ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest liderem tabeli PlusLigi ze sporą przewagą nad następnymi zespołami. W sobotę w Warszawie dołożyła do swojego dorobku kolejne zwycięstwo w trzech setach, ale mecz wyglądał tak, jakby zespół grał na pół gwizdka. - Nie, graliśmy na sto procent, ale ewidentnie to nie był nasz mecz. Jeżeli Politechnika chciała z nami wygrać, to dzisiaj miała nas na talerzu i nie wykorzystali tego. Graliśmy słabo, może nie słabo, ale na pewno nie tak jak do tej pory. Trzeba tu dodać, że sami postawiliśmy sobie bardzo wysoko poprzeczkę i nie zawsze będziemy w stanie do niej doskoczyć - oceniał Oskar Kaczmarczyk.
- Po meczu na Torwarze jesteśmy niezadowoleni ze swojego stylu, ale nadal wygrywamy 3:0, więc wynik jest w pełni zadowalający. I chciałbym też oddać Politechnice, że naprawdę dobrze zagrali. Wcale nie grało nam się łatwo, nie mogliśmy ich zablokować ani wybronić, trudno nam się zdobywało punkty. A oni doskonale bronili i generalnie w każdym elemencie grali na dobrym poziomie. To jest dobry prognostyk dla nas, że wygrywamy, nawet kiedy mecz nam się zupełnie nie układa - stwierdził drugi szkoleniowiec kędzierzynian.
Zapewnił, że słabsza gra jego drużyny nie wynikała z tego, że zlekceważyli rywala. AZS Politechnika Warszawska ma ostatnio słabszy okres i przegrała wszystkie spotkania od początku roku. - Nigdy nie patrzymy na naszych przeciwników pod kątem tego, na jakim poziomie zagrali swoje ostatnie mecze. Zawsze przygotowujemy się na ich maksymalnie dobrą formę i najlepszą możliwą grę. Tydzień temu czy dwa grali słabo, ale to się może w każdej chwili zmienić. Jesteśmy bardzo czujni, żeby nie popełnić błędu lekceważenia rywala, bo miał ostatnio słabszy okres.
Kaczmarczyk przyznał również, że nie jest do końca zaskoczony nie najlepszą postawą kędzierzyńskich siatkarzy na Torwarze i sztab liczył się z takim rozwojem sytuacji. - Ten spadek jakości naszej gry jest naturalny i musiał przyjść. Jesteśmy po turnieju w Berlinie, gdzie było wielu naszych zawodników i musi się u nich pojawić emocjonalny zjazd po tak intensywnych przeżyciach. A do tego wygrywamy wszystko po 3:0 i już czasem trochę trudno się zmobilizować - ocenił. - To jest normalne, że jak wszystko ciągle wychodzi idealnie, to zaczynasz czuć się spełniony i zanika gdzieś ten głód zwycięstw. Wkrada się trochę samozadowolenia i to bywa szkodliwe. Mamy to szczęście, że nasi zawodnicy naprawdę kochają siatkówkę i są nieustająco głodni gry - dodał drugi trener ZAKSY.