Ireneusz Mazur: Politechnika będzie jeszcze groźna

Ireneusz Mazur jest pewien, że Politechnika może powalczyć z najlepszymi drużynami, bo w zespole jest kilku zawodników, którzy mają wiele do udowodnienia i chcą jeszcze pokazać na co ich stać. Trener nie wyklucza, że jego zespół może zostać czarnym koniem fazy play-off.



Aleksander Wójcik
Aleksander Wójcik

Trener Mazur w trybie awaryjnym zastąpił borykającego się z problemami zdrowotnymi, dotychczasowego szkoleniowca J.W. Construction AZS Politechnika Warszawska Krzysztofa Kowalczyka. - Mój powrót nastąpił w wyjątkowej sytuacji i wyjątkowych warunkach, a ma charakter tymczasowy. Liczę, że Krzysiek szybko wróci do zdrowia i na ławkę trenerską, bo przecież to on budował zespół Politechniki i to on do niego najlepiej pasuje. A mój powrót? Był sympatyczny. Zostałem miło przyjęty przez zawodników. Każda praca wtedy sprawia przyjemność. Szkoda tylko, że nie udało się nam wygrać w Bydgoszczy.

Pomimo tego szkoleniowiec stołecznej drużyny tryska optymizmem. Zespół warszawski jest już prawie pewny udziału w rundzie play-off, ale zarówno trener jak i drużyna mierzą o wiele wyżej. - Sytuacja jest naprawdę bardzo dobra. Możemy być groźni dla każdej drużyny i niespodzianki w play-off nie są wykluczone. Politechnika może walczyć z najlepszymi. Ma kilku graczy, którzy mają wiele do udowodnienia i chcą się pokazać. Miło prowadzić taki zespół. Ale podkreślam, to jest zespół Krzyśka Kowalczyka, a wyniki są jego zasługą. Ode mnie chłopaki oczekują tylko pomocy w trudnej sytuacji - mówi trener AZS Politechniki.

Ireneusz Mazur odniósł się także do fatalnej postawy beniaminka PlusLigi Trefla Gdańsk, gdzie przed podjęciem obecnej posady doradzał, w charakterze konsultanta prezesowi gdańszczan Kazimierzowi Wierzbickiemu. - Cóż, byłem blisko Trefla i nadal jestem w dobrych relacjach z prezesem Wierzbickim. Radził się mnie w kilku kwestiach, ale decyzje podejmował sam - nie wszystkie zresztą takie, jak sugerowałem. Cały czas mamy jednak dobre układy i wzajemny do siebie szacunek. To, co dzieje się z Treflem postrzegam, jako przykre wydarzenie, związane z kontuzjami i... nie tylko. Długo nie można było skorzystać z Bruno Zanuto, wokół którego budowano zespół. To rozbiło drużynę, wszyscy wiele stracili na wartości. Zastanawiam się, czy nie byłoby najlepiej, gdyby nikt nie spadał z PlusLigi, żeby takie środowiska jak to gdańskie miały swój klub. Kogo stać, niech gra w najwyższej klasie. Nie chodzi tu tylko o Trefla, ale też o Bydgoszcz, czy Radom. Chcę, by nie było klubów, które stać na wygranie pierwszej ligi, ale nie stać na godziwe granie w PlusLidze - kończy Mazur.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×