Felipe Airton Bandero to jeden z największych pechowców obecnego sezonu. Brazylijski atakujący miał być motorem napędowym AZS-u Częstochowa. Z dobrej strony pokazał się w inaugurującym rozgrywki PlusLigi pojedynku przeciwko Asseco Resovii Rzeszów, a także w wyjazdowym starciu przeciwko Cuprum Lubin. Jednak w ostatnim secie meczu w Lubinie doznał kontuzji, która na kilka miesięcy wykluczyła go z treningów.
Bandero od trzech miesięcy przechodzi intensywną rehabilitację. Pojedynki AZS-u Brazylijczyk śledzi zza reklamowych band, ale sam nie ukrywa, że nie może doczekać się powrotu na boisko. Ma on za sobą pierwsze treningi z piłką, ale wciąż jeszcze nie skacze i nie atakuje.
Powrót na boisko Bandero jest coraz bliższy, lecz trudno wskazać dokładny termin. - Felipe Bandero ćwiczy, rehabilituje się. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Tak naprawdę ciężko podać termin, kiedy będzie w stanie wrócić. To będzie uzależnione od tego, jak on się będzie czuł po skokach i po tym jak zacznie trenować w hali z piłkami - powiedział trener częstochowskiego zespołu, Michał Bąkiewicz.
Kontuzja Brazylijczyka jest bez wątpienia dużym problemem dla zespołu z Częstochowy. Pod nieobecność Bandero jedynym nominalnym atakującym w kadrze AZS-u jest Bartłomiej Lipiński, dla którego jest to debiutancki sezon w PlusLidze. Do tej pory zdobył on 161 punktów, a atakuje ze skutecznością 28 proc.
W ostatnim pojedynku ligowym przeciwko Cuprum Lubin trener AZS-u zdecydował się desygnować na pozycję atakującego Stanisława Wawrzyńczyka, lecz jeszcze w trakcie pierwszej partii zastąpił go Lipiński. Wcześniej szansę gry na ataku otrzymywał inny debiutant - Kacper Stelmach.