Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle odnieśli kolejne zwycięstwo, pokonując AZS Politechnikę Warszawską 3:0. Wbrew temu, co sugeruje wynik, przebieg meczu nie był wcale taki jednostronny, gdyż akademicy mieli swoje szanse na wygranie chociażby seta. W drugiej partii mieli piłkę meczową, a w trzeciej prowadzili kilkoma punktami, ale roztrwonili tę przewagę. Zresztą sami zawodnicy zespołu z Opolszczyzny przyznali po spotkaniu, że wcale nie było łatwo. - Musieliśmy naprawdę te trzy punkty mocno wyszarpać. Szczególnie zagrywka w naszym wykonaniu nie funkcjonowała tak, jak do tej pory. Popełniliśmy w tym elemencie zdecydowanie za dużo błędów. Było to spowodowane tym, że musieliśmy ryzykować. Po drugiej stronie siatki był Paweł Zagumny, a wiadomo, że jak on ma dobrze dograną piłkę, to trudno go rozczytać - tłumaczył Łukasz Wiśniewski.
Kędzierzynianie potrafili jednak wydostać się z kłopotów i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. - Pomimo tylu pomyłek udało nam się zdobyć trzy punkty na trudnym terenie, z naprawdę dobrze grającą drużyną. Dobrze, że w drugim secie rozstrzygnęliśmy tę zaciętą końcówkę na naszą korzyść, bo dawno takiej nie graliśmy. Gdyby był remis 1:1, to nie wiadomo, jakby się dalej potoczył ten mecz. To był dla nas dobry sprawdzian. Fajnie, że udany - cieszył się środkowy kędzierzyńskiego zespołu.
W sobotnim spotkaniu to ZAKSA była zdecydowanym faworytem. Podopieczni Ferdinando De Giorgiego są aktualnie liderem tabeli, podczas gdy AZS zajmuje dziesiąte miejsce. Jednak w przeszłości zdarzało się warszawiakom wygrywać na Torwarze z wyżej notowanymi rywalami. - Nie będąc skromnym powiem, że na pewno to my byliśmy faworytem na papierze, ale to nie wystarczy. Trzeba wyjść i udowodnić to na boisku. Udało nam się, w naprawdę w bardzo ciężkim dla nas meczu - przyznał zawodnik.
Siatkarze z Kędzierzyna-Koźla jak na razie spisują się fantastycznie w tym sezonie. Zajmują pierwsze miejsce w tabeli, a na piętnaście do tej pory rozegranych spotkań przegrali tylko jedno i to w dodatku w tie-breaku. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób, czy ekspertów, czy zwykłych kibiców, widzi w nich faworytów do zdobycia mistrzostwa. Łukasz Wiśniewski słusznie zauważył jednak, że taką formę trzeba utrzymać do końca rozgrywek. - Trzeba to udowodnić ostatnim meczem w sezonie. Musimy naszą dobrą dyspozycję nie tyle utrzymać, co stale poprawiać. Nie możemy osiąść na laurach, bo jeszcze nic w tym sezonie nie wygraliśmy. Myślę, że można stwierdzić, że zmierzamy w dobrym kierunku, ale jeszcze długa droga przed nami - tonował nastroje środkowy ZAKSY.
Już w najbliższy weekend kędzierzynianie będą mieli okazję do zdobycia pierwszego trofeum w tym sezonie. We Wrocławiu zostanie bowiem rozegrany turniej finałowy Pucharu Polski. Los nie był jednak dla podopiecznych trenera de Giorgiego łaskawy, bowiem w ćwierćfinale zmierzą się z Jastrzębskim Węglem. Niektóre drużyny miały więcej szczęścia trafiając na tym etapie rozgrywek na drużyny z pierwszej ligi. - Takie było losowanie, na to nikt nie ma wpływu. Jeżeli chce się zdobywać trofea, takie jak Puchar Polski czy mistrzostwo, to trzeba po kolei po drodze pokonać każdego i nie patrzeć czy ktoś jest lepszy czy słabszy, czy komuś się lepiej ułożyła drabinka. Trzeba wyjść i po prostu wygrać wszystko, co jest do wygrania - podkreślił Łukasz Wiśniewski.