Bolesna porażka Taurona MKS-u Dąbrowa Górnicza. Zadecydowały problemy zdrowotne?

Bieżący rok nie jest łatwy dla siatkarek Taurona MKS-u. Wiele dąbrowianek boryka się z problemami zdrowotnymi. Kontuzje odcisnęły piętno między innymi na ostatnim meczu z PGE Atomem Treflem.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik
WP SportoweFakty / Rafał Soboń / WP SportoweFakty / Rafał Soboń
Spotkanie Taurona MKS-u Dąbrowa Górnicza z PGE Atomem Treflem Sopot było hitem 17. kolejki Orlen Ligi. Jak przystało na szlagier, w tym meczu nie zabrakło emocji aż do ostatniego gwizdka sędziego.

W tie-breaku w górze piłkę meczową miały dąbrowianki, lecz nie wykorzystały jej przez prosty błąd Rebecci Pavan. Potem boleśnie przekonały się o tym, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, a udowodniła im to Maret Balkestein-Grothues, która przypieczętowała triumf Atomówek.

Dla Taurona MKS-u było to kolejne spotkanie, do którego zespół nie mógł przystąpić w najmocniejszym składzie. Podstawowa libero Krystyna Strasz wciąż wyłączona jest z gry, a zastąpił ją duet Katarzyna Urban (nominalna przyjmująca) - Kinga Drabek (niespełna 18-letnia libero).

Jednak na boisko wróciła już skrzydłowa Tamara Kaliszuk, dla której starcie z sopociankami było pierwszym w tym sezonie! Do gry zdolna jest również przyjmująca Deja McClendon, a dużą siłą woli wykazała się Joanna Staniucha-Szczurek.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy bardzo duże problemy ze zdrowiem. W porównaniu do poprzedniego meczu było więcej zmian. Tamara dołączyła do składu, wróciła Deja, więc następne dziewczyny są gotowe do grania. W tym tygodniu duży problem ze zdrowiem miała Stasia, więc brawa dla niej, że podniosła się z łóżka, przyszła na mecz i dała bardzo fajną zmianę - podkreśliła Magdalena Śliwa, drugi trener zespołu z Dąbrowy Górniczej.

Choć cieszą powroty kolejnych siatkarek, to jedną z przyczyn porażki z PGE Atomem Treflem Sopot były właśnie problemy zdrowotne. Pierwszego seta wygrały dąbrowianki, a w kolejnym prowadziły 22:18 i mimo to przegrały tę odsłonę, a w konsekwencji również następną.

- Mecz wyglądałby inaczej, gdyby ta końcówka drugiego seta została przez nas wygrana. Nie ma co ukrywać, w tej sytuacji zabrakło Krysi. To była stabilność w przyjęciu, dziewczyny się lepiej znały. Urbi i Kinia zagrały bardzo poprawnie, ale ta stabilność, gdy dziewczyny ćwiczą w jakiś układach przez dłuższy czas przyjęcie, była w tym spotkaniu zachwiana - wyjaśniła Śliwa.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×