Przed spotkaniem będzinianie zapowiadali walkę, choć jak podkreślali - przyszło zmierzyć im się z jedną z najlepszych drużyn w Europie. Słowa dotrzymali, bo w premierowym secie ich gra była bardzo dobra.
W obronie wyciągali trudne piłki, na siatce ustawiali szczelny blok, wykorzystywali swoje szanse na zdobywanie punktów, a przede wszystkim byli niemal bezbłędni. Mimo to do zwycięstwa nad PGE Skrą Bełchatów zabrakło im zaledwie dwóch punktów. W kolejnej odsłonie prowadzili już 12:8, by... nagle przestać grać. Tej niemocy MKS Będzin nie wyzbył się już do końca pojedynku.
- Przede wszystkim cieszymy się ze zwycięstwa, które jest dla nas bardzo cenne i ważne. Mecz mógł podobać się kibicom, bo było w nim dużo ciekawych wymian. Dla nas najważniejsza jest ta wygrana - podkreślił Mariusz Wlazły, któremu w dwóch ostatnich akcjach ważnego, premierowego seta nie zadrżała ręka.
Obecnie siatkarze Skry są wiceliderem tabeli PlusLigi, ale po piętach depcze im Asseco Resovia Rzeszów. Obie drużyny dzielą zaledwie dwa punkty. Po turnieju finałowym Pucharu Polski (5-7 lutego, Wrocław) w ekstraklasie dojdzie do ciekawego pojedynku, gdyż 10 lutego mistrzowie Polski będą podejmować właśnie bełchatowian, brązowych medalistów.
- Każdy chce wygrywać, tak samo jak my, inne zespoły też chcą zwyciężać. To nie jest kwestia ucieczki, bo my zdobywamy punkty, oni też i sytuacja jakoś się nie zmienia, my straciliśmy punkty, oni na początku. Tabela jest na razie tabelą, spokojnie do tego podchodzimy - zaznaczył Wlazły.