pierwsze efekty w meczach.
W piątek będzinianie podejmowali PGE Skrę Bełchatów, ale nie przestraszyli się jednego z faworytów do mistrzostwa Polski. Mimo że MKS przegrał 0:3, to w premierowym secie pokazał bardzo dobrą siatkówkę. W obronie Zagłębiacy wyciągali trudne piłki, na siatce ustawiali szczelny blok, wykorzystywali swoje szanse na zdobywanie punktów, a przede wszystkim byli niemal bezbłędni.
- Wydaje mi się, że tego wieczora udaliśmy się na mecz bokserski. Aż do drugiego seta do stanu 12:8 graliśmy całkiem dobrą siatkówkę. Oprawię w ramkę ten raport meczowy i będę pokazywał moim podopiecznym, bo w pierwszym secie popełniliśmy tylko dwa błędy, co nie zdarzyło nam się odkąd jestem trenerem tego zespołu - przyznał z uśmiechem DeRocco.
Jego podopieczni czynią postępy w swojej grze. Jednak czy zdążą na tyle poprawić swoją postawę, by zawalczyć w bieżącym sezonie PlusLigi?