Asseco Resovia Rzeszów miała kilka dni na otrząśnięcie się po porażce w Pucharze Polski, by tym razem przed własną publicznością ugościć PGE Skrę Bełchatów. Ostatecznie, choć mecz był bardziej zacięty niż we Wrocławiu, znów górą byli podopieczni Miguela Falaski.
- Nie mogę mówić w imieniu całej drużyny co jest powodem przegranej, ale muszę zaznaczyć, że wszyscy chcieliśmy wygrać to spotkanie. Było ono dla nas bardzo ważne ze względu na punkty i walkę o finał mistrzostw Polski. W środę PGE Skra Bełchatów pokazała niesamowitą siatkówkę, szczególnie w przyjęciu i w ataku. To naprawdę przykre, że przegraliśmy dwa spotkania pod rząd z tą samą drużyną, ale nie poddajemy się - przyznał po meczu Dmytro Paszycki.
Rzeszowianie w przyszłym tygodniu będą mieć więcej czasu na treningi. Ze względu na to, że są organizatorami turnieju finałowego Ligi Mistrzów, nie muszą walczyć w play-offach. - Oczywiście, jesteśmy szczęśliwi, że będziemy mieć odrobinę więcej czasu na odpoczynek i nie będziemy rozgrywać spotkań poza granicami Polski, ale patrząc na składy obu zespołów, które walczą w Lidze Mistrzów, to nie będzie miało większego znaczenia. Zarówno PGE Skra Bełchatów, jak i Lotos Trefl Gdańsk są dobrze przygotowani, mają świetnych zawodników rezerwowych, którzy mogą wejść na boisko w każdej chwili i udźwigną ciężar gry - zakończył środkowy.
Najbliższy mecz Resovia rozegra na wyjeździe z Jastrzębskim Węglem.