AZS Częstochowa do pojedynku przeciwko Cuprum Lubin przystępował z passą czterech zwycięstw u siebie z rzędu. Rywalami w tych spotkaniach były jednak drużyny prezentujące podobny poziom do częstochowian. Z kolei Cuprum to rywal z wyższej półki, który celuje w awans do czołowej czwórki, a w składzie lubińskiego klubu nie brakuje utytułowanych siatkarzy.
Akademicy próbowali zaskoczyć rywali zmianą w wyjściowej szóstce. Podstawowego atakującego, Bartłomieja Lipińskiego, zastąpił Stanisław Wawrzyńczyk. Manewr ten nie przyniósł jednak oczekiwanego rezultatu. Wawrzyńczyk nie był w stanie przebić się przez blok rywali i już w drugim secie zastąpił go Lipiński, który również meczu z Cuprum nie może zaliczyć do udanych. Skończył tylko 7 z 27 ataków.
- Analizujemy zarówno swoją grę, jak i grę przeciwnika. Stwierdziliśmy, że na ten moment Wawrzyńczyk prezentuje się na tyle dobrze i warto na niego postawić na pozycji atakującego. Dlatego w takim ustawieniu zaczęliśmy spotkanie - przyznał trener częstochowskiego zespołu, Michał Bąkiewicz.
Pierwsze dwa sety były w wykonaniu Akademików fatalne. Cuprum dominowało w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. - Nie weszliśmy w ten mecz od razu. Pierwsze dwa sety były dla nas bardzo trudne, ospałe. Na pewno będziemy to analizować i myśleć o tym, by takie rzeczy się nie powtarzały. Szkoda czwartego seta, bo złapaliśmy swój rytm gry. Były momenty, gdzie mogliśmy jeszcze bardziej przycisnąć. Wyszło tutaj doświadczenie przeciwnika, który zachował chłodniejsze głowy i trzeba przyznać otwarcie, że Cuprum po prostu było lepsze - ocenił Bąkiewicz.
W trzeciej partii nastąpił zryw częstochowskiego zespołu. Akademicy od początku prezentowali wysoki poziom i pewnie pokonali rywali. W czwartej odsłonie do głosu ponownie doszli lubinianie. - Próbowaliśmy różnych rozwiązań przez dwa pierwsze sety. Kilka rzeczy pozmienialiśmy, zmieniliśmy naszą taktykę i to przyniosło efekt w postaci wygranej partii. Niestety, nie wystarczyło to na zdobycie choćby punktu - stwierdził trener AZS-u.