Pierwszy raz od dłuższego czasu podczas turnieju finałowego Pucharu Polski rozegrano spotkania ćwierćfinałowe. W jednym z nich doszło do starcia pierwszoligowego GKS-u Katowice z mistrzami Polski. I chociaż faworyci nie zawiedli, to siatkarze ze Śląska pokazali sporo walki oraz determinacji.
- Nie ma co ukrywać, że po raz pierwszy zagraliśmy z zespołem pierwszoligowym, chociaż mecz mógł wyglądać, jakby zmierzyły się ekipy z PlusLigi. GKS Katowice okazał się naprawdę groźnym przeciwnikiem. Moim zdaniem był to interesujący mecz, w którym pokazaliśmy nasz poziom gry. Najważniejsze, że liczy się końcowy rezultat - powiedział po pojedynku Dmytro Paszycki, środkowy Asseco Resovii Rzeszów.
Podopieczni Andrzeja Kowala mieli trudniejsze zadanie od pozostałych ekip, bowiem musieli dobrze przygotować się do starcia z zespołem, który na razie tylko puka do drzwi PlusLigi. Podobnie mieli wyłącznie bełchatowianie, mierzący się w ostatnim ćwierćfinale z SMS-em PZPS-em Spała. - Oczywiście trudniej przygotować się do spotkania z niżej notowanym rywalem. Chyba nikt nie chciałby przegrać, szczególnie na tym etapie. Do Wrocławia przyjechało osiem najlepszych zespołów, które walczyć będzie o jeden cel, a mianowicie Puchar Polski. Bardzo trudno zagrać przeciwko pierwszoligowcowi, ale na szczęście zrobiliśmy to - dodawał.
W sobotnim półfinale mistrzowie Polski zmierzą się ze wspomnianą wcześniej PGE Skrą Bełchatów. Początek meczu o godz. 18:00. - Oglądaliśmy ćwierćfinał i on również stał na wysokim poziomie. Zobaczymy, co stanie się w półfinale - zakończył Paszycki.
Ewa Swoboda: Widać luz, prędkość i... że jestem trochę gruba
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.