Tegoroczny sezon Orlen Ligi nie jest szczęśliwy dla Mariusza Wiktorowicza. Doświadczony szkoleniowiec krajowe zmagania rozpoczął w Rzeszowie gdzie prowadził tamtejszą drużyną Developresu SkyRes. Jednakże po około dwóch miesiącach na skutek złych wyników zespołu podał się do dymisji i zakończył współpracę z klubem. Chwilę potem wrócił na trenerską ławkę w Bielsku-Białej, gdzie przejął schedę po Emanuele Sbano.
Stąd mecz 18. kolejki Orlen Ligi pomiędzy Developresem a BKS-em Aluprof Profi Credit Bielsko-Biała był jego pierwszym powrotem do stolicy Podkarpacia. Niestety dla niego, mocno nieudanym. Gospodynie pod wodzą Jacka Skroka dały przyjezdnym srogą lekcję siatkówki, wygrywając mecz 3:0, a sety do 16, 13 i 15.
- Gratuluję drużynie z Rzeszowa, bo zagrała fajne spotkanie. Dziewczyny były mocno zaangażowane, grały ofiarnie, miały dużo obron i były skuteczne w ataku. Z kolei my tego nie zagraliśmy. To był nasz bardzo kiepski mecz, nie wyszliśmy nawet z 20 punktów... Nie zrobiliśmy krzywdy zagrywką przeciwnikowi, a do tego bardzo słabo wypadliśmy, jeśli chodzi o atak i blok. Na usta cisną się po takim meczu mocne słowa, których lepiej jednak nie mówić. To była katastrofa. Nie spodziewaliśmy się takiego spotkania - mówił po meczu Wiktorowicz.
Potyczka, ze względu na sposób rozstania się 40-latka z rzeszowską ekipą nie obyła się bez podtekstów. Jak do tematu powrotu podchodził sam szkoleniowiec? - Traktowałem to spotkanie jak każde inne. Fakt, że z dziewczynami kiedyś współpracowałem, zresztą z trenerem Skrokiem także, jeszcze jako zawodnik, ale to wszystko. Dobrze nam się współpracowało. W spotkaniu każdy chciał zagrać swoje. Developres wygrał zasłużenie - komentował trener BKS-u Aluprof.
Najbliższe starcie jego drużyna stoczy w ramach Pucharu Polski kobiet. W najbliższą środę na wyjeździe zmierzy się z ŁKS Commercecon Łódź. Początek spotkania jest planowany na godzinę 20.