Siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk jako ostatni rozpoczynają rundę rewanżową. Wszystko to spowodowane jest zmianą terminu pojedynku z BBTS-em Bielsko-Biała, który pierwotnie był zaplanowany na 23 lutego. Ostatecznie mecz zostanie rozegrany 18 marca.
Niedzielne starcie z Effectorem Kielce to nie tylko otwarcie drugiej części sezonu dla gdańszczan, ale również ich powrót, po długiej rozłące, do Ergo Areny. W początkowych akcjach premierowej odsłony żółto-czarni nie potrafili jednak wykorzystać atutu własnej hali i to im przytrafiało się więcej niedokładności przy atakach czy zagrywce (6:9). Natomiast kielczanie grali to do czego przyzwyczaili w obecnym sezonie, często wykorzystując potencjał duetu środkowych oraz Sławomira Jungiewicza na prawej stronie siatki.
Im bliżej ostatecznych rozstrzygnięć inauguracyjnej partii, tym gra stawała się bardziej wyrównana. Wynik do samego końca oscylował wokół remisu, a o przechyleniu szali zwycięstwa na korzyść wicemistrzów kraju zdecydowały dwa "oczka" zdobyte przez Murphyego Troya. Amerykanin najpierw do spółki z Bartoszem Gawryszewskim ustawił podwójny blok, by po chwili efektownym zbiciem zakończyć seta.
Początek drugiej partii to koncert gry w bloku Wojciecha Grzyba. Doświadczony środkowy dwukrotnie wygrał pojedynek jeden na jednego z Jędrzejem Maćkowiakiem, wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie 8:6. Zresztą każdy zawodnik Lotosu Trefla, z każdą kolejną akcją czuł się w "domu" coraz pewniej. Po stronie gości sytuacja wyglądała odwrotnie: kielczanie, wyłączając z tego grona Jungiewicza, coraz częściej zwalniali rękę, co było bezlitośnie karcone przez nabierających rozpędu rywali (21:18). Gdy wydawało się, że zwycięstwo ekipy Andrei Anastasiego jest niezagrożone, trzy punkty z rzędu trafiły na konto przyjezdnych. Sami gdańszczanie chyba zbyt szybko uwierzyli, iż dowiozą wygraną bez nadmiernego wysiłku i posłali dwa ataki w aut. Zacięta końcówka, dzięki punktowym serwisom Bieńka, padła łupem kielczan.
Ekipa z województwa świętokrzyskiego podbudowana zwycięską końcówką, również kolejną odsłonę rozpoczęła z wysokiego "C" (6:8). Trener Anastasi w celu zwiększenia siły ognia desygnował na parkiet Damiana Schulza. 25-latek pojawił się w miejsce wciąż szukającego pełni formy Sebastiana Schwarza. Jak pokazał dalszy przebieg seta, decyzja Włocha okazała się jak najbardziej słuszna. Schulz nie po raz pierwszy w sezonie udowodnił swoją przydatność w poczynaniach ofensywnych jak i nieocenione atuty w polu serwisowym. Kibice zgromadzeni w Ergo Arenie byli świadkami już trzeciej tego dnia wyrównanej końcówki, w której tym razem lepsi okazali się gospodarze.
Czwarty set niedzielnego pojedynku nie stał na wysokim poziomie. Obie drużyny popełniały sporo błędów własnych, a prawdziwą zmorą były psute zagrywki. W wielu przypadkach o powodzeniu akcji decydowało szczęście. Pierwsi z impasu wyszli gospodarze, głównie za sprawą Troya oraz Schulza. Trzeba przyznać, że gra z dwoma nominalnie atakującymi, którą stosuje od kilku spotkań trener Anastasi, przynosi jego ekipie pozytywne rezultaty. Lotos Trefl Gdańsk nie zbudował w trwającym ponad dwie godziny spotkaniu miażdżącej przewagi, jednak trzy punkty jak najbardziej zasłużenie trafiły na ich konto. Nagrodę dla najlepszego zawodnika otrzymał Piotr Gacek.
Lotos Trefl Gdańsk - Effector Kielce 3:1 (25:23, 26:28, 25:23, 25:19)
Lotos: Falaschi, Troy, Schwarz, Grzyb, Gawryszewski, Hebda, Gacek (libero) oraz Dębski, Stępień, Schulz, Czunkiewicz.
Effector: Stolc, Maćkowiak, Bieniek, Jungiewicz, Kędzierski, Witiuk, Sobczak (libero), Biniek (libero) oraz Komenda.
MVP: Piotr Gacek